Polska Izba Książki (PIK) pozytywnie ocenia pomysł Ministerstwa Edukacji nieodpłatnego użyczania uczniom z rodzin uboższych podręczników szkolnych w ramach resortowego programu „Tani podręcznik”, jednak do innych pomysłów np. obniżenia cen książek odnosi się z dystansem.
Jak mówi prezes PIK, przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK Piotr Marciszuk, wydawcy od dawna zgłaszali, że problemem nie jest cena podręcznika, tylko jego niedostępność dla rodzin najbiedniejszych.
– Pozytywne jest też to, że zachowana została zasada, że wyboru podręcznika spośród wszystkich dostępnych dokonuje szkoła. Niepokoi jednak, że ma możliwość wyboru tylko jednego podręcznika do jednego przedmiotu w ramach danej szkoły – uważa Marciszuk.
Jego zdaniem, uniemożliwi to nauczycielom pracowanie z różnymi uczniami z różnymi podręcznikami, w zależności od ich potrzeb i poziomu wiedzy. Przypomniał przy tym, że na przykład w liceach ogólnokształcących klasy mają różne profile i trudno by nauczyciel uczył z tego samego podręcznika uczniów w klasie matematycznej i humanistycznej.
Marciszuk zauważył także, że cykl edukacyjny w polskiej szkole jest 3-letni, a podręczniki wybrane przez szkołę mają być wymieniane co 4 lata. Według niego, oznacza to, że poprawione, zaktualizowane lub zmienione wersje podręczników będą mogły się pojawiać na rynku dopiero po 6 latach.
Prezes PIK zaznaczył, że najtrudniej odnieść mu się do sprawy proponowanych przez resort przetargów wojewódzkich na zakup podręczników dla uczniów z rodzin uboższych, gdyż informacje przekazane przez resort na ten temat są zbyt ogólnikowe.
Według Marciszuka, przetarg nie bardzo może dotyczyć wyboru książek ze względu na ich cenę, gdyż tytuły mają wybierać szkoły. Jego zdaniem, organizowanie przetargu na dystrybucję na poziomie województw też nie obniży ceny podręczników, gdyż brak jest odpowiedniej sieci dystrybucyjnej na poziomie województw.
– Trzeba komuś zapłacić za wykonanie takich prac jak pakowanie książek, transport, przyjęcie zapłaty itd. – wyliczał prezes PIK.
Mariusz Jan Radło z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową zauważył z kolei, że obecną cenę podręczników można obniżyć tylko poprzez obniżenie jakości merytorycznej książek.
W efekcie wymusi konieczność dokupowania przez uczniów dodatkowych pomocy naukowych. Inna możliwa metoda obniżenia ceny to obniżenie jakości technicznej książek, a co za tym trwałości (np. zamiast książek zszywanych klejone). Przypomniał, że wydawcy nie mają wpływu na ceny papieru, druku i dystrybucji.
Zdaniem redaktora naczelnego „Biblioteki Analiz” Jakuba Frołowa, ceny podręczników wydają się wysokie gdyż są kupowane raz do roku przed lub po wakacjach, które też są kosztowne.
– Gdyby jednorazową wysoką kwotę, którą trzeba zapłacić rozłożyć na 12 miesięcy nie wydaje się ona już taka wysoka – przekonywał.
Według Frołowa, proponowany przez resort edukacji program „Tani podręcznik” spowoduje zniknięcie z rynku dużej liczby księgarń. Tymczasem – jego zdanie – są one potrzebne m.in. po to by uczniowie mogli kupić dodatkowe pomoce do nauki: zeszyty ćwiczeń, lektury, atlasy, mapy. Przypomniał też on, że w księgarniach można dokupować potrzebne książki przez cały rok, np. w sytuacji, gdy uczeń zgubi podręcznik lub zniszczy go.
Zgodnie z ogłoszonymi we wtorek planami resortu edukacji, dzieciom w zerówkach i klasach I-III szkoły podstawowej będą nieodpłatnie udostępniane nowe podręczniki; na tym etapie nauki są to przede wszystkim ćwiczenia, w których uczniowie piszą i rysują. Podręczniki dla starszych uczniów będą kupowane raz na cztery lata i tyle czasu powinny służyć uczniom. Środki na zakup podręczników mają pochodzić z Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS); w latach 2007-2015 to kwota prawie 2,4 mld zł.