Moskiewskie uroczystości zakończenia II wojny światowej sprowokowały niektóre media do przedstawiania generalissimusa Józefa Stalina jako wielkiego wodza i ojca zwycięstwa. Czynniki oficjalne nie podjęły tego wątku, ale też specjalnie nie oponowały. Tymczasem prasa rosyjska wskazuje, że nie tylko nad Wołgą jeden z największych ludobójców w dziejach świata ma pewne względy również na Zachodzie. W zeszłym roku ukazała się naukowa publikacja jednego z poważnych brytyjskich historyków, wykładającego również w Stanach Zjednoczonych, Roberta Service’a, znanego także w Polsce z głośnej biografii Lenina.
Autor przedstawił Stalina jako sowieckiego wodza o ludzkim obliczu, skupia się na – według niego – odkłamaniu mrocznej postaci okrutnego i paranoicznego ludobójcy. Biografia ma ukazywać Stalina jako wielkiego miłośnika literatury i przyjaciela twórców (np. Maksyma Gorkiego, Michała Szołochowa czy Aleksego Tołstoja). Ponoć prywatna biblioteka wodza liczyła ok. 20 000 pozycji. We wstępie do książki znajdziemy taką oto eufemistyczną notkę od wydawcy: „Stalin nie był jedynie mściwym dyktatorem, był człowiekiem oczarowanym ideami, z ogromną żarliwością czytywał doktrynę marksistowską, a także literaturę rosyjską i gruzińską. Był internacjonalistą, którego celem była Rosja grająca niezwykle silną rolę na arenie międzynarodowej”. Oczywiście więzieni i prześladowani Anna Achmatowa i Aleksander Sołżenicyn mogli mieć na literackie miłostki Stalina inny punkt widzenia.
Robert Service twierdzi, że swoją publikację oparł na dotąd nieznanych dotąd materiałach archiwalnych zebranych w Rosji i Gruzji. Książka ukazała się dzięki Harvard University Press. Liczy 760 stron, kosztuje niecałe 30 dolarów i jest pierwszą od dwudziestu lat tak okazałą biografia Stalina w USA. Jak eufemistycznie stwierdził jeden z amerykańskich recenzentów: „Książka jest zachętą do krytycyzmu i niezgody na przedstawioną interpretację.”