Tęczowe San Francisco
"Tęczowe San Francisco" Alysii Abbott to nie tylko historia Steve'a Abbotta, biseksualnego poety i działacza LGBT, który próbuje wychowywać swoją córkę w nowej, zmieniającej się błyskawicznie rzeczywistości. To również opowieść o artystycznej bohemie, mniejszościach seksualnych, które zaczynają walczyć o swoje prawa - a przede wszystkim o prawo do życia "po swojemu"; to portret San Francisco, które stało się mekką dla "wyrzutków", ludzi szukających akceptacji, miłości i wolności, odcinających się od konserwatywnego społeczeństwa.
W poszukiwaniu wolności
To opis kolorowych lat 70. i 80. XX wieku, pięknych, beztroskich - na których cieniem położyła się epidemia AIDS.
''Musiałem zapłacić swoje''
Alysia Abbott przeprowadziła się wraz z ojcem do San Francisco, gdy w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych w tragicznych wypadku samochodowym zginęła jej matka. Steve Abbott w swoich dziennikach wyjawiał, że już wcześniej interesował się mężczyznami - a jego żona nie tylko o tym wiedziała, ale i sama zachęcała go podrywania chłopaków w barach. Nie wszyscy jednak mieli podobne podejście; gdy Abbott postanowił się ujawnić, spotkał się z niechęcią, wrogością, a wielu znajomych całkowicie się od niego odsunęło.
- Musiałem zapłacić swoje. Straciłem przyjaciół - wyznawał. Spokoju szukał w liberalnym San Francisco, mekce dla "wyrzutków", schronieniu homoseksualistów.
- Wielu mieszkańców, jeśli nie było hipisami, to podzielało ich zamiłowanie do eksperymentów i swobody wyrażania się. Przypadkiem wielu było gejami - opisuje Abbott dzielnicę Castro, miejsce, w którym postanowili osiąść na dłużej.
Mekka mniejszości seksualnych
Abbott wspomina, że homoseksualiści "zajmowali" całe dzielnice, "tworząc cygańskie układanki"; miasto cieszyło się prawdziwą sławą w Stanach, toteż z czasem odnotowano "coraz większy napływ do San Francisco zdeklarowanych gejów".
- W 1972 roku w pierwszej gejowskiej paradzie równości maszerowały cztery tysiące osób. W 1976 udział wzięło sto dwadzieścia tysięcy, w tym tata i ja siedząca u niego na barana. Nowi mieszkańcy zmienili oblicze miasta, spędzali weekendy w Castro, ciesząc się lunchem w kawiarni Patio, wystając grupkami przed barem Twin Peaks - pisze w swojej książce Abbott. Ale, naturalnie, nie wszyscy patrzyli na homoseksualistów przychylnie.
Krucjata Anity Bryant
Jedną z największych przeciwniczek mniejszości seksualnych była Anita Bryant z Florydy, rzeczniczka firmy sprzedającej cytrusy, która twierdziła, że robi to wszystko, by "ratować dzieci"; tak zresztą nazwała swoją kampanię.
- Stała się znana w całej Ameryce, gdy zaprotestowała przeciwko ustawie o prawach obywatelskich zakazującej dyskryminacji homoseksualnych kobiet i mężczyzn w Miami-Dade County - pisze Abbott. - Anita Bryant, ewangeliczka, matka czworga dzieci, nie zamierzała tego tolerować. Bryant twierdziła, że prawa przyznane społeczności gejowskiej podważają amerykańskie wartości i są zagrożeniem dla dzieci.
Według niej homoseksualiści "byli szkodliwi", gdyż uzurpowali sobie "prawo do mówienia naszym dzieciom, że istnieje alternatywny sposób na życie".
- Aby temu zapobiec, poprowadzę krucjatę, jakiej ten kraj jeszcze nie widział - zapewniała na łamach gazet.
Walka o głosy
Początkowo Bryant odnosiła spektakularne sukcesy. Pojawiała się na manifestacjach i bez problemu zdobywała nowych słuchaczy. Udało się jej przekonać mieszkańców Miami-Dade County, by zagłosowali za uchyleniem ustawy o prawach gejów i powołała pierwszy krajowy ruch antygejowski. Ale jej działania miały też inny, odwrotny od zamierzonego skutek.
- Bryant nie przewidziała, jak bardzo jej walka przeciw prawom homoseksualistów przysłuży się ruchom gejowskim. Dzięki jej zaangażowaniu temat stał się szeroko dyskutowany oraz doprowadził do zjednoczenia społeczności - wspomina Abbott. - Geje i lesbijki, którzy przedtem dzielili się według płci, teraz stawiali czoło wspólnemu zagrożeniu. Rozpoczęły się demonstracje, powstawały organizacje gejowskie, które zaczęły angażować się w politykę.
- Jako że głosy gejowskie stanowiły dwadzieścia procent wszystkich głosów w San Francisco, władze nie mogły lekceważyć wyborców - pisze Abbott. - Wybrany w 1975 roku burmistrz George Moscone został pierwszym amerykańskim burmistrzem mianującym zadeklarowanych gejów i lesbijki na stanowiska we władzach. 2 sierpnia 1977 roku, po kilku nieudanych kampaniach, pierwszego zadeklarowanego geja wybrano na publiczne stanowisko w Kalifornii. Harvey Milk został członkiem Rady Miasta.
Obywatel Milk
Konflikt nabierał na sile. Zwiększała się liczba ataków na homoseksualistów, którzy, w obronie własnej, "zaczęli więc nosić policyjne gwizdki i organizować uliczne patrole". Anita Bryant wciąż prowadziła swoje antygejowskie kampanie.
