Tajemniczy tatuaż to nie wszystko. Śmierć "Cygana" wciąż budzi kontrowersje
Boks, przestępstwa, afera podkarpacka i tajemnicze samobójstwo. Wszystko to jest częścią życiorysu Dawida "Cygana" Kosteckiego, który z jednej strony był kojarzony z mistrzowskimi pasami bokserskimi, a z drugiej - ze zorganizowaną grupą przestępczą. Zdaniem prokuratury Kostecki w sierpniu 2019 r. powiesił się w więziennej celi, leżąc na łóżku pod kocem. Autor biografii "Cygana" stawia teraz tę sprawę w nowym świetle.
Dzięki uprzejmości wyd. SQN publikujemy fragment książki "Dawid ‘Cygan’ Kostecki. Uliczny fighter" Mateusza Fudali. Książka ukaże się 25 stycznia.
Kapuś
Śledztwo prokuratury było prowadzone w sprawie o czyny podpadające pod trzy artykuły kodeksu karnego: doprowadzania namową lub z pomocą Dawida Kosteckiego do targnięcia się na własne życie, znęcania się psychicznego i fizycznego oraz niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy Służby Więziennej w związku ze zdarzeniem. Pod koniec kwietnia 2020 roku prokurator Anna Domańska postanowiła o jego umorzeniu.
Samo postanowienie o umorzeniu to kilkudziesięciostronicowy dokument, w którym opisano przeprowadzone czynności, takie jak m.in. oględziny celi, zwłok, pozyskanie pełnej dokumentacji, w tym także medycznej, i przeprowadzenie sekcji. Zabezpieczono również nagrania z monitoringu oraz rozmów telefonicznych. Opisane zostały m.in. sekcja zwłok oraz przesłuchania kilkudziesięciu świadków, w tym członków rodziny Kosteckiego, pracowników Służby Więziennej, osadzonych (także z innych miast), funkcjonariuszy (tych z Ministerstwa Sprawiedliwości również). Po analizie materiału "jednoznacznie ustalono", że do śmierci Kosteckiego nie przyczyniły się osoby trzecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Patryk Vega ujawni taśmy z politykami. Zdradził, skąd je ma i co na nich będzie
(...)
Tajemnicza kropka na nosie
Zatrzymując się przy sekcji zwłok, w protokole opisano również tatuaże na ciele Kosteckiego. Wśród nich były te widoczne gołym okiem i dobrze znane, bo prezentował je choćby w ringu. Ale jeden z nich budzi ciekawość, bo prawdopodobnie nie miał go przed osadzeniem. Chodzi o "niebieskawy tatuaż w postaci kropki na czubku nosa". To zupełnie nowy wątek, niepodejmowany dotąd przez media.
(...) Kropka na nosie oznacza "kapusia", czyli osobę, która "donosi wychowawcom i policji, a tatuaż ten robi się na czubku nosa, co ma ośmieszać oznaczonego". Jeśli zestawimy to z informacjami o wrogach, których Kostecki miał na Białołęce, jest to bardzo interesujący wątek, lecz wydaje się, że został on potraktowany po macoszemu.
Prokuratura nie znalazła też dowodów na to, by ktoś znęcał się nad Dawidem lub namawiał go do popełnienia samobójstwa. Po analizie zapisu monitoringu, na którym widać było, jak Kostecki pomagał przy roznoszeniu posiłków, wysnuto wniosek, że nie sprawiał wrażenia osoby wykluczonej. Rozmawiał z innymi więźniami, z niektórymi się witał – wydaje się, że był akceptowany. Kostecki wyświadczył też "przysługę" koledze z celi Mariuszowi G., bo zadzwonił do jego konkubiny i przekazał jej jakąś wiadomość. Nie wiadomo, kiedy dokładnie wykonał ten telefon, ale doszło do tego między 29 lipca a 1 sierpnia (z tego okresu pochodzi zapis monitoringu, na podstawie którego wysnuto powyższy wniosek). Zdaniem prokuratury fakt ten "jednoznacznie potwierdza dobre, a co najmniej poprawne relacje z Mariuszem G.".
Jeśli chodzi o pracę funkcjonariuszy Służby Więziennej w dniu zdarzenia, to nie dopatrzono się znamion popełnienia przestępstwa. Prokuratura przyznała, że w trakcie wykonywania czynności służbowych doszło do pewnych "uchybień" (mowa o ostatniej kontroli cel przeprowadzonej o 12 minut za późno), ale nie były one na tyle poważne, by sformułować wobec nich zarzut. Przeanalizowano również proces rozmieszczenia Kosteckiego na terenie aresztu. Zdaniem śledczych nie było żadnych okoliczności wskazujących na to, że należałoby objąć go kartą osadzonego zagrożonego samobójstwem. "Nie było ku temu przesłanek". Nigdy nie sygnalizował skłonności czy myśli samobójczych, choć kilka razy odbywał konsultacje u psychologów. Zdaniem prokuratury funkcjonariusze Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka "nie byli w stanie przewidzieć zachowania Dawida Kosteckiego, a tym samym mu zapobiec".
