Nie pamiętam imienia tej koleżanki ani powodu, dla którego weszłyśmy do sypialni jej rodziców, ale pamiętam, jak mi powiedziała, żebym nie skakała po łóżku, gdyż rodzice tego nie lubią.
– Chcesz powiedzieć, że twoja mama śpi tutaj razem z twoim tatą? – spytałam ze zdumieniem, ale także z odrobiną niesmaku.
– Jasne – odparła. – A co, twoi nie sypiają razem?
Zwiesiłam potulnie głowę pod jej niedowierzającym spojrzeniem.
– Ale z was cudaki – uznała.
Po tej wizycie podjęłam serię poważnych badań. Odwiedzałam kolejno domy znajomych dzieci (nie było ich wiele) i w przerwach między zabawami, przekąskami a oglądaniem telewizji sprawdzałam niby to przypadkiem, jak ich matki rozwiązują sprawę spania. W końcu musiałam przyznać, że moja rodzina rzeczywiście jest dziwna.
Uzbrojona w dane statystyczne, stanęłam przed obliczem matki.
Wtedy właśnie dokonałam kolejnego odkrycia, tego, które uwierało mnie, dręczyło i szydziło ze mnie przez całe dorastanie.
Moja matka tłumaczyła sny.
Odkrycie nie przyszło mi łatwo. Matka nie lubiła mówić o sobie i przez wszystkie lata mojego dzieciństwa doskonaliła sposoby odpierania niewygodnych pytań. Tym razem jednak postawiłam na swoim.
– Dlaczego nie sypiasz z tatą? – wypytywałam uparcie. – Albo chociaż ze mną, jak mama Malliki? Nie kochasz nas czy co?
Milczała tak długo, że już chciałam kolejny raz powtórzyć pytanie. Ale nagle zdecydowała się odpowiedzieć.
– Kocham was... – W jej głosie wyraźnie zgrzytnęła niechęć, nadając mu pewną szorstkość. – Nie sypiam z tobą ani z ojcem, gdyż mój zawód wiąże się ze snami. A jeśli ktoś jest ze mną w łóżku, to nic mi się nie śni.
„Mój zawód wiąże się ze snami”. Obracałam w głowie te słowa na wszystkie strony, bardzo zaintrygowana. Nie rozumiałam ich, a jednak już zdążyłam się w nich zakochać. Chciałam kiedyś móc je komuś powiedzieć. Z drugiej strony przerażały mnie, gdyż odsuwały matkę poza mój zasięg.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytałam, specjalnie przybierając gniewny ton.
Na jej twarzy pojawił się wyraz... nazwałabym go desperacją, gdybym potrafiła.
– Śnię za innych ludzi. I dzięki temu pomagam im żyć.
Nadal nie rozumiałam, ale twarz miała bladą i ściągniętą jak kokon, a jej dłonie kurczowo ściskały kolana. Nie miałam sumienia dłużej jej dręczyć; czyż nie przyznała tego, co najważniejsze: że nas kocha? Skinęłam głową na znak, że takie wyjaśnienie mi wystarcza.
Uśmiechnęła się z widoczną ulgą. Kiedy mnie przytuliła, wciąż wyczuwałam w jej ramionach napięcie.
– Może zdecydujesz, co byś chciała na obiad? Jeśli masz ochotę, ugotujemy coś razem.
Pozwoliłam sobie na zmianę tematu i wybrałam ravioli. Spróbowałam ich po raz pierwszy tamtego pamiętnego dnia w domu koleżanki. W domu rzadko jadaliśmy potrawy inne niż hinduskie; matka w ten sposób podtrzymywała więź z kulturą swego kraju. Nigdy przedtem nie przyrządzała ravioli, ale znalazła je w książce kucharskiej i resztę dnia spędziłyśmy na wałkowaniu, wycinaniu i nadziewaniu ciasta serem. Pierożki wyszły gniotowate, kuchnia wyglądała jak po przejściu huraganu: wszystko wysmarowane sosem, rozdeptane kawałki sera na podłodze, ale i tak miałyśmy nieziemską frajdę.
Podczas gotowania ravioli matka obróciła się do mnie i powiedziała (chociaż nie powtórzyłam jej słów koleżanki):
– Zapamiętaj sobie, Rakhi: to, że się różnisz od innych, nie oznacza, że jesteś cudakiem. Czasem zaskakiwała mnie czymś takim – komentując sprawy, o których nie mogła wiedzieć. Ale jej jasnowidzenie bywało zawodne. Przez całe lata stwarzało nam problemy, sprawiając, że nie miała pojęcia o wypadkach, które powinna znać, i sekretach, które pragnęłam jej wyznać, ale się nie odważyłam. Na przykład powód, dla którego odeszłam od Sonny’ego.
Przy obiedzie ojciec wyraził podziw dla pomysłowych kształtów pierożków i zauważył, że danie jest zarazem pyszne i pouczające. Posprzątał potem kuchnię, nucąc hinduską melodię przy szorowaniu zlewu dłońmi w odblaskowożółtych rękawiczkach. W naszej rodzinie to on był tym porządnickim, metodycznym, zawsze uprzejmym i muzykalnym. Matka – zamknięta w sobie, uparta, nieodpowiedzialna – nie potrafiłaby powtórzyć czysto dźwięku, nawet gdyby jej życie od tego zależało. A ja chciałam być dokładnie taka jak ona.