"To nie są moje wielbłądy" czyli moda w PRL-u

Mówimy: PRL, myślimy: cenzura, propaganda, tajni współpracownicy, obowiązkowe pochody pierwszomajowe, kolejki w sklepach, kartki na mięso i cukier, talony na samochód, strajki... Ale moda? Czy w tych czasach, które prawie każdy postrzega jako szare i beznadziejne, mogła w ogóle istnieć jakaś moda? Przecież wszystkiego brakowało, najpierw z powodu wojennych zniszczeń, potem wskutek rozmaitych dziwnych prawideł funkcjonowania rynku; przecież socjalistyczna estetyka z definicji miała być niewymyślna, by nie powiedzieć: zgrzebna; przecież nawet nie bardzo było skąd czerpać wzory, bo jakiż był kontakt z ulicą paryską, berlińską czy mediolańską? A jednak... zapytajmy ludzi z pokolenia 40+, czy przez te dziesięć, dwadzieścia, czterdzieści lat przeżytych w ustroju słusznie minionym odziewali się wyłącznie w robocze drelichy albo bezkształtne szarobure wory z nieokreślonego rodzaju tkanin?

Jak dobrze wyglądać, gdy nic nie ma
Źródło zdjęć: © Pokaz mody, przełom lat 60. i 70. || PAP

/ 9Jak dobrze wyglądać, gdy nic nie ma

Obraz
© Pokaz mody, przełom lat 60. i 70. || PAP

Aleksandra Boćkowska, dziennikarka pracująca w ostatnich latach głównie dla czasopism kobiecych, u schyłku PRL była nastolatką. Z pomocą osób reprezentujących nieco starsze generacje udało jej się odbyć podróż w czasie śladami ówczesnej mody, której rezultaty zebrane są w książce noszącej intrygujący tytuł "To nie są moje wielbłądy" .

/ 9Biały kołnierzyk w ruinach

Obraz
© PAP

Jest rok 1945. Do zrujnowanych, spalonych, splądrowanych miast i miasteczek wracają ci, których wojenne losy rzuciły gdzieś daleko, napływają wygnańcy z terenów, które po wojnie zmieniły przynależność państwową. W takich warunkach, wiadomo, każdy wkłada na siebie to, co ma, choćby to była "wyciągnięta z gruzów lekko pikowana kołdra (...), spódnica z koca i związane papierowym sznurkiem łapcie". Ale już kilka miesięcy po wyzwoleniu stolicy fotograficzka Zofia Chomętowska robi słynne zdjęcie: na tle na wpół zburzonej kamienicy drewniana budka z napisem "Manicure, pedicure na miejscu", obok na zwalonym słupie przysiadła młoda kobieta w zgrabnej sukience z białym kołnierzykiem i rzędem białych guziczków na gorsie.

/ 9Feniks z popiołów Warszawy

Obraz
© Jadwiga Grabowska, dyrektor Mody Polskiej, przy pracy || PAP

Nie ma domu mody Hersego, do którego po wytworne toalety przyjeżdżały elegantki nawet z kresowych dworów. Zniknęły pracownie słynnych kuśnierzy, modniarek i szewców. Ale przecież "trzeba żyć normalnie, pełnią życia, na którą składa się także ubiór i uroda". Dlatego w jeszcze nie powstałej z gruzów stolicy Jadwiga Grabowska, przedwojenna dziennikarka prasy kobiecej, absolwentka paryskich kursów projektowania mody, zakłada mały sklepik odzieżowy, któremu nadaje wymowną nazwę Salon Mody Feniks. Sklepik przeistacza się w pracownię krawiecką, w której zaczynają się ubierać żony warszawskich notabli. Firma nie przeżyje rozpoczętej przez rząd walki z "prywaciarzami", ale jej założycielka dostanie państwową posadę, dzięki której w następnych dwóch dekadach będzie jedną z najbardziej znanych kobiet w kraju.

