Trwa ładowanie...
fragment
15-04-2010 09:57

Tłumaczka snów

Tłumaczka snówŹródło: Inne
d1344n3
d1344n3

Nie pamiętam imienia tej koleżanki ani powodu, dla którego weszłyśmy do sypialni jej rodziców, ale pamiętam, jak mi powiedziała, żebym nie skakała po łóżku, gdyż rodzice tego nie lubią.
– Chcesz powiedzieć, że twoja mama śpi tutaj razem z twoim tatą? – spytałam ze zdumieniem, ale także z odrobiną niesmaku.
– Jasne – odparła. – A co, twoi nie sypiają razem?
Zwiesiłam potulnie głowę pod jej niedowierzającym spojrzeniem.
– Ale z was cudaki – uznała.
Po tej wizycie podjęłam serię poważnych badań. Odwiedzałam kolejno domy znajomych dzieci (nie było ich wiele) i w przerwach między zabawami, przekąskami a oglądaniem telewizji sprawdzałam niby to przypadkiem, jak ich matki rozwiązują sprawę spania. W końcu musiałam przyznać, że moja rodzina rzeczywiście jest dziwna.
Uzbrojona w dane statystyczne, stanęłam przed obliczem matki.
Wtedy właśnie dokonałam kolejnego odkrycia, tego, które uwierało mnie, dręczyło i szydziło ze mnie przez całe dorastanie.
Moja matka tłumaczyła sny.

Odkrycie nie przyszło mi łatwo. Matka nie lubiła mówić o sobie i przez wszystkie lata mojego dzieciństwa doskonaliła sposoby odpierania niewygodnych pytań. Tym razem jednak postawiłam na swoim.
– Dlaczego nie sypiasz z tatą? – wypytywałam uparcie. – Albo chociaż ze mną, jak mama Malliki? Nie kochasz nas czy co?
Milczała tak długo, że już chciałam kolejny raz powtórzyć pytanie. Ale nagle zdecydowała się odpowiedzieć.
– Kocham was... – W jej głosie wyraźnie zgrzytnęła niechęć, nadając mu pewną szorstkość. – Nie sypiam z tobą ani z ojcem, gdyż mój zawód wiąże się ze snami. A jeśli ktoś jest ze mną w łóżku, to nic mi się nie śni.
„Mój zawód wiąże się ze snami”. Obracałam w głowie te słowa na wszystkie strony, bardzo zaintrygowana. Nie rozumiałam ich, a jednak już zdążyłam się w nich zakochać. Chciałam kiedyś móc je komuś powiedzieć. Z drugiej strony przerażały mnie, gdyż odsuwały matkę poza mój zasięg.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytałam, specjalnie przybierając gniewny ton.
Na jej twarzy pojawił się wyraz... nazwałabym go desperacją, gdybym potrafiła.
– Śnię za innych ludzi. I dzięki temu pomagam im żyć.
Nadal nie rozumiałam, ale twarz miała bladą i ściągniętą jak kokon, a jej dłonie kurczowo ściskały kolana. Nie miałam sumienia dłużej jej dręczyć; czyż nie przyznała tego, co najważniejsze: że nas kocha? Skinęłam głową na znak, że takie wyjaśnienie mi wystarcza.
Uśmiechnęła się z widoczną ulgą. Kiedy mnie przytuliła, wciąż wyczuwałam w jej ramionach napięcie.
– Może zdecydujesz, co byś chciała na obiad? Jeśli masz ochotę, ugotujemy coś razem.

Pozwoliłam sobie na zmianę tematu i wybrałam ravioli. Spróbowałam ich po raz pierwszy tamtego pamiętnego dnia w domu koleżanki. W domu rzadko jadaliśmy potrawy inne niż hinduskie; matka w ten sposób podtrzymywała więź z kulturą swego kraju. Nigdy przedtem nie przyrządzała ravioli, ale znalazła je w książce kucharskiej i resztę dnia spędziłyśmy na wałkowaniu, wycinaniu i nadziewaniu ciasta serem. Pierożki wyszły gniotowate, kuchnia wyglądała jak po przejściu huraganu: wszystko wysmarowane sosem, rozdeptane kawałki sera na podłodze, ale i tak miałyśmy nieziemską frajdę.
Podczas gotowania ravioli matka obróciła się do mnie i powiedziała (chociaż nie powtórzyłam jej słów koleżanki):
– Zapamiętaj sobie, Rakhi: to, że się różnisz od innych, nie oznacza, że jesteś cudakiem. Czasem zaskakiwała mnie czymś takim – komentując sprawy, o których nie mogła wiedzieć. Ale jej jasnowidzenie bywało zawodne. Przez całe lata stwarzało nam problemy, sprawiając, że nie miała pojęcia o wypadkach, które powinna znać, i sekretach, które pragnęłam jej wyznać, ale się nie odważyłam. Na przykład powód, dla którego odeszłam od Sonny’ego.

Przy obiedzie ojciec wyraził podziw dla pomysłowych kształtów pierożków i zauważył, że danie jest zarazem pyszne i pouczające. Posprzątał potem kuchnię, nucąc hinduską melodię przy szorowaniu zlewu dłońmi w odblaskowożółtych rękawiczkach. W naszej rodzinie to on był tym porządnickim, metodycznym, zawsze uprzejmym i muzykalnym. Matka – zamknięta w sobie, uparta, nieodpowiedzialna – nie potrafiłaby powtórzyć czysto dźwięku, nawet gdyby jej życie od tego zależało. A ja chciałam być dokładnie taka jak ona.

d1344n3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1344n3