Trevor Noah z afrykańskiego getta dostał się do Hollywood. Przeżył koszmar
Dziś jest jednym z najbardziej rozchwytywanych showmanów w USA, a bilety na jego stand-upy momentalnie się wyprzedają. Trudno uwierzyć, że wychował się w afrykańskim getcie, a by nie głodować z wysysał szpik kostny z mięsnych odpadów. Trevor Noah - człowiek, który spełnił swój "african dream".
Szeroka publiczność miała okazję poznać Trevora Noah jako prezentera w popularnym programie rozrywkowym "The Daily Show". Gwiazdor w sposób niezwykle przenikliwy i zabawny komentuje bieżące wydarzenia polityczne w Stanach Zjednoczonych. Wydawać by się mogło, że człowiek z tak rozległą wiedzą, niezwykle sprawnie poruszający się w meandrach polityki USA, wychował się w tym kraju. Nic bardziej mylnego. Mimo że jego "luz" jest rodem z Los Angeles, to przyjazd do Stanów był dla Trevora szokiem kulturowym.
Urodził się w 1984 roku w RPA i dorastał będąc świadkiem upadku apartheidu. Jego matka jest czarna, natomiast ojciec pochodzi ze Szwajcarii. Taki romans był prawnie zabroniony w ówczesnym systemie, a Trevor, jako owoc tej relacji, był po prostu nielegalny. Taki właśnie tytuł nosi książka, w której komik opisuje swoje niezwykle barwne lata młodości. Mimo dramatycznych okoliczności, w których dorastał autor, lektura jest przezabawna i w gruncie rzeczy budująca. Wszystko dzięki narracji Trevora, który, jak na komika przystało, nawet w beznadziejnych sytuacjach dostrzega potencjał komediowy.
Książka jest świetnym punktem wyjścia do poznania trudnej historii RPA. Noah, opowiadając o swoim dzieciństwie, bardzo zwinnie przeprowadza nas przez absurdy apartheidu, który został obalony relatywnie niedawno. Dowiadujemy się, jak toczyło się życie w ubogich dzielnicach przypominających fawele, wytyczonych wyłącznie dla czarnych. Pomijając fakt, że strzały z broni i działalność gangów były na porządku dziennym, ludziom udało się tam stworzyć wspierającą społeczność. Co istotne, Trevor ani razu nie skarży się na trudności, z którymi musiał się mierzyć. Pokazuje za to jak zaradni byli ludzie, którzy na przekór wszystkiemu wywalczyli choć kawałek życia na swoich zasadach.
Lektura uświadamia też, że my, ludzie Zachodu pochłonięci swoją historią, wojnami i systemami totalitarnymi, zapominamy o tym, że ci na drugiej półkuli południowej wcale nie mieli lepiej od tych na północnej.
W RPA Hitler jest popularnym imieniem męskim, które kojarzy się jedynie z wpływowym europejskim wodzem. Wyobraźcie sobie tylko, jaka była reakcja uczniów żydowskiej szkoły, w której nieświadomy wszystkiego Trevor dawał występ i zaczął skandować imię kolegi tancerza: Hitler, Hitler! Takich smaczków znajduje się w "Nielegalnym" więcej.
W książce nie poznamy odpowiedzi na to, jak Trevor w ekspresowym tempie wspinał się po szczeblach kariery i stał się wielką gwiazdą w USA. Z drugiej strony dowiemy się, kto ukształtował go na osobę, która miała większe aspiracje niż bieganie z bronią po Soweto (dzielnica wydzielona dla czarnych w czasach apartheidu). Matka autora opisana jest jako buntowniczka. To kobieta, która na przekór systemowi chciała zrobić sobie dziecko z białym mężczyzną, a później wykorzystywała kontakty prostytutek, by zamieszkać w bezpieczniejszej dzielnicy wydzielonej jedynie dla białych. Rozbudziła w Trevorze pasję czytania, ale też mocno biła, gdy był nieznośny i ciągnęła w niedzielę do czterech kościołów. Nie jest idealna, jednak za syna oddałaby życie To właśnie triumf jej charakteru nad niesprzyjającymi okolicznościami uświadomił Trevorowi, że może marzyć o wszystkim.
"Nielegalny" to pozycja, którą czyta się jednym tchem. W USA stała się bestsellerem i niebawem ma doczekać się ekranizacji. Ponoć w postać matki Trevora wcieli się sama Lupita Nyong'o. To solidna porcja wiedzy, która przy okazji zapewni porządny trening mięśni brzucha. W końcu Trevor wie najlepiej, że nic w życiu nie jest wyłącznie białe lub czarne.