Uciec z kraju rządzonego przez boga
O Korei Północnej zazwyczaj mówi się w kontekście dyktatury Kimów, izolacji od świata, nuklearnego zagrożenia czy nieludzkiego traktowania obywateli, którzy ponad pół wieku temu znaleźli się po "złej" stronie granicy. Słyszymy o obozach reedukacyjnych, ofiarach głodu, wszechobecnej inwigilacji i próbach ucieczki do Chin czy Korei Południowej. Tak bliskiej, a jednocześnie bardzo odległej.
Przeżyć
22-letnia Yeonmi Park uświadamia w książce "Przeżyć" , co spotyka Koreańczyków z Północy pragnących przedostać się do świata, gdzie słowo "wolność" nie jest zjawiskiem oderwanym od rzeczywistości. Opisuje wczesne lata młodości w kraju rządzonym przez "boga" i opowiada o ucieczce do Chin, gdzie dla dziewczyn jej pokroju jedyną perspektywą na przyszłość jest oddanie się w niewolę. Albo śmierć.
Wolność? A co to takiego?
"Kiedy uciekałam z Korei Północnej, nie marzyłam o wolności. Nie rozumiałam nawet, co to jest" - pisze w prologu Yeonmi Park, 22-letnia Koreanka, aktywistka na rzecz praw człowieka. Nagrania jej wystąpień na Youtube, na których przemawia po angielsku, mają setki tysięcy odsłon. A jeszcze kilka lat temu ta dziewczyna była dosłownie nikim. Osoby, które przejęłyby się jej śmiercią, można by policzyć na palcach jednej ręki.
Yeonmi jednak nigdy się nie poddała i z uporem dążyła do celu. Nieważne, czy była to próba ucieczki z ojczyzny, chęć odnalezienia siostry, czy dostanie się na prestiżowe studia - Yeonmi robiła wszystko, by postawić na swoim. Kiedy w 2009 roku przekroczyła granicę Korei Południowej, z poziomem wiedzy szkolnej nadawała się do drugiej klasy podstawówki. Pięć lat później, kiedy miała 21 lat, była na drugim roku studiów z prawa karnego w Seulu i zapraszano ją do udziału w programach telewizyjnych.
Dom
Yeonmi Park urodziła się w 1993 roku w Hiesan - "najzimniejszej części Korei Północnej, gdzie temperatury spadają niekiedy do minus czterdziestu stopni Celsjusza. Przeżywają tylko najodporniejsi". Była drugą córką państwa Parków i już od urodzenia los rzucał jej kłody pod nogi.
Yeonmi urodziła się dwa miesiące przed terminem i ważyła zaledwie 1,5 kilograma. W tamtym czasie północnokoreańscy lekarze nie mieli dostępu do takich "luksusów" jak jednorazowe strzykawki, bandaże, rękawiczki, a tym bardziej inkubatory. Matka Yeonmi ogrzewała ją więc kocami i rozgrzanym kamieniem, który podkładała pod zawiniątko. To uratowało dziewczynkę, którą kilka dni później rodzice zabrali do domu.
Dzieciństwo
"Kiedy byłam mała, nie otaczał mnie słyszalny w tle mechaniczny hałas jak w Korei Południowej i Stanach Zjednoczonych. (...) Słyszałam tylko dźwięki wydawane przez ludzi" - wspomina swoje dzieciństwo w Hiesan. Autorka podkreśla, że w tamtym okresie jej życia ludzie byli sobie bliscy. Proste, ubogie życie jednoczyło sąsiadów, którzy dzielili się z innymi, czym tylko mogli.
Jedną z nielicznych cech życia w Korei Północnej, której brakuje Yeonmi, jest to, że "kiedy człowiek ma bardzo mało, mogą go uszczęśliwiać nawet najdrobniejsze rzeczy." Jak chociażby elektryczność, która na jej osiedlu była włączana bardzo rzadko. Ludzie klaskali i śpiewali, gdy zapalały się żarówki i nie rozpaczali, gdy wszystko gasło. Po prostu kładli się spać, bo nie wiedzieli, że można żyć inaczej.
Rodzina
Państwo Park mieli dwie córki: Yeonmi i o dwa lata starszą Eunmi. Tuż po ślubie rodzice autorki wprowadzili się do niewielkiego domu przydzielonego jej dziadkowi przez wojsko i początkowo "dobrze im się powodziło". W młodości matka miała świetne wyniki w nauce i gdyby urodziła się gdzie indziej, pewnie zostałaby lekarką. Natomiast "kierownictwo szkoły postanowiło, że powinna studiować chemię nieorganiczną, i tak się stało."