- Szanujący Boga Amerykanie nie będą się już poddawać opresyjnym rządom walczącej, politycznie zorganizowanej amoralności - opowiadała przed kamerami. Nienawiść do mniejszości seksualnych zbierała coraz bardziej krwawe żniwo.
27 listopada 1978 roku, prasa doniosła, że burmistrz George Moscone i radny Harvey Milk zostali zastrzeleni - napastnikiem był radny Dan White. Wyrok sądu wzbudził ogromne kontrowersję; White'a skazano raptem na pięć lat więzienia, bo w sądzie przyjęto absurdalne wytłumaczenie obrony.
- W noc przed zabójstwami White nie spał, jadł babeczki i pił colę - pisze Abbott. - Prawnicy White’a bronili go, twierdząc, że dieta złożona ze słodyczy i coli doprowadziła go do ataku. Choć przecież przecisnął się przez okno w piwnicy ratusza, czterokrotnie strzelił do George'a Moscone'a, przeładował broń, przeszedł przez korytarz i władował pięć nabojów w Harveya Milka, ostatni z bardzo bliska, Dana White'a skazano za zabójstwo pod wpływem silnego wzruszenia, dając mu najlżejszy możliwy wyrok.
Jednak, jak sądzili niektórzy, sprawiedliwości i tak stało się zadość - gdy po pięciu latach White wyszedł z więzienia, popełnił samobójstwo.
Życie z tajemnicą
Alysia Abbott, wychowywana przez ojca, który zdecydowanie wolał towarzystwo mężczyzn - i nigdy się z tym nie krył - nie była wcale odosobnionym przypadkiem.
- Tak naprawdę w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wiele dzieci miało homoseksualne matki lub ojców, a czasem oboje rodziców - twierdziła. - Bardzo często wychowywali oni dzieci z heteroseksualnymi partnerami, zanim pogodzili się ze swoją orientacją. Przyznawała jednak, że choć kochała ojca, dla niej samej ta sytuacja była męcząca; czuła się gorsza od rówieśników, zmuszona do ukrywania przed nimi tej "strasznej tajemnicy".
- Dorastanie dziecka wychowywanego przez homoseksualnego rodzica w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych oznaczało życie w otoczeniu tajemnic - wspomina. - Ja na przykład trzymałam w sekrecie fakt istnienia chłopaków taty przed znajomymi, nauczycielami i członkami rodziny, którzy, choć podejrzewali lub wiedzieli, że ojciec jest gejem, to nie chcieli znać szczegółów.
Epidemia AIDS
Kres tej swobodzie obyczajowej i seksualnej wolności na początku położyły kolejne zmasowane ataki konserwatystów i, przede wszystkim, epidemia AIDS
- Za okrutną obojętność uważano to, że prezydent Ronald Reagan nie ogłosił publicznie epidemii aż do końca swojej drugiej kadencji, kiedy dwadzieścia tysięcy Amerykanów zdążyło już umrzeć - pisze Abbott, dodając, że choroba zupełnie zmieniła życie mniejszości seksualnych w latach osiemdziesiątych.
- Między 1983 a1985 rokiem liczba Amerykanów chorych na AIDS wzrosła z tysiąca trzystu do dwunastu tysięcy, ale San Francisco jako pierwsze miasto doświadczyło epidemicznych rozmiarów tej choroby. Kiedy w 1985 roku wprowadzono pierwsze testy na HIV, niemal połowa gejów w SF była już zakażona - wspomina.
Wkrótce dowiedziała się, że jej ojciec również został zakażony.
''Choroba dewiantów i narkomanów''
W latach osiemdziesiątych wiedza na temat AIDS była znikoma; nie wiedziano, w jaki sposób się przenosi, jak można się zarazić. Dopiero koło 1985 roku, kiedy epidemia zebrała kolejne żniwo, przestano ją nazywać "chorobą homoseksualistów i dewiantów, narkomanów i rozwiązłych gejów".
- Chorowali zarówno sławni, jak i "niewinni", ludzie z sąsiedztwa - pisze Abbott. - Media zaczęły poświęcać chorobie więcej uwagi, ale niestety wiedza o HIV była wciąż bardzo niewielka, nawet wśród ekspertów. Wielu Amerykanów wciąż myślało, że mogą się zarazić, używając tej samej toalety lub szklanki co nosiciel HIV. Według jednego z badań większość Amerykanów popierała izolowanie pacjentów z HIV.
Lęk przed nieznanym wywoływał strach i przemoc.
- W latach 1985 i 1986 liczba aktów agresji przeciwko gejom wzrosła w Stanach o czterdzieści dwa procent.
Śmiertelne żniwo
Pod koniec lat osiemdziesiątych sytuacja nie uległa zmianie, a choroba wciąż przetrzebiała społeczności gejowskie. Jak pisała Alysia, w 1985 roku w Stanach Zjednoczonych odnotowano 15 527 zgłoszonych przypadków choroby. Trzy lata później liczba ta zwiększyła się do 82 764 przypadków.
- Choć w gazetach pojawiały się artykuły o kłócących się badaczach i ekspertach od epidemii oraz biurokratach dyskutujących nad sposobami postępowania (niektórzy uważali, że pacjentów z AIDS trzeba tatuować, by ich oznaczyć), niewiele uwagi poświęcano tym, którzy naprawdę żyli z chorobą, szczególnie tym cierpiącym w jej ostatnich fazach - pisze. - Często porzuceni przez rodziny chorzy musieli polegać na przyjaciołach i partnerach, by ktoś się nimi opiekował w ostatnich miesiącach życia. Inni mogli polegać tylko na opiece społecznej, która zawodziła, więc lądowali bez domu, na ulicy.
Sonia Miniewicz/ksiazki.wp.pl