/ 9Polska moda przed Modą Polską

Obraz
© Jadwiga Grabowska przy pracy || PAP

Jeszcze zanim Grabowska zostanie dyrektorką artystyczną Mody Polskiej, na rynku pojawiają się pierwsze powojenne czasopisma poświęcone modzie (pierwsze jest "Moda i Życie Praktyczne", wychodzące w latach 1946-51, później przekształcone w "Kobietę i Życie"; od 1951 roku ukazuje się miesięcznik "Świat Mody") i zaczynają się odbywać regularne pokazy mody. W roli modelek występują czasem "robotnice tychże Zakładów Odzieżowych, biuralistki, rysowniczki", demonstrujące "modele estetyczne, praktyczne i eleganckie (...) z pięknych, barwnych kretonów, niedrogich jedwabi oraz wełenek 60- i 30-procentowych (...), z praktycznego i ogólnie noszonego aksamitu do prania". Co noszą modne Polki na przełomie wiosny i lata 1950? Odcinane w talii sukienki z dołem kloszowym, półkloszowym lub układanym w kontrafałdy, z małym, zapinanym pod szyję kołnierzykiem lub dekoltem w łódkę; przewiązane wąskim paskiem szmizjerki; eleganckie garsonki z rękawem 3/4 i wykładanym kołnierzem w kontrastowym kolorze; do tego pantofle na niskim
słupku z paskiem wokół kostki. Gdy wyjdą z mody, nie wyrzuci się ich do kosza ani nie potnie na szmaty - będą leżały w szafie, starannie poskładane, czekając na drugie życie... czasem i ćwierć wieku, kiedy córki ich pierwszych właścicielek zapragną się pokazać na swoich studniówkach w niepowtarzalnych spódnicach z wytłaczanej tafty albo aksamitnych princeskach...

/ 9Moda Polska dotrzymuje kroku Europie

Obraz
© Okładka magazynu "Moda i Życie Praktyczne"

W połowie lat 50 studenci łódzkiej PWSSP zyskują możliwość nauki projektowania ubioru; za kilka lat niektórzy z nich zasłyną jako filary coraz to nowych przedsiębiorstw odzieżowych. Na przykład utworzonej w 1958 roku Mody Polskiej, która będzie naszą wizytówką w Europie i zarazem świadectwem, że pod względem mody wcale tak bardzo od tej Europy nie odstajemy. Jej projektanci będą regularnie kursować do Paryża czy Londynu, przywożąc stamtąd kilogramy żurnali i najnowsze trendy, a jej modelki niejeden raz przespacerują się po tamtejszych wybiegach. W tym samym roku ukazuje się doskonały jak na owe czasy poradnik "Przewodnik elegancji" Jacqueline du Pasquier. Francuska ekspertka nie widzi przeciwwskazań, by do zasad ponadczasowej elegancji stosowali się także robotnicy czy rolnicy - może dlatego przetłumaczono tę pozycję, choć słowo "elegancja" tak mało przystaje do tez głoszonych przez zawziętych ideologów socjalizmu?

/ 9Salon już ubrany, a co z ulicą?

Obraz
© Okładka książki "Przewodnik elegancji"

Powiedzmy sobie prawdę: w Modzie Polskiej nie ubierają się wszyscy, nawet nie większość. To nie jest przedsiębiorstwo produkujące masową konfekcję; serie są krótkie, a ceny wysokie, nie na kieszeń przeciętnego przedstawiciela klasy robotniczej czy inteligencji pracującej. Toteż do sklepów ze znakiem firmowym jaskółki zaglądają głównie panie, a z czasem i panowie, ze środowisk, które zastąpiły przedwojenne "salony"; to establishment polityczny i gospodarczy, artyści, dziennikarze, nieliczni jeszcze wówczas lekarze z prywatnymi praktykami. A gdzie ubiera się reszta?

Póki nie ma zbyt dużego wyboru w sklepach, mieszkańcy Warszawy i paru innych większych miast zaopatrują się w odzież i dodatki na bazarach z zachodnimi "ciuchami", gdzie można upolować rzeczy niekoniecznie sensu stricto eleganckie, ale na pewno niebanalne. Pozostali radzą sobie na zasadzie: "Polak potrafi". Inspiracje jest gdzie znaleźć: "Świat Mody" już w latach 60. zamieszcza fotografie z pokazów Diora, Balmaina, Lapidusa, Courregesa, rubrykę mody z rysunkami utalentowanych grafików ma nawet tak ambitne czasopismo kulturalne, jak "Ty i Ja", a zdolna krawcowa umie na ich podstawie stworzyć niepowtarzalną sukienkę czy płaszczyk, choć na ogół z zupełnie innego materiału niż oryginał. "Swoją" krawcową ma prawie każda kobieta, chyba, że szyje sama - wtedy może korzystać z pomysłów zamieszczanych w "Wykrojach i Wzorach" (dodatku do "Kobiety i Życia") albo z porad, jakich na łamach "Przekroju" udziela "Lucynce" (Janinie Ipohorskiej) "Paulinka" (czyli Barbara Hoff). Brakuje nam modnej "ołówkowej" spódnicy? Z
męskich spodni zrobimy ją w mig! Nie ma w sklepach czarnych balerinek? Bierzemy białe tenisówki, obcinamy klapki z dziurkami na sznurowadła, pozostałość farbujemy czarnym tuszem i mamy supermodne pantofle o mało pociągającej nazwie "trumniaki"...

