Szkolnictwu potrzeba zmian – najlepiej na modłę Harry’ego Pottera.
Do takiego wniosku doszli przedstawiciele partii demokratycznej w Wielkiej Brytanii. Nie jest to wbrew pozorom chęć przypodobania się przyszłym wyborcom. Politycy mają nadzieję, że przemiana szkół w do złudzenia przypominające tę, jaką odmalowała J.K. Rowling pozytywnie wpłynie na dyscyplinę wśród uczniów.
Pomysł awansował do jednego z głównych postulatów reformy szkolnictwa, zaproponowanej przez tę partię.
Rzecznik partii, Edward Davey, argumentował, że publiczna edukacja – zwłaszcza sprawy związane z rywalizacją i rozwojem duchowym młodzieży – powinna w większym stopniu być monitorowana przez państwo.
– I rodzice, i dzieci będą czuli się lepiej, a to wszystko dzięki książkom o Harrym Potterze. System domów bowiem stworzy wewnątrz szkół odrębne, mniejsze wspólnoty oraz zapewni dzieciom poczucie przynależności do grupy – powiedział.
Dzięki domom młodsze dzieci byłyby pod opieka starszych. To uczyłoby odpowiedzialności, również przy wyborze prefektów i uczestnictwu w zajęciach dodatkowych, nie tylko sportowych.
Jeśli jest to dobre dla Harry’ego i spółki, dobre będzie i dla reszty dzieci.