Kliczko - mafijna płotka i wykonawca rozkazów?
Druga wersja wydarzeń należy do byłego pracownika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który zgłosił się do Lindera w charakterze informatora: "W 1992 roku nazwisko Kliczko po raz pierwszy pojawiło się w raportach. Nie mieliśmy pojęcia, kto to jest, nie poświęcaliśmy mu też uwagi - na naszych biurkach lądowały setki, tysiące doniesień.
Dla nas ten Witalij Kliczko był jedną z wielu płotek, wykonawców rozkazów, którzy odbierają haracz od cinkciarzy i innych. Nie było specjalnego powodu, żadnej sprawy, żeby prowadzić przeciwko niemu dochodzenie. Ale jego zleceniodawca był nam znany. Należał do wąskiego kręgu ośmiu faktycznych ojców chrzestnych Kijowa. Jego pseudonim to Rybka, a naprawdę nazywał się Wiktor Rybałko".
Według informatora Rybka stał na czele organizacji skupiającej ponad 200 osób. Pierwotnie Witalij miał tylko "ściągać opłaty za ochronę" i pełnić funkcję ochroniarza. Rybka szybko przekonał się, że sportowy potencjał Kliczków to okazja do zarobienia dużych pieniędzy. Chce zostać promotorem bokserskim i menedżerem obu braci. Kliczkowie tylko o tym marzą: wszystko kosztuje - wyposażenie, wyjazdy na obozy, zawody, opłacenie trenerów. Od tej pory te koszty będzie pokrywać Rybka. Sportowa przyszłość zostaje uratowana, a Rybka ma przejmować część wszystkich wpływów z sukcesów braci.