WSTĘP
Sobota 6 lipca 1957 roku nie była dniem, który po latach wywołałby jakieś szczególne wspomnienia. W Liverpoolu wszystko wyglądało tak, w jak każdy inny letni dzień. Wakacje miały trwać jeszcze do końca sierpnia, nic więc dziwnego, że ulice i przedmieścia pełne były znudzonych nastolatków, bezskutecznie szukających sposobu na zabicie czasu. Niektórzy całymi godzinami przesiadywali w knajpkach, "dokarmiając" stające tam szafy grające. Oczywiście żaden z nich nie miał ochoty słuchać radia - całymi dniami z głośników dobywało się bowiem nudne buczenie orkiestr tanecznych i tęskne pojękiwania rozmaitych szansonistów. Dzień jak co dzień...
John Lennon, 17-letni uczeń jednej z liverpoolskich szkół artystycznych, pewnego dnia znalazł jednak sposób na oszukanie wszechobecnej nudy. Tym sposobem był rockn
roll. Jego grający modną podówczas muzykę skiffle zespół The Quarry Men dawał "koncerty", jeśli tylko znalazł się ktoś chętny, by ich posłuchać. Ale 6 lipca John nie zwrócił uwagi na to, że tym razem występ jego grupy oglądał z uwagą nowy widz. Po koncercie znajomy Johna, Ivan Vaughan, powiedział mu, że ktoś chciałby się z nim spotkać. W ten sposób na arenę wydarzeń wkroczył Paul McCartney. I tak sobota 6 lipca 1957 roku okazała się jedną z najważniejszych dat w historii muzyki popularnej.
Połowa lat pięćdziesiątych to początek mającej swe korzenie za Oceanem rewolucji, która z czasem już na zawsze oddzieli od siebie dwa pokolenia. Po raz pierwszy młodość przemówiła wówczas własnym głosem. Wraz z muzyką rockn
rollową narodzili się pierwsi nastolatkowie. Dla Lennona, McCartneya i milionów ich rówieśników Elvis Presley był kimś na kształt zbawiciela, zdolnego wyrwać ich z otchłani szarości codziennego życia. Mógł też nadać temu życiu nowy wymiar. Ale już po kilku następnych latach rockn
rollowa euforia odchodziła w zapomnienie. Elvis poszedł do wojska, a z czasem stał się karykaturą samego siebie. Buddy Holly zginął w katastrofie lotniczej. W Stanach pojawiły się oczywiście nowe gwiazdy. Ich twórczość bardzo ściśle nawiązywała jednak do starych, sprawdzonych wzorców muzyki "lekkiej, łatwej i przyjemnej". Jeszcze gorzej wypadały ich brytyjskie odpowiedniki. Wydawało się, że ci, którzy wierzyli, iż rockn
roll będzie czymś więcej niż tylko sezonową modą, wykazali krańcową naiwność. Dla Lennona i
McCartneya, którzy zdążyli połknąć tego bakcyla, było już jednak za późno...
Gdy pod koniec roku 1962 debiutancki singiel Beatlesów "Love Me Do" powoli wspinał się a szczyty brytyjskich list przebojów, większość słuchaczy sądziła, iż ma do czynienia z kolejną "sensacją jednej nocy". Niewielu wiedziało o tym, że debiut ów poprzedziły lata ciężkiej pracy nad własnym stylem i warsztatem, z mglistą nadzieją na to, iż ktokolwiek w rodzinnym Liverpoolu potraktuje kiedyś zespół poważnie. Niewielu miało też pojęcie o wyczerpujących, siedmiogodzinnych maratonach w klubach przy hamburskiej Reeperbahn, które uczyniły z Beatlesów wykwalifikowanych scenicznych rzemieślników. A już na pewno nikt nie mógł wiedzieć, że wciągu najbliższych siedmiu lat pojęcie "kultury masowej" zostanie drastycznie przewartościowane. I że przyczyni się do tego niemal każdy aspekt działalności The Beatles - ich muzyka, stroje, fryzury, zachowanie, okładki płyt, stosunek do życia... To wszystko złoży się na definicję epoki...
Przypomnijmy sobie dwa kluczowe wydarzenia lat sześćdziesiątych - zabójstwo prezydenta Johna F. Kennedy`ego i pierwsze kroki Neila Armstronga na Księżycu. A co było pomiędzy? Początek "Beatlemanii", występ Beatlesów w programie Eda Sullivana, ich podbój Ameryki, występ na Royal Variety Show, ordery MBE, skandal wokół stwierdzenia "jesteśmy bardziej popularni niż Jezus Chrystus", "Żółta Łódź Podwodna" i "Sierżant Pieprz", premiera "All You Need Is Love" - pierwsza ogólnoświatowa telewizyjna transmisja satelitarna, Maharishi, akcja "Bed-In", problemy z narkotykami... można by tak wymieniać w nieskończoność aż do pożałowania godnego końca w roku 1970. Kolejne etapy działalności The Beatles wyznaczały ścieżkę, po której podążało całe ówczesne pokolenie. Dla wielu ludzi - również dla tych, którzy urodzili się później - lata sześćdziesiąte stanowiły dekadę niezwykłą z tego tylko powodu, ze naznaczyło ją piętno geniuszu Beatlesów.
Wpływ, jaki zespół wywarł na muzykę popularną, jest oczywiście ogromy i trudny do przecenienia. Ten wpływ zdolny był wypełnić wielką lukę, jak powstała po zakończeniu przez grupę działalności. Prawie każdy znaczący kompozytor ostatnich 20 lat jako swą główną inspirację wymienia dokonania Lennona i McCartneya. Producenci określają jako przełomowe efekty studyjnej współpracy Beatlesów i George
a Martina. Są też tacy, którzy w swych pochwałach nie znają żadnego umiaru... częło się teraz mieszać i płynąć - a w tych oparach kadzidła i monotonnej recytacji czuło się wyraźnie nagłe zniekształcenie powodujące zmianę ostrości wizji; aczkolwiek nie budziło ono niepokoju, wszyscy czuliśmy się dość swobodnie. Być może tak nas uspokoiły słowa Akkada, który powiedział: - To nie potrwa długo - kiedy dojrzał wyraźne oznaki zmagań z narkotykiem.
A potem, omiótłszy wzrokiem nasze twarze, dodał: - Nie odrywajcie oczu od węża Ofisa. - Wpatrywałem się więc w węża z usilną żarliwością pilota, który wygląda drogi w spowitym mgłą ujściu rzeki; po trosze wskutek ograniczenia widoczności, a po trosze oddziaływania przyjętego narkotyku. Wszystko teraz wzbijało się i opadało, chybotało, zlewało i rozpływało. Nawet ten starożytny wąż rozrósł się jakby dwukrotnie, żeby zaprezentować się nam wyraźniej, żeby lepiej zapanować nad tą ceremonią. Należy jednak z pewnš rozwagą przyjmować wszelkie moje relacje z tej części wieczoru - albowiem zostaliśmy niewątpliwie, w sposób godny ubolewania, odurzeni wypitą ?