Trwa ładowanie...

"Stranger Things. Ciemność nad miastem": tego nie pokażą w serialu

Szeryf Hopper wolałby zmierzyć się ze stadem wściekłych demogorgonów niż mówić o swojej przeszłości w Nowym Jorku. Poznaj jego historię przed obejrzeniem trzeciego sezonu "Stranger Things".

"Stranger Things. Ciemność nad miastem": tego nie pokażą w serialuŹródło: Materiały prasowe
d1tvou9
d1tvou9

Akcja powieści "Stranger Things. Ciemność nad miastem" rozgrywa się kilka lat przed wydarzeniami z pierwszego sezonu serialu. Lato, Nowy Jork, 1977. Po powrocie z wojny w Wietnamie Jim Hopper zaczyna od nowa. Mała córeczka, kochająca żona i praca detektywa w nowojorskiej policji ‒ życie w cywilu wydaje się takie łatwe… Ale gdy nagle zjawiają się tajemniczy agenci federalni i konfiskują akta dotyczące serii brutalnych, nierozwiązanych zabójstw, Hopper bierze sprawy w swoje ręce, kładąc na szalę wszystko, byle tylko odkryć prawdę.

"Stranger Things. Ciemność nad miastem" to opowieść o incydencie w Nowym Jorku ‒ ostatnim wielkim śledztwie Jima Hoppera, nim wszystko się zmieniło…

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Poradnia K. publikujemy fragment powieści "Stranger Things. Ciemność nad miastem", która ukaże się 3 lipca.

Obejrzyj zwiastun trzeciego sezonu "Stranger Things":

Przyjęcie urodzinowe

4 lipca 1977 Brooklyn, Nowy Jork

d1tvou9

Korytarz był biały. Ściany, podłoga, sufit. Wszystko. Biel z bielą na bieli. Hopper zamiast zachwytu czuł jedynie lekki zawrót głowy. Ślepota śnieżna w środku miasta. To ci dopiero. Cały dom był biały, od góry do dołu, każde pomieszczenie na każdym piętrze. Na zewnątrz zwykła brooklyńska kamienica, wewnątrz instalacja artystyczna. Ściskając w dłoni kieliszek czerwonego wina w jego najszerszej części, Hopper ze zgrozą pomyślał, że mógłby wylać choć kroplę. Tylko bogaci ludzie mogli mieszkać w takim domu, uznał, bo tylko bogatych stać na armię sprzątaczy, którzy utrzymywaliby go w równie nieskazitelnym stanie. Bogatych, którzy myślą, że są Andym Warholem. Bogatych, którzy przyjaźnili się z Andym Warholem, a przynajmniej znali jego dekoratora wnętrz. I mieli też dzieci. Dwójkę – bliźnięta, w tej chwili obchodzące urodziny na wspólnym przyjęciu w ogromnej kuchni na tyłach domu, wychodzącej na bujny ogród okolony wysokim murem, niewiarygodną oazę ukrytą pomiędzy szeregami domów, wyspę zieleni, która jakimś cudem przetrwała prażące niemiłosiernie słońce zamieniające resztę Nowego Jorku w misę kurzu i piachu.

Hałas z przyjęcia odbijał się echem w spartańskim korytarzu, na którym Hopper znalazł schronienie, przynajmniej na jakiś czas, wraz z nierozsądnie dobranym drinkiem. Uniósł kieliszek i przyjrzał się zawartości. Czerwone wino na dziecięcym balu urodzinowym. O tak, Palmerowie byli dokładnie takim typem ludzi. Westchnął i pociągnął łyk. Nie tak zamierzał spędzić Czwartego Lipca, ale wiedział, że nie powinien osądzać. Dzieci – pełna trzydziestka, niemal cała klasa Sary z podstawówki – świetnie się bawiły. Rozrywkę zapewniał zespół profesjonalistów wynajętych na tę okazję przez Palmerów. Jedzenie i napoje – a także potworne ilości cukru – ekipa cateringowa zapewne zarobiła na tej imprezie więcej niż Hopper przez cały miesiąc.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Nie tylko dzieci świetnie się bawiły, ich rodzice także. Gdzieś w głębi białego korytarza, za jednymi z wielu białych drzwi dorośli – oprócz Hoppera – oglądali przygotowane specjalnie dla nich przedstawienie. Ktoś coś wspomniał o magicznych sztuczkach. Diane próbowała przekonać Hoppera, by do nich dołączył – usiłowała nawet zaciągnąć go za rękę – ale… Magiczne sztuczki? Nie, tu było mu całkiem dobrze. Samemu. W korytarzu nieskończonej bieli. Z winem. Z kuchni dobiegł ryk śmiechu, któremu niemal natychmiast zawtórował prawie identyczny z drugiej strony korytarza. Hopper popatrzył w jedną, potem w drugą stronę, zastanawiając się, które występy woli. W końcu kręcąc głową i upominając się w duchu, by nie psuł innym zabawy, skierował się w stronę rodziców.

