Już wkrótce Monica Levinsky ma szansę stracić miano najsłynniejszej stażystki Białego Domu. Może ono przypaść Marion Beardsley Alford, która po ponad 45 latach milczenia zdecydowała się ujawnić szczegóły 18-miesięcznego romansu z Johnem F. Kennedym. 66-letnia dziś Mimi właśnie podpisała umowę z wydawnictwem Random House na publikację wspomnień „Once Upon a Secret”.
Jej gorący związek z prezydentem najprawdopodobniej pozostałby tajemnicą, gdyby w 2003 r. na półki księgarń nie trafiła książka historyka Roberta Dalleka An Unfinished Life. John F. Kennedy, 1917 – 1963. Opierając się na archiwalnych wywiadach z Barbarą Gamarekian, ówczesną zastępczynią sekretarza prasowego, Dallek ustalił, że prezydent romansował z 18-, 19-letnią stażystką, niejaką Mimi.
W książce znalazł się nieduży fragment na ten temat, ale dziennikarzom „NY Daily News” udało się ustalić jej tożsamość i dowiedzieć się, że jest ona rozwódką, żyje na Manhattanie i pracuje w administracji kościoła prezbiteriańskiego przy 5th Avenue.
– Od czerwca 1962 r. do listopada 1963 r. trwałam w intymnym związku z prezydentem Kennedym (…) Nigdy nie poruszałam tego tematu. I mam nadzieję, że media uszanują moją prywatność – potwierdziła Mimi.
To był jej jedyny komentarz w tej sprawie. Sekretne i bezcenne jak dotąd wspomnienia okazały się jednak mieć wartość kilku tysięcy dolarów – tyle bowiem wydawnictwo Random House zapłaciło za prawo do ich publikacji.
Jak zaczął się ten romans? Mimi wpadła w oko prezydentowi, gdy jako 19-letnia uczennica prywatnej placówki Chapin School zjawiła się w Białym Domu, by zrobić do szkolnej gazetki wywiad z jego żoną, absolwentką szkoły. Jacqueline Kennedy nie miała wtedy czasu, ale jej mąż miał go aż nadto. Nie chcąc tracić z oczu atrakcyjnej szatynki o sarnim spojrzeniu, zorganizował jej letni staż przy 1600 Pennsylvania Avenue.
Ile swoich przygód z JFK zechce opisać Mimi, nie wiadomo, gdyż wydawcy zaznaczają, że nie zamierza ona zdradzać zbyt intymnych szczegółów.
Więcej w aktualnym wydaniu „Dziennika”.