Ojciec Yeonmi pracował w odlewni, jednak po ślubie zmienił pracę. Nowe zajęcie pozwoliłu mu rozkręcić własną "działalność". Mężczyzna kupował papierosy i inne deficytowe towary na czarnym rynku w Hiesan, a następnie jeździł po całym kraju i handlował. Wkrótce rodzina Yeonmi stała się zamożna, jak na realia Korei Północnej. Matka nosiła markowe ubrania i torebki, które w rzeczywistości były chińskimi podróbkami, a cała rodzina Parków mogła ziścić marzenie każdego Koreańczyka z Północy - wybrać się na wycieczkę do Pjongjangu.
Głód
Po rozpadzie ZSRR Moskwa przestała stosować "przyjazne kursy przeliczeniowe" w handlu zagranicznym z Koreą Północną. W ojczyźnie Yeonmi zaczęło brakować paliwa, nawozów sztucznych (element niezbędny do utrzymania gospodarki rolnej), skończyła się także pomoc żywnościowa. "Zamiast zmieniać politykę i rozpocząć reformy, Korea Północna postanowiła zignorować kryzys." Kim Ir Sen do śmierci w 1994 roku odrzucał pomoc zagraniczną i propozycje inwestycji obcych kapitałów. "Kazał za to ludziom jeść dwa posiłki dziennie, by oszczędzać żywność."
Marzeniem czteroletniej Yeonmi było kupienie tyle chleba, ile zechce i zjedzenie wszystkiego do ostatniego okruszka. Wraz z nastaniem kryzysu każdy, kto tylko mógł, zajmował się nielegalnym handlem. Z czasem konkurencja stała się tak duża, że ojciec autorki musiał szukać nowego źródła utrzymania. Przemycanie papierosów i węgorzy piaskowych było już nieopłacalne. O wiele więcej dało się zarobić na przewożeniu kradzionych metali z Pjongjangu do Hiesan. Taka działalność mogła jednak zakończyć się śmiercią.
Nie ma przyszłości
Kiedy Yeonmi miała 9 lat, jej ojca aresztowano za przemyt w Pjongjangu. Matka często wyjeżdżała do stolicy, by pomóc ojcu. 360-kilometrowa podróż pociągiem trwała kilka dni z powodu przerw w dostawach prądu. W zimie Yeonmi i 11-letnia Eunmi musiały same rąbać drewno i rozłupywać siekierą drzwi skute lodem, gdy chciały dostać się do domu. Jedzenie pozostawione przez matkę przed wyjazdem bardzo szybko się skończyło, a za pierwszym razem nie było jej przez ponad miesiąc.
Dwa lata później Yeonmi dostała od matki trochę pieniędzy, które miała zainwestować. Kupiła za nie wódkę ryżową, czyli łapówkę dla dozorcy państwowego sadu, gdzie rosły persymony. Dziewczynka z wiadrem pełnym śliwek poszła na targ oddalony o kilka mil i zaczęła handlować. Pod koniec dnia zarobiła tyle, że mogła oddać matce pożyczkę, kupić trochę cukierków i kolejną porcję wódki dla dozorcy. Tak zaczęła samodzielnie zarabiać i poczuła "pierwszy smak wolności".
Ucieczka
O ucieczce z kraju rodzina Parków myślała od kilku lat. Wiedzieli, że w razie niepowodzenia czeka ich śmierć lub pobyt w obozie reedukacyjnym (zakończony zazwyczaj śmiercią). Z drugiej strony, codzienna walka o przetrwanie uświadamiała im, że w Korei Północnej nie ma dla nich przyszłości. Po powrocie ojca, który odbywał karę w jednym z obozów (zwolniono go z powodu złego stanu zdrowia po wręczeniu łapówki), rodzina Yeonmi była naznaczona piętnem kryminalistów.
W owym czasie do Yeonmi docierały pogłoski, że na Koreańczyków przedostających się do Chin czeka cudowny świat, gdzie nawet na śmietnikach można znaleźć jedzenie i dobre ubrania. Dziewczynka słyszała historie o dzieciach adoptowanych przez Chińczyków. Wszystkie te opowieści przechodziły z ust do ust i nie mogły być zweryfikowane. A prawda była taka, że na granicy chińsko-koreańskiej kwitł handel żywym towarem. Nieświadoma przyszłego losu 13-letnia Yeonmi opuściła ojczyznę wraz z matką. Eunmi zniknęła kilka miesięcy wcześniej, zaś ojciec był zbyt chory, by brać udział w ucieczce. Zresztą przerzucenie mężczyzny przez granicę było o wiele droższe i nieopłacalne dla przyszłego właściciela.
