"To nie są moje wielbłądy" czyli moda w PRL-u
Jak dobrze wyglądać, gdy nic nie ma
Mówimy: PRL, myślimy: cenzura, propaganda, tajni współpracownicy, obowiązkowe pochody pierwszomajowe, kolejki w sklepach, kartki na mięso i cukier, talony na samochód, strajki... Ale moda? Czy w tych czasach, które prawie każdy postrzega jako szare i beznadziejne, mogła w ogóle istnieć jakaś moda? Przecież wszystkiego brakowało, najpierw z powodu wojennych zniszczeń, potem wskutek rozmaitych dziwnych prawideł funkcjonowania rynku; przecież socjalistyczna estetyka z definicji miała być niewymyślna, by nie powiedzieć: zgrzebna; przecież nawet nie bardzo było skąd czerpać wzory, bo jakiż był kontakt z ulicą paryską, berlińską czy mediolańską? A jednak... zapytajmy ludzi z pokolenia 40+, czy przez te dziesięć, dwadzieścia, czterdzieści lat przeżytych w ustroju słusznie minionym odziewali się wyłącznie w robocze drelichy albo bezkształtne szarobure wory z nieokreślonego rodzaju tkanin?
Mówimy: PRL, myślimy: cenzura, propaganda, tajni współpracownicy, obowiązkowe pochody pierwszomajowe, kolejki w sklepach, kartki na mięso i cukier, talony na samochód, strajki... Ale moda? Czy w tych czasach, które prawie każdy postrzega jako szare i beznadziejne, mogła w ogóle istnieć jakaś moda? Przecież wszystkiego brakowało, najpierw z powodu wojennych zniszczeń, potem wskutek rozmaitych dziwnych prawideł funkcjonowania rynku; przecież socjalistyczna estetyka z definicji miała być niewymyślna, by nie powiedzieć: zgrzebna; przecież nawet nie bardzo było skąd czerpać wzory, bo jakiż był kontakt z ulicą paryską, berlińską czy mediolańską? A jednak... zapytajmy ludzi z pokolenia 40+, czy przez te dziesięć, dwadzieścia, czterdzieści lat przeżytych w ustroju słusznie minionym odziewali się wyłącznie w robocze drelichy albo bezkształtne szarobure wory z nieokreślonego rodzaju tkanin?
Aleksandra Boćkowska, dziennikarka pracująca w ostatnich latach głównie dla czasopism kobiecych, u schyłku PRL była nastolatką. Z pomocą osób reprezentujących nieco starsze generacje udało jej się odbyć podróż w czasie śladami ówczesnej mody, której rezultaty zebrane są w książce noszącej intrygujący tytuł "To nie są moje wielbłądy" .