d1tvou9

Otwierając drzwi na końcu korytarza, niemal spodziewał się, że znajdzie za nimi biały pokój, a w środku Yoko Ono upozowaną na klapie białego fortepianu, za którym zasiada John Lennon. Ujrzał kolejny salon, jeden z kilku w tej kamienicy, być może odrobinę mniej surowy niż reszta domu, bo tu biel ścian przełamywały przynajmniej ciemnobrązowe, zdobne, prawdopodobnie oryginalne, biblioteczki. Cicho zamknął za sobą drzwi i uprzejmym skinieniem głowy pozdrowił stojących nieopodal rodziców. Zauważył, że to głównie mężczyźni, podczas gdy wokół dużego okrągłego stołu, zajmującego większość pomieszczenia, siedziały matki i ciotki, skupione na młodej kobiecie zasiadającej „u szczytu” naprzeciwko drzwi. Owinęła głowę czerwonym wzorzystym szalem. Przed nią na blacie stała szklana kula. Hopper zacisnął zęby, ale oparł się pokusie zerknięcia na zegarek. Czuł się tu skrępowany, nie na miejscu. Najwyraźniej jako jedyny nie potraktował zaproszenia na dziecięce przyjęcie urodzinowe jako okazji do wystrojenia się. Pozostali ojcowie nosili głównie sportowe marynarki o szerokich klapach w najróżniejszych odcieniach ziemi i pasujące krawaty. A tak, model T w świecie marynarek i krawatów. W dowolnym kolorze, pod warunkiem że to brązowy. Nagle Hopper poczuł się lepiej w swoich dżinsach i czerwonej kraciastej koszuli. Przynajmniej było mu wygodnie. Poliester w tym upale to kiepski pomysł – o czym przekonała się część obecnych mężczyzn, co było widać po czerwonych twarzach pokrytych lśniącą warstewką potu.

Ukrywając uśmiech za kieliszkiem, wysączył resztę wina i skupił uwagę na scenie pośrodku pokoju. Siedziała tam Diane w towarzystwie innych pań – w większości ubranych w długie, luźne bawełniane sukienki, znacznie przewiewniejsze niż modne męskie stroje – i w skupieniu słuchała wróżki, która zapatrzona w szklaną kulę udawała, że przepowiada przyszłość. Czy to była Cindy? Matka Toma? Hopper przez chwilę się pogubił. Nagle nabrał ochoty na kolejny kieliszek wina. Wróżka gadała i gadała. Była młodsza, niż oczekiwał, choć w sumie nie potrafił orzec, jaka grupa wiekowa najlepiej pasuje wróżkom. Czy nie powinny to być staruszki? Zresztą nieważne, przecież to tylko występy, nic więcej. Hopper upomniał się w duchu. Ma się odprężyć, cieszyć imprezą i przestać być takim fi..em.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Z zamyślenia wyrwały go głośne oklaski. Rozejrzał się po pokoju i stwierdził, że kobiety przy stole przesiadają się o jedno miejsce tak, że kolejna znalazła się naprzeciwko wróżki. To była Diane. Zaśmiała się z czegoś, co powiedziała sąsiadka, a potem zerknęła przez ramię. Na widok Hoppera oczy jej rozbłysły, pomachała, gestem prosząc, by podszedł bliżej. Z niemądrym uśmiechem pod adresem innych ojców ruszył naprzód i stanął za krzesłem żony. Wyciągnęła rękę, a on ją uścisnął. Spojrzała na niego z uśmiechem. Odpowiedział tym samym. – Dlaczego patrzysz na mnie? Madame Mystique zaraz przepowie ci przyszłość. Na te słowa wróżka roześmiała się, odrobinę odsunęła turban i spojrzała na Hoppera.

d1tvou9

– Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Wszystkie drogi i ścieżki stoją przede mną otworem! – Pomachała rękami nad kulą. Diane wyszczerzyła zęby w uśmiechu, odetchnęła głęboko, wyprostowała się na krześle i zamknęła oczy. Powoli wypuściła powietrze przez nos.
– No dobrze – rzekła.
– Kawa na ławę.