Początek koszmaru
Chwilę po przekroczeniu granicy Yeonmi i jej matka trafiły w ręce łysego przemytnika, który pokazał trzynastolatce, czym jest seks. Mężczyzna początkowo chciał zgwałcić Yeonmi, jednak matka stanęła w jej obronie i wybłagała, by zrobił to z nią. Przemytnik przystał na tę propozycję i zgwałcił ją na oczach Yeonmi. Do gwałtu dochodziło jeszcze kilka razy, gdy matka i córka trafiały do rąk kolejnych handlarzy. I za każdym razem matka w milczeniu poświęcała się dla 13-letniej córki.
W Chinach w rejonach wiejskich "istniało zapotrzebowanie na Koreanki z Północy, ponieważ brakowało chińskich kobiet. (...) Szczególnie trudno było znaleźć żony mężczyznom upośledzonym fizycznie lub umysłowo, i to oni i ich rodziny stworzyli zapotrzebowanie na niewolnice z Korei Północnej". Yeonmi i jej matka przekonały się o tym na własnej skórze, gdyż właśnie taki los czekał je w "chińskim raju".
Żona chińskiego gangstera
Yeonmi i jej matkę szybko rozdzielono, gdyż o wiele więcej można było zarobić na każdej kobiecie z osobna. Przed przekroczeniem granicy powiedziano im, by nie przyznawały się do siebie i nie podawały prawdziwego wieku. Zbyt młode i zbyt stare Koreanki nie były chętnie kupowane przez Chińczyków, dlatego z Yeonmi zrobiono 18-latkę, a jej matka "miała" 28 lat.
Kiedy Yeonmi trafiła w ręce 32-letniego gangstera, zajmującego się handlem ludźmi, ten od razu zamierzał ją zgwałcić. Dziewczyna nie uległa i, nie znając chińskiego, dała mu do zrozumienia, że woli umrzeć niż zgodzić się na seks. Mężczyzna odpuścił. Yeonmi widziała, że traktuje ją lepiej niż inne Koreanki. Wręczał jej drogie prezenty, nie podnosił na nią ręki. Pewnego dnia gangster zaproponował, że odkupi matkę Yeonmi i pozwoli jej zamieszkać w jego domu. Warunek: niespełna 14-letnia Yeonmi miała zostać jego "żoną". Dziewczyna zgodziła się.
Yeonmi wiedziała, że jej "mąż" ma w innym mieście żonę i 12-letnią córkę. Kiedy uciekinierka z Korei w końcu wyznała, że ma 13, a nie 18 lat, gangster żałował, że zmuszał ją do seksu. Yeonmi nie potrafiła ocenić, czy jego słowa były szczere.
Nowe życie
Yeonmi Park podkreśla, że w tamtym czasie w jej słowniku nie istniało słowo "godność" i nie znała pojęcia moralności. "Wiedziałam po prostu, co mi nie odpowiada i czego nie mogę zaakceptować". A nie mogła zaakceptować bycia niewolnicą w Chinach. Dzięki ogromnej determinacji udało jej się przedostać do Mongolii, a następnie do Korei Południowej.
Po dotarciu do Korei Południowej Yeonmi mogła rozpocząć nowe życie, wrócić do szkoły, zamieszkać z matką w mieszkaniu komunalnym i przede wszystkim - zapomnieć o głodzie. Początki życia na wolności nie były łatwe, jednak dziewczyna po raz kolejny udowodniła, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Szybko nadrobiła wieloletnie zaległości w edukacji, dostała się na prestiżowe studia, nauczyła się angielskiego. Dziś jeździ po świecie i daje świadectwo życia w Korei Północnej, mówi głośno o handlu ludźmi, szukającymi wolności w Chinach. Opowiada o tym, jak udało jej się przeżyć i podkreśla, że Korea Północna to nie dynastia Kimów i anonimowy naród, tylko ludzie tacy jak ona, ale bez szansy na lepsze jutro.
W tekście wykorzystano fragmenty książki "Przeżyć" Yeonmi Park i Maryanne Vollers (wyd. Czarna Owca, 2015) w tłumaczeniu Tomasza Wyżyńskiego.