/ 9Zachód po polsku

Obraz
© Modelka Grażyna Hase, lata 60. || PAP

Nieliczni szczęśliwi posiadacze walut wymienialnych lub ich ekwiwalentu, bonów PeKaO, mogą kupować oryginalne zachodnie ubrania i tkaniny w sklepach dewizowych, nazwanych później Peweksami; bogatsi zaopatrzą się w nie w komisach za złotówki - ale w kwocie nieraz dwu-trzykrotnie większej, niż wynika to z przeliczenia walut. A przecież każdy, także niezamożny, nastolatek i młody człowiek marzy, by móc się ubrać tak, jak widziane na amerykańskim filmie (to nie pomyłka: obca kinematografia nie była w PRL zakazana) "dzieci-kwiaty"...

I już w połowie lat 60. szczecińska Odra zaczyna szyć odzież z polskich odpowiedników denimu, zwanych teksasem albo arizoną, wkrótce potem dołącza do niej legnicka firma Elpo. Co prawda krajowe teksasy nawet po szorowaniu pumeksem nie wyglądają na tak szlachetnie sprane, jak oryginalne rifle czy wranglery, ale mają tak samo pięknie rozszerzane nogawki, które można we własnym zakresie obszyć zamkiem błyskawicznym albo pasmanterią. A kiedy się w końcu zużyją, szyje się z nich stylową torbę. Do tego drewniaki z wierzchem z haftowanego teksasu, własnoręcznie wyszydełkowana kamizela lub ponczo z kolorowych włóczek - i zadajemy szyku na ulicach!

/ 9Kiedy nic nie ma, to i tak coś jest

Obraz
© Okładka magazynu "Moga i Życie Praktyczne"

Równie szybko odpowiadają polskie firmy odzieżowe na kolejne wyzwania mody. "Chłopki", czyli letnie sukienki z kwiaciastego kretonu, z bufiastymi rękawami, sznurowanym gorsem i falbanką u dołu; "bananówy", czyli długie spódnice zszywane z łukowatych klinów; spodniumy z bistoru... i można by jeszcze długo wymieniać. Ale nic nie przebije popularności kreacji, jakie od końca lat 60 tworzy dla Domów Towarowych Centrum Barbara Hoff. Po jej sukienki-płaszczyki z drobno prążkowanego sztruksu, letnie sukienki z surówki albo z bawełnianego trykotu, żakiety w stylu safari, kurteczki pikowane niczym robocze kufajki, zapinane na drewniane kołki i podbite podszewką w barwną "łączkę", jeździ się do Warszawy z całej Polski, nie zawsze wracając z przedmiotem pożądania, bo nigdy nie ma ich tyle, ile chętnych klientek.

/ 9Ostetecznie - kombinezon

Obraz
© Wydawnictwo Czarne

Mija siódma dekada XX wieku. Moda Polska, Cora, Telimena i inne firmy nadal szyją, ale w sklepach do wyboru albo pustki, albo kosmiczne kolejki. Modna Polka to Polka pomysłowa: spaceruje po ulicy w spódnicy "z pieluchowej tetry farbowanej w wielkich garach" i bluzeczce skleconej z pasów elastycznego bandaża połączonych szydełkową koronką. Z babcinej szafy wyciąga przedwojenną koszulę dziadka, przetarty kołnierzyk przerabia na stójkę, obcina mankiety, a w dół rękawów wszywa gumki. W ostateczności może włożyć "robotniczy kombinezon z kieszeniami na narzędzia" z jakąś barwną apaszką...

Dorota Tukaj/książki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]