Zebrani w pokoju zaczęli wiwatować, a wróżka, także walcząc ze śmiechem, pokręciła głową i wbiła wzrok w szklaną kulę, kładąc dłonie płasko na blacie po obu jej stronach. Nic nie mówiła. Hopper patrzył, jak jej spojrzenie twardnieje, brwi marszczą się, a ona wyraźnie się skupia. Z tyłu salonu dobiegły go szmery, część mężczyzn straciła zainteresowanie.

I wtedy…

d1tvou9

– Ja… Och! Wróżka cofnęła się gwałtownie od szklanej kuli. Hopper położył rękę na ramieniu żony, a ona uścisnęła ją lekko. Kobieta zamknęła oczy, jej rysy wykrzywiły się, jakby w grymasie bólu.
Hopper czuł, że Diane coraz mocniej ściska jego rękę. I on poczuł się niepewnie. To była tylko gra, nic prawdziwego, ale coś w pokoju się zmieniło. Lekka atmosfera zabawy nagle wyparowała.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Odchrząknął.
Wróżka otworzyła oczy i przechyliła głowę, wpatrując się w kryształ.

d1tvou9

– Widzę… widzę…
– Nagle potrząsnęła głową i zamknęła oczy, mocno zaciskając powieki.
– To… ciemność. Chmura… nie, bardziej fala, rozlewa się, rozpływa…. pochłania wszystko.

Diane poruszyła się na krześle i spojrzała na Hoppera.

– Światło… jest… – Wróżka skrzywiła się, jakby właśnie nadgryzła cytrynę.
– Jest tam… to nie światło… Nieobecność. Otchłań. Ciemność, chmura, jak fala, nadciąga, zalewa… zalewa… Kobieta jęknęła, Diane podskoczyła przerażona wraz z połową obecnych w pokoju.
Hopper pokręcił głową.
– Hej, jeśli to jakiś dowcip…
Wróżka znów potrząsnęła głową i znowu, i jeszcze.
– Ciemność. Nic, tylko ciemność. Wielka chmura, czarna jak wąż.
– Wystarczy już – rzucił Hopper.
– Ciemność nadciąga. Noc bez końca. Dzień bez świtu. Dzień…
– Powiedziałem: wystarczy!
– Walnął dłonią w stół.

d1tvou9

Powieki wróżki uniosły się gwałtownie, wciągnęła głośno haust powietrza.

Zamrugała kilka razy, rozglądając się po twarzach zebranych; jej wyrażała zdumienie, jakby właśnie ocknęła się z głębokiego snu.
A potem wszyscy zaczęli mówić jednocześnie. Kobiety szybko wstawały z krzeseł, nagle zawstydzone, że brały udział w tej zabawie, ich mężowie mamrotali coś do siebie.
Diane wstała, Hopper objął ją ramieniem.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

– W porządku?
Przytaknęła, masując skronie.
– Tak, nic mi nie jest.
– Odwróciła się i posłała mu słaby uśmiech.
Z powrotem skupił uwagę na wróżce.
– Słuchaj, nie wiem, co to miało być, ale na miłość boską, jesteśmy na przyjęciu urodzinowym dzieciaków. Jeśli chcesz straszyć ludzi, to może zachowaj to na Halloween.
Wróżka uniosła wzrok.
Jej twarz nie wyrażała niczego, oczy zwęziły się, jakby usilnie próbowała zrozumieć, co do niej mówi. Inni rodzice zaczęli wychodzić z pokoju, Hopper odwrócił się, by pójść w ich ślady.
– Nic ci nie jest? – spytała Diane.
Obejrzał się i odkrył, że nie mówi do niego; rozmawiała z wróżką, która rozcierała sobie czoło.
– Ach, tak, posłuchaj – mówiła. – Przepraszam cię za to. Naprawdę. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
– Tak, na pewno. – Hopper pociągnął żonę za ramię, prowadząc ją w stronę drzwi.
Tuż przed wyjściem obejrzał się. Kobieta siedząca przy stole nagle wydała się jeszcze młodsza, wielki czerwony szal i szklana kula wyglądały teraz idiotycznie.
– Porozmawiam o tym z Susan i Billem – obiecał.
– Jim, daj spokój. – Diane pokręciła głową.

Hopper zmarszczył brwi, wypuścił powietrze przez nos i wyszedł. Gdy tylko znalazł się w korytarzu, stwierdził, że gniew mu mija.

(…)

Powyższy fragment pochodzi z książki "Stranger Things. Ciemność nad miastem" Adama Christophera, która ukaże się nakładem wydawnictwa Poradnia K. 3 lipca. Serial "Stranger Things" wraca na Netflix z trzecim sezonem już 4 lipca.

d1tvou9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1tvou9