Tajemnica eksplodujących zębów i inne szokujące arkana historii medycyny
Kiedy narzekamy na stan współczesnej służby zdrowia i "fuszerki" niektórych przedstawicieli środowiska medycznego, z pomocą przychodzi nam literatura. Lektura tej książki może wprawić w osłupienie i pozwala nabrać dystansu do niektórych dzisiejszych teorii spiskowych. Przy okazji stanowi specyficzną rozrywkę dla ludzi o mocnych nerwach.
W książce "Tajemnica eksplodujących zębów" poznajemy szokujące kulisy historii medycyny. Przedstawione przez wnikliwego brytyjskiego badacza przypadki wprawią w osłupienie, powątpiewanie, ale też są znakomitą rozrywką. Thomas Morris przywołuje wstydliwe schorzenia i jeszcze wstydliwsze lub niewiarygodne rozwiązania. Niechlubne historie mówią wiele o poziomie "wiedzy" dziewiętnastowiecznych medyków.
Autor przestudiował archiwalne czasopisma medyczne i stworzył na ich podstawie historię o najbardziej niezwykłych chorobach i niedorzecznych kuracjach, mrożących krew w żyłach operacjach i zdarzeniach, w które wprost trudno uwierzyć. Seria eksplozji zębów to tylko jedna z wielu zagadek odkrytych przez Thomasa Morrsisa, którą publikujemy poniżej dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński.
Najgłupsze wypowiedzi gwiazd o koronawirusie
Tajemnica eksplodujących zębów
Ta zajmująca, drobna tajemnica pierwszy raz pojawiła się na łamach "Dental Cosmos", pierwszego amerykańskiego naukowego czasopisma dla dentystów, założonego w 1859 roku. Uwielbiam ten tytuł; można sobie wyobrazić, jak idzie się do sklepiku i mówi sklepikarzowi: "Proszę o pintę mleka i 'Dental Cosmos'". W jednym z pierwszych numerów W. H. Atkinson, dentysta z Pensylwanii, napisał do redakcji czasopisma list z doniesieniem o trzech dziwnych i podobnych przypadkach, na które natrafił w czterdziestoletnim okresie swojej praktyki.
Pierwszym badanym przypadkiem był wielebny D. A., zamieszkały w Springfield w hrabstwie Mercer w stanie Pensylwania. Latem 1817 roku nagle poczuł straszliwy ból zęba.
"O dziewiątej rano 31 sierpnia prawy górny kieł lub pierwszy ząb przedtrzonowy zaczął boleć, a intensywność bólu narastała do tego stopnia, że przyprawiał on chorego o szaleństwo. Pacjent w katuszach miotał się tu i tam, na próżno próbując uzyskać trochę ulgi; raz wiercił głową w ziemi niczym rozwścieczone zwierzę, innym razem wtykał ją w załom płotu, to znów szedł do strumienia i zanurzał głowę do dna w zimnej wodzie; tak zaniepokoił tym swoich krewnych, że odprowadzili go do chaty i robili wszystko, co w ich mocy, żeby go uspokoić".
To zachowanie nieszczególnie godne duchownego. Ból zęba musiał mu s t r a s z n i e doskwierać.
Jednak wszystko okazywało się bezskuteczne aż do dziewiątej następnego ranka, kiedy oszalały z bólu chory chodził po domu, gdy wtem rozległ się ostry trzask, podobny do strzału z pistoletu, a ząb rozprysnął się na kawałki, co przyniosło pacjentowi natychmiastową ulgę. W tej samej chwili obrócił się do żony i rzekł: "Cały ból zniknął".
Szczerze mówiąc, ząb również.
"Pacjent położył się do łóżka i przespał mocno cały tamten dzień oraz większość następnej nocy; po tym zachowywał się rozumnie i czuł się dobrze. Obecnie nadal żyje i dobrze pamięta ten przykry dla niego incydent".
Drugi przypadek zdarzył się trzynaście lat później; tym razem ucierpiała pani Letitia D., również z hrabstwa Mercer w Pensylwanii.
"Tego przypadku nie można tak wyraźnie i w pełni prześledzić, jak przypadku pierwszego, lecz był on do niego podobny i zakończył się wybuchem z hukiem, przynoszącym natychmiastową ulgę. Ząb później rozpadł się na kawałki; był to górny trzonowiec".
