W 1926 roku na premierze „Dni Turbinów”, sztuki Michaiła Bułhakowa poświęconej rosyjskiej inteligencji, wiele osób na widowni zemdlało, rozpoznając na scenie swoje własne losy.
Michaił Bułhakow 18 kwietnia 1930 roku zjadł obiad w swoim moskiewskim mieszkaniu, po czym jak zwykle położył się, by uciąć sobie drzemkę. Wkrótce jednak zbudził go dzwonek telefonu. Kiedy wziął do ręki słuchawkę, głos po drugiej stronie zapytał: „Michaił Afanasjewicz Bułhakow?” Gdy pisarz odpowiedział twierdząco, usłyszał: „Będzie z wami rozmawiał towarzysz Stalin”. Zaraz potem w słuchawce rozbrzmiał głos z wyraźnym gruzińskim akcentem – na linii był rzeczywiście dyktator.
Rozmowa – podczas której Stalin bawił się z pisarzem niczy m kot z myszką, jak to miał w zwyczaju, rozmawiając z niektórymi rosyjskimi twórcami należącymi do artystycznej elity – dotyczyła sztuki Bułhakowa „Dni Turbinów”. Historyczne realia, na których opiera się utwór, są jeszcze bardziej pogmatwane, a losy trojga bohaterów sztuki mogą być odczytane jako swoisty szyfr lub, jeśli ktoś woli, rodzaj dramatycznego kodu DNA obrazującego ówczesną rzeczywistość w Związku Radzieckim. Teraz londyński National Theatre przypomina tę sztukę pod jej oryginalnym tytułem „Biała gwardia”.
Sekretarz bił brawo
To dopiero trzecia brytyjska inscenizacja tego dramatu, a pierwsza od upadku Związku Radzieckiego, mimo że „Dni Turbinów” były najbardziej popularną rosyjską sztuką teatralną w latach 30. Z okazji pięćsetnego przedstawienia w czerwcu 1934 roku Wasilij Sachnowski, zastępca dyrektora Moskiewskiego Akademickiego Teatru Artystycznego, pisał do Bułhakowa : „»Dni Turbinów« to nowa »Mewa«”. Autorowi poradzono jednak, aby po przedstawieniu nie wychodził na scenę, bo mogłoby to zostać odczytane jako „manifestacja”.
Will Self
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.