Środowiska żydowskie potępiają książkę Cartera o Izraelu i Palestynie
Książka Jimmy'ego Cartera o konflikcie izraelsko-palestyńskim wywołała oburzenie w środowiskach żydowskich w USA. Oskarżają one autora o brak obiektywizmu i antysemickie uprzedzenia.
Krytycy potępiają przede wszystkim tytuł dzieła – Palestine: Peace, Not Apertheid (Palestyna: pokój, nie apartheid). Sugeruje on, podobnie jak cała książka, że traktowanie przez Izrael Palestyńczyków na ziemiach okupowanych jest równoznaczne z obalonym na początku lat 90. systemem segregacji rasowej w Republice Południowej Afryki.
W konkluzji książki były prezydent napisał: „Ciągła kontrola i kolonizacja ziem palestyńskich przez Izrael jest główną przeszkodą na drodze do wszechstronnego porozumienia pokojowego na Ziemi Świętej”. Odbiega to od najczęściej spotykanej w publicystyce w USA tezy, że wina za brak pokoju na Bliskim Wschodzie leży po obu stronach.
W proteście przeciw książce Cartera, specjalista do spraw Bliskiego Wschodu Kenneth W. Stein, profesor Uniwersytetu Emory w Atlancie, zrezygnował z członkostwa w fundacji Carter Center w tym mieście – organizacji prowadzonej przez byłego prezydenta.
W e-mailach rozesłanych do kolegów zarzucił Carterowi przekręcanie faktów, a nawet plagiat. Nie przytoczył jednak konkretnych przykładów.
Byłego prezydenta zaatakował m.in znany adwokat i profesor prawa na Uniwersytecie Harvarda, Alan Dershovitz, oraz czołowa organizacja żydowska w USA wyspecjalizowana w tropieniu antysemityzmu, Simon Wiesenthal Center.
Po publikacji książki Carter wystąpił w kilku audycjach telewizyjnych, gdzie mówił na jej temat. W programie telewizji C-SPAN nadawanym na żywo doszło do rzadko spotykanego incydentu – jedna ze słuchaczek zaczęła wymyślać byłemu prezydentowi od kołtunów i antysemitów. Prowadząca program musiała jej przerwać.