Sprawa śmierci Stanisława Pyjasa wciąż budzi emocje. Kolejne śledztwo ma się ku końcowi
W 41. rocznicę śmierci krakowskiego studenta ogłoszono, że śledczy zakończyli ważny etap i szykują się do końcowej analizy. Dotychczas nikt nie poniósł poważnych konsekwencji, mimo że wszystko wskazuje na działanie SB.
7 