W dniu 28 października 2020 roku Sąd Okręgowy Warszawa-Praga utrzymał w mocy postanowienie prokuratury i zażalenie pełnomocników rodziny, którzy zarzucali prokuraturze uchybienia procesowe. "Sąd w pełni podzielił stanowisko Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga co do zasadności umorzenia postępowania. Zarzuty stawiane w zażaleniu Sąd uznał za całkowicie chybione" – czytamy w komunikacie o umorzeniu sprawy.
"Prokuratura próbowała nas zastraszyć"
Na temat współpracy z prokuraturą po śmierci Dawida Kosteckiego zgodził się opowiedzieć pełnomocnik rodziny, mecenas Jacek Dubois (mecenas Giertych nie zareagował na prośby umówienia się na spotkanie). "Z chwilą, kiedy zapoznałem się z aktami, zdałem sobie sprawę z tego, że w tej sprawie tak naprawdę nie zrobiono nic. Przyjęto metodę działania w kierunku uznania pewnej, wygodnej dla prokuratury wersji przy jednoczesnym niezbadaniu wersji równoległych. Nie podjęto próby wyjaśnienia wątpliwości. Jestem pewien, że gdyby nie nasza interwencja wspólnie z mecenasem Giertychem, to ta sprawa byłaby zamknięta jeszcze szybciej, ze stwierdzeniem, że doszło do śmierci samobójczej" – mówi Dubois.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Mecenas twierdzi, że prokuratura podjęła wszelkie możliwe działania, żeby uniemożliwić pełnomocnikom wykonywanie obowiązków: "Na początku prokuratura z nami współpracowała, w tym sensie, że udostępniła nam akta. Myślę, że uważano, że je przejrzymy i na tym się zakończy. My w tych aktach dostrzegliśmy szereg wątpliwości i zaczęliśmy je podnosić zarówno we wnioskach dowodowych, kierowanych do prokuratury, jak i w przestrzeni publicznej. Zapoznałem się m.in. z notatką prokuratora Kapuścińskiego, ale także z szeregiem protokołów z sekcji zwłok. Po pierwsze, uderzył mnie bałagan, który panował w czasie tego postępowania, a po drugie, stwierdziłem olbrzymie wątpliwości co do mechanizmu powstania śladów na ciele ofiary, a w konsekwencji do przyczyn śmierci".
Prokuratura cofnęła pełnomocnikom wgląd do akt, łącząc pojawiające się przecieki w prasie z osobami prawników (można się domyślać, że chodziło o wyciek notatki służbowej prokuratora Kapuścińskiego).
"W momencie, kiedy zaczęliśmy zadawać pytania i przesłuchiwać biegłych, wydarzyły się rzeczy absolutnie niezrozumiałe, zarówno z punktu widzenia procedur, jak i kodeksu reguł. Prokuratura powinna kierować się zasadą mówiącą o współpracy z osobami pokrzywdzonymi, opieki nad nimi i umożliwieniu im współuczestnictwa w postępowaniu. Tutaj spotkaliśmy się z totalnym brakiem szacunku dla pokrzywdzonych i maksymalnym utrudnianiem. Przejawiło się to w cofnięciu zgody do akt, odmowie wydania nam protokołów i zatajeniu wydawanych opinii. Doszło do sytuacji wręcz karykaturalnej, kiedy prokurator, patrząc nam w oczy, powiedział, że nie ma jeszcze opinii biegłego i wyników badań toksykologicznych, a później w radiu słyszymy rzecznika prokuratury podającego szczegóły tej opinii. Byliśmy dezinformowani przez prokuraturę, która próbowała nas zastraszyć. Pan prokurator w rozmowie z nami między wierszami zaczął nam grozić odpowiedzialnością karną. Mówił, że pewne rzeczy przedostają się do prasy, i łączył to z nami. Te zarzuty były nieprawdziwe, poza tym, gdyby nie nasze działania w tej sprawie, to sprawa zostałaby błyskawicznie zamieciona pod dywan. W związku z tym w bardzo jasnych słowach powiedziałem, co myślę o tego typu metodach. Jeśli prokurator próbował zastraszyć pełnomocników, to nie trafił na osoby, które będą się go bać" – tłumaczy Dubois.
Mecenas wskazuje na konkretne rzeczy, które jego zdaniem zostały poważnie zaniedbane: "Nieprawidłowości zaczęły się w momencie wykrycia ciała. Współwięźniowie próbowali na rysunkach odtworzyć pozycję, w jakiej ciało zostało znalezione, ale w naszej ocenie, po konsultacji z lekarzami, wydaje się absolutnie niemożliwe, by w takiej pozycji doszło do samobójstwa. Do celi wchodziła nieograniczona liczba osób, które zniszczyły ślady. Nie została zachowana pętla, która miała służyć do popełnienia samobójstwa. Nie przeszukano w sposób właściwy cel oraz współwięźniów. Powinno się też wykonać wizję lokalną. Gdyby próbowano odtworzyć moment wykrycia ciała, moglibyśmy się dowiedzieć, jak poszczególne osoby to przedstawiają. Tego nikt nie zrobił, nie przeprowadzono żadnych działań rekonstrukcyjnych".
