Tokarczuk na konferencji w Niemczech: "Kluczowe wybory. Demokracja albo ucieczka z Europy"
- Głosowanie za demokracją to głosowanie za społeczeństwem, z którego nikt nie jest wykluczony. Gdzie każdy, bez względu na kolor skóry czy orientację seksualną, znajdzie dla siebie miejsce – mówiła na konferencji prasowej Olga Tokarczuk.
Dusseldorf, piątkowe popołudnie, Instytut Heinricha Heinego, wielkiego niemieckiego poety, prozaika i filozofa. Trudno o lepsze miejsce na spotkanie z noblistką, niż ta wspaniała księgarnia w samym centrum jego rodzinnego miasta. – Czuję się jak gwiazda filmowa – żartuje Olga Tokarczuk, pozując do zdjęć.
(NIE)POLITYCZNA NOBLISTKA
Ale po chwili żarty się kończą. Pierwsza konferencja po nagrodzie Nobla, na której pojawiły się polskie media, nie mogła skończyć się tylko rozmową o literaturze. Nie dwa dni przed wyborami w Polsce, i nie z Olgą Tokarczuk. Już wczoraj, w pierwszej rozmowie dla polskich mediów – dla Wirtualnej Polski – stwierdziła, że "w obecnym kontekście politycznym" jej książki same stały się polityczne.
- Jeśli mówi pani, że trzeba głosować za demokracją, to co to w dzisiejszych czasach znaczy? – pytam noblistkę – albo co to znaczy głosować na nie-demokrację?
Głosować za demokracją to znaczy głosować za społeczeństwem, w którym każdy jego członek społeczeństwa znajdzie dla siebie miejsce i będzie mógł się realizować, bez względu na kolor skóry, płeć, poglądy, orientację seksualną. To znaczy głosować za społeczeństwem, z którego nikt nie jest wykluczony. To jest też głosowanie za moralnym, etycznym stosunkiem wobec środowiska, za zrównoważonym rozwojem, który uchroni nas przed grożącą nam katastrofą klimatyczną. Także za przynależnością do Wspólnoty Europejskiej – a ta jest dla mnie osobiście ważna – mówi Tokarczuk.
- To takie oczywiste sprawy, podstawowe – dodaje nagle. - Aż mi trochę głupio, że to mówię, ale może dwa dni przed wyborami trzeba powtarzać takie proste rzeczy.
Obserwujący relację na żywo na Facebooku Wirtualnej Polski czytelnicy zwracają uwagę, że powinno się noblistkę pytać o literaturę. Ale nastrój na sali jest szczególny. Nie tylko polskie, ale niemieckie i brytyjskie media pytają o Polskę. A sama pisarka wyraźnie nie ma z tym problemu.
Przeciwnie, jej słowa wybrzmiewają bardzo mocno, gdy mówi, że jest obywatelką Polski, która żyje w tym kraju i ma zamiar w nim dalej mieszkać ze swoją rodziną. Że polityka nie jest domeną polityków, ale wszystkich ludzi, wszystkich właśnie obywateli państwa polskiego.
I precyzuje: w niedzielę mamy "najważniejsze wybory od 1989 roku", od których wyniku zależy, czy Polska będzie krajem rządzonym demokratycznie, czy też oddzieli się od europejskiej wspólnoty demokratycznej i pójdzie w inną, nieokreśloną stronę.
- Bardzo niepokoi mnie upolitycznienie Trybunału Konstytucyjnego, deklaracja "wymiany elit", deklaracja przejęcia wolnych mediów. Niepokoją mnie próby zawłaszczania narracji historycznej – to wszystko są złe znaki i daję temu wyraz jako obywatelka - podkreśla.
LITERATURA ZMIENIA ŚWIAT
Po polityce przychodzi jednak czas na literaturę. I na wzruszenie Tokarczuk, że w jej mieście, we Wrocławiu, każdy, kto będzie miał przy sobie jej książkę, będzie mógł korzystać przez weekend z transportu publicznego za darmo. Na pochwałę dla miasta Krakowa, które posadzi na pustej działce 25 tysięcy drzew i nazwie wyrosły tam las "Prawiek" – od tytułu jej książki "Prawiek i inne czasy". - I to jest odpowiedź na pytanie, czy literatura zmienia świat – kwituje pisarka.
Nie byłoby zapewne Nobla dla Tokarczuk, gdyby nie tłumacze jej książek. – To okropny zawód, trudny i źle opłacany, ale to oni są komiwojażerami literatury i przenoszą ją między językami. I dlatego napisałam ostatnio duży tekst o tym, jak ważna jest to funkcja i jak tłumacz staje się często współautorem książki – podkreśla Tokarczuk.
- Dodam metaforycznie, że dla mnie rodziną jest pewien rodzaj uzgodnionej wspólnoty – ci, których chcemy uważać za rodzinę. I naturalną rodziną pisarza są tłumacze - zaznacza. Wymienia też "współautorów" swoich książek – ludzi, których spotkała na swojej drodze. - Są inspiracją, ale też [są współautorami – przyp. red.] bardziej dosłownie – umieszczam czasem ich historie wprost w moich książkach – przyznaje Tokarczuk.
NOBEL DLA EUROPY ŚRODKOWEJ. DRUGI Z RZĘDU
Drugi rok z rzędu literacką nagrodę Nobla dostał twórca z Europy Środkowej. - Byłam tym zaskoczona po deklaracjach, że Nobel będzie nagrodą światową. Ale cieszę się, bo mam wrażenie, że ostatnimi laty Europa Środkowa była zapomniana. Byliśmy takim kuzynem, który sprawa kłopoty. Ale wiem też, że Europa środkowa jest tyglem, gdzie się przewalają idee, a literatura jest traktowana bardzo poważnie. I mamy [tu w Europie Środkowej – przyp. red.] poczucie, że ta literatura może zmieniać świat – stwierdziła pisarka.
Dodała, że jej zdaniem książka "Bieguni" nie mogłaby zostać napisana przez autora spoza tego regionu. - Ponieważ w niej widać postromantyczne dziedzictwo i nieustanne przekraczanie granic – podkreśliła.
Dopytywana o metafizykę obecną w swoich powieściach odparła:
- Wydaje mi się, że nie da się opisać świata bez odrobiny czegoś metafizycznego. Żeby realizm zadziałał, trzeba czegoś, co rozpiera ramy powieści realistycznej. Przywołam tutaj "Czarodziejską Górę" (słynne dzieło Tomasza Manna), powieść uznawaną za realistyczną i opisaną w tej książce scenę seansu spirytystycznego. - To samo mamy w "Lalce" Bolesława Prusa, największej powieści polskiej, w której pojawia się metal lżejszy od powietrza. To dzięki tej scenie, bez której na pozór ta książka mogłaby się obejść, czujemy, że zyskuje na wartości.
Tokarczuk podkreśliła, że takie zabiegi stylistyczne są istotne w dzisiejszych czasach, gdy "na naszych oczach zmienia się definicja realizmu". - Mamy do czynienia z fakenewsami, zaciera się granica między prawdą i fałszem – zaznaczyła i podkreśliła, że "powieść to wyrafinowany sposób komunikacji".
- Uczy nas empatii. Dzięki powieści możemy przez jakiś czas żyć życiem innych ludzi i mieć szansę ich zrozumieć – dodała. Na koniec przyznała, że pracuje już nad nową książką.