Switch
Pan Weber wydaje się zdenerwowany. Dlaczego? Czy zaraz pojawi się ktoś, kto chce go pobić? Czy nie ma pieniędzy, żeby zapłacić rachunek? Niespokojnym wzrokiem patrzy na ulicę. Nie ma wątpliwości: kogoś wypatruje. Ale kogo? Bardzo chciałbym wiedzieć, co on teraz kombinuje. Pan Weber, który nie spaceruje niedbale po klasie, jest dla mnie kimś zupełnie nieznanym.
Gdy rozlega się głos Nicoletty, wzdrygam się przestraszony.
„Na pewno dziś jeszcze będzie padać”, mówi.
Odwracam się i potakuję głową. Potem znów wyglądam przez okno.
Chwileczkę!
Wyglądam przez okno. Przez okno lodziarni. Patrzę na swoje ręce. Są owłosione. Przede mną leży nieznana mi komórka. Obok stoi filiżanka cappuccino. Do połowy pełna. Spoglądam do góry. Na czwarte piętro szarego budynku naprzeciwko. Gdzie jestem ja?
Nie ma po mnie ani śladu. Czy nie siedziałem przed chwilą na parapecie?
Zniknąłem.
Jestem w lodziarni.
Ja?
To nie jest moja komórka. To nie są moje dłonie.
To nie jest mój garnitur. To nie jest moje ciało.
To nie jestem ja. To pan Weber.
Jestem panem Weberem.