"Pan Kostecki był na wyższej pryczy, więc czy takie zdarzenie mogło zostać niezauważone przez współwięźniów? Po wykryciu ciała ta cela w pewnym momencie była jak poczekalnia dworcowa; wszyscy tam zaglądali, pojawiali się jacyś ludzie z Ministerstwa Sprawiedliwości, panował ogólny chaos. Rozmawiałem na ten temat z szefem Centralnego Zarządu Zakładów Karnych Pawłem Moczydłowskim, który powiedział, że takie pojawienie się w areszcie przedstawicieli ministerstwa jest czymś absolutnie nietypowym, odchodzącym od normy. W związku z tym podejrzewam, że osoby, które odkryły ciało, od początku sobie zdawały sprawę, że mogło dojść do działań osób trzecich, i podjęto jakieś konsultacje w tym zakresie na najwyższym szczeblu".
Zapytany o kwestię dwóch śladów znalezionych na szyi Kosteckiego mecenas wytacza ciężkie działa: "Prokuratura dokonała samokompromitacji, bo rzecznik prasowy śmiał oświadczyć, że ślady mogą pochodzić od ukąszenia komara. Elementarna wiedza mówi o tym, jaka jest średnica żądła komara, a jaka była średnica tego śladu. To było oczywiste, że ślady nie mogły powstać w ten sposób, prokuratura ogłaszała irracjonalne rzeczy. Druga sprawa jest taka, że mimo stwierdzenia tych obrażeń w zleceniu sekcji nie ma słowa o tym, żeby zbadać mechanizm, czas i przyczynę powstania urazów, które były na ciele. Mówiąc o tym, że doszło do śmierci samobójczej, prokurator ignorował wszystkie dowody, które świadczyły, że mogło być inaczej. Z panem mecenasem Giertychem zadaliśmy sobie pytanie: czy mogło dojść do śmierci przy udziale osób trzecich, a jeżeli tak, to jak mogło do tego dojść? Postawiliśmy kilka hipotez. Pierwsza to było użycie paralizatora. Druga: że mogło dojść do zastrzyku. Ale traktowaliśmy ją jako najmniej wiarygodną, bo wiadomo było, że podczas badania toksykologicznego wyszłoby to na jaw. Trzecia powstała po analizie śladów zasinienia i otarcia naskórka na przedramieniu i w okolicach nadgarstka. Ta wersja mówiła o tym, że ktoś mógł usiąść na ofierze i ją unieruchomić, trzymając za ramiona i ręce, a inna osoba zacisnęła pętlę na szyi".
"Przedstawiliśmy zatem dwie wersje alternatywne do tego, co wskazała prokuratura. Praca śledczego polega na eliminowaniu poszczególnych wersji. W żaden sposób nie wykluczono możliwości użycia paralizatora, natomiast dowolność chodzenia po celi powoduje, że paralizator mógł zostać z celi wyniesiony i zutylizowany. Nie wyjaśniono, skąd pochodzą zasinienia na rękach, a zatem nie wyeliminowano wersji, że mogła to spowodować osoba trzecia. Co więcej, współosadzeni wykonali rysunki pozycji, w jakiej znaleziono pokrzywdzonego, i w naszej ocenie w taki sposób nie mogło dojść do śmierci. Uduszenie przez zadzierzgnięcie pętli polega na odcięciu tętnic i żył, które są z przodu i z tyłu szyi. Z przodu wystarczający jest nacisk około 16 kilogramów, z tyłu 4 kilogramów. W sytuacji gdy mamy do czynienia z samobójstwem przez powieszenie na kaloryferze czy klamce, proces duszenia przebiega pod wpływem ciężaru własnego ciała. W sytuacji, gdy człowiek jest w pozycji półsiedzącej, to nawet jeśli sam by zadzierzgnął tę pętlę, to w momencie utraty przytomności nie byłoby tej siły nacisku, która by pętlę zaciskała. Abstrahuję od tego, że aby z taką siłą zadzierzgnąć pętlę, musiałby wykonać bardzo gwałtowny ruch i niemożliwe, żeby nie zauważyły tego inne osoby".
(...)
Powyższy fragment pochodzi z książki "Dawid ‘Cygan’ Kostecki. Uliczny fighter" Mateusza Fudali, która ukaże się 25 stycznia nakładem wyd. SQN.
GDZIE SZUKAĆ POMOCY?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" podsumowujemy 2022 rok, wybierając najlepsze filmy i seriale, największe afery i rozczarowania oraz największą bekę ostatnich 365 dni (nie mylić z filmem!). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.