Ostatni przykład miał miejsce w 1855 roku, ponownie w hrabstwie Mercer (czy tam było coś w wodzie?); ofiarą padła pani Anna P. A.
"Ten [ząb] miał proste, przednio-tylne pęknięcie spowodowane przez silną bolesność i ciśnienie zmienionej zapalnie miazgi. Nagły, ostry huk i natychmiastowa ulga, jak w pozostałych przypadkach, dotyczyły lewego górnego kła. Pacjentka żyje, cieszy się dobrym zdrowiem i jest matką rodziny z dorodnymi córkami".
Chociaż dobrze wiedzieć, że pacjentka czuje się dobrze i ma rodzinę, wątpię, by wielu czytelników się spodziewało, iż drobny incydent natury dentystycznej okazał się zagrożeniem dla życia.
Doniesienie doktora Atkinsona chyba stanowiło zapowiedź miniepidemii eksplozji uzębienia, bowiem w następnych kilku dekadach światło dzienne ujrzała spora liczba podobnych przypadków. W opublikowanej w 1874 roku książce "Pathology and Therapeutics of Dentistry" ("Patologia i leczenie w dentystyce") J. Phelps Hibler opisał jeden szczególnie uderzający przykład. Dotyczył on pacjentki, którą ząb bolał tak strasznie, że czuła, iż traci rozum.
"Nagle szalone bóle znacznie zelżały; pacjentka, która krążyła po domu od kilku godzin, usiadła na chwilę, żeby trochę odpocząć. Zapewnia, że od chwili ustania bólu nic nie zakłócało jej zmysłów. Nagle bez żadnych objawów innych niż uprzedni silny ból ząb — prawy dolny pierwszy trzonowiec — wybuchł ze wstrząsem i hukiem, które niemal ją powaliły".
"Ząb pękł od góry do dołu, a siła wybuchu 'całkiem ją [pacjentkę] ogłuszyła na czas o znacznej długości'. To było tak, jak gdyby w jej ustach odpalono petardę".
Jeśli mielibyśmy dać wiarę tym relacjom, eksplozje wyglądały dość dramatycznie. Co zatem mogło je powodować? W pierwotnym artykule doktor Atkinson zasugerował, że wewnątrz zęba gromadziła się jakaś substancja, którą nazwał "swobodną kalorią", i to ona wywołała ogromny wzrost ciśnienia. Tę hipotezę można z miejsca wykluczyć, gdyż opiera się na przestarzałej teorii naukowej.
Przez wiele lat uważano, że ciepło zawiera płyn zwany "kalorią", który sam siebie odpycha; choć to by wiarygodnie tłumaczyło wzrost ciśnienia, wiemy obecnie, iż taki płyn nie istnieje. J. Phelps Hibler wpadł na inny pomysł — uważał, że wskutek próchnicy we wnętrzu miazgi zęba tworzyły się łatwopalne gazy, które w końcu wybuchały. To jednak nie jest teorią bardziej wiarygodną, gdyż obecnie wiemy, że próchnica jest procesem rozpoczynającym się o d z e w n ą t r z zęba, a nie od jego wnętrza.
Od tamtego czasu wysunięto i odrzucono kilka innych teorii, od takich, które winą obarczały związki chemiczne, używane we wczesnych wypełnieniach dentystycznych, aż do tych, które tłumaczyły zjawisko gromadzeniem się ładunku elektrycznego. Wydaje się, że najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie jest takie, że pacjenci wyolbrzymiali objawy, które były o wiele bardziej prozaiczne. Zęby czasami pękają przy ugryzieniu czegoś twardego, a dźwięk, jaki się przy tym rozlega, może wydać się dość dramatyczny, jako że powstaje we własnej szczęce danej osoby. Jednak nawet to nie wyjaśnia "słyszalnego huku", wymienianego w stwierdzeniach kilku świadków; wszystko to nadal pozostaje okryte zasłoną niejasności, podobnie jak los załogi statku "Mary Celeste" czy tożsamość Kuby Rozpruwacza. Przynajmniej na razie wydaje się, że tajemnica eksplodujących zębów pozostanie nierozwiązana.