Gdy opowiadam historię mogę zdecydować, co wybrać z całego spektrum zdarzeń. I to, co jest bardziej skomplikowane, jest też o wiele bardziej zajmujące dla czytelników - mówi Tony Parsons . * WP: *Pana powieści koncentrują się wokół rodziny i związków. Dlaczego wybrał Pan taki temat? * * Tony Parsons: Właściwie nie znam innego autora, który pisałby na ten temat. A to bardzo ważny temat w życiu każdego z nas: rodzina, narodziny dzieci, starzenie się rodziców, podtrzymywanie związku z drugą osobą, praca. To tematy, które zajmują każdego człowieka żyjącego na tej planecie. Wydaje mi się, że w moim przypadku wybór tematu był naturalny. Nie mogę sobie wyobrazić niczego innego, o czym chciałbym pisać.
WP: Dla jakiego czytelnika Pan kieruje swe książki? Do kobiety? Do mężczyzny? * * Tony Parsons :Zdecydowanie więcej kobiet czyta moje książki.
Mój wydawca przeprowadza bardzo skrupulatne badania rynkowe, z których wynika, że moimi czytelniczkami są kobiety – 60% do 40% mężczyzn. Tak, to kobiety są odbiorcami moich książek.
Pisanie książki to bardzo długi proces. Moją ulubioną żonę pisałem trzy lata. Żyję długo z tematem, o którym piszę, dlatego musi on być dla mnie ważny, musi być w nim coś, w co wierzę.
WP: Czyli inspirują Pana prywatne doświadczenia. * * Tony Parsons: Tak, jest w tym co piszę dużo mnie. I dużo prawdziwych zdarzeń. Ale najważniejsza jest dla mnie historia. Gdy piszę, wykorzystuję to, co zdarzyło się mnie lub komuś, kogo znam. W moich tekstach jest więc sporo prawdziwego życia, szczególnie zaś gdy piszę o kobietach. Rozmawiam z nimi, chcę, by to, co mówią moje bohaterki było jak najbardziej prawdziwe. Zbliżam się w tym niemal do reportażu. Jeśli chodzi o takie doświadczenia jak np. poronienie, ja nie umiałbym wymyślić słów, w jakich kobieta oddałaby to przeżycie.
WP: Dlaczego bohaterowie Pana książek mają tyle problemów ze stworzeniem dobrego związku? Dlaczego w ich przypadku najłatwiejsze wydaje się zniszczenie tego, na czym im w rzeczywistości bardzo zależy? * * Tony Parsons: Myślę, że bez konfliktu nie ma dramatu, a bez dramatu nie ma dobrej historii. Gdybym pisał o szczęśliwych ludziach nie stworzyłbym dobrej powieści.
Znamy to ze swego życia: przez lata sprawy układają się pomyślnie, a nagle coś się zmienia. Gdy opowiadam historię mogę zdecydować, co wybrać z całego spektrum zdarzeń. I to, co jest bardziej skomplikowane, jest też o wiele bardziej zajmujące dla czytelników.
WP: W Pana powieściach rodzice i dziadkowie są uosobieniem wartości rodzinnych. Czy uważa Pan, że w przeszłości było łatwiej mieć rodzinę i być w szczęśliwym związku, niż obecnie? * * Tony Parsons: Tak, było łatwiej. Starsze pokolenia nie miały tylu możliwości, ile my mamy. Rozstania się zdarzały, ale nie były tak powszechne. W mojej rodzinie był tylko jeden wujek, który się rozwiódł, rodzice jednego kolegi ze szkoły również się rozstali. I to wszystko. Ludzie w tamtych czasach byli ze sobą aż do śmierci.
Czasy się zmieniły. Mój ojciec nie był zaangażowany w wychowywanie mnie, pracował. W dzisiejszym świecie ojcowie są częścią procesu wychowawczego, nie są i nie chcą być skupieni tylko na karierze. Po urodzeniu dziecka kobiety chcą wrócić do pracy – gospodarka tak się zmieniła, że np. w przemyśle mężczyźni nie są tak bardzo potrzebni, ponieważ to kobiety są bardziej inteligentne i elastyczne.
WP: Dlaczego w swej powieści Mężczyzna i chłopiec tak mocno idealizuje Pan postać Harry’ego Silvera? To, co zrobił, jest tak naturalnym zachowaniem – opieką nad swoim dzieckiem. Jego żona przez lat robiła to samo, a może i więcej, ale nie doczekała się tak pozytywnej kreacji? * * Tony Parsons: Szanuję każdego samotnego rodzica, i kobietę, i mężczyznę. Poznając doświadczenia samotnego rodzica naturalnie stajemy po jego stronie. O tym jest moja powieść – o przeżyciach samotnego ojca.
Książka okazała się sukcesem, ponieważ opisywała rodzącą się relację ojca z dzieckiem. Powieść poruszyła czytelników, może nawet sprowokowała kilku ojców, by bardziej zaangażowali się w wychowywanie swoich dzieci.
WP: Pisze Pan o bolesnych doświadczeniach – rozstaniach, rozwodach i walce o prawo do opieki nad dzieckiem. Ale lubi Pan szczęśliwe zakończenia. * * Tony Parsons: Tak, lubię szczęśliwe zakończenia. I wierzę w szczęśliwe zakończenia. Ale zależy mi, by w powieści było to szczęśliwe zakończenie, które jest prawdopodobne. Jako autor mogę wybrać moment, w którym kończę swą historię. Chcę ją zamknąć w chwili, gdy zdarzenia zmierzają w dobrym kierunku.
WP: Czy następna książka będzie również o relacjach, związkach i rodzinie? Czy może zaskoczy Pan swych czytelników? * * Tony Parsons: Sądzę, że zaskakiwałem ich już wystarczająco. Akcja powieści Moja ulubiona żona rozgrywa się w Chinach, wcześniejsza powieść osadzona jest w realiach lat 70. Już to było dla czytelników dużym zaskoczeniem. Nie każdy musi podzielać moje zainteresowanie Azją i muzyką rockową. Decydując się na pisanie o Azji straciłem część swych odbiorców, których tamta rzeczywistość nie interesuje. Oni chcą czytać o świecie, który ich otacza i który znają. Mam nadzieję, że kolejna powieść mniej ich zaskoczy.
Rozmawiała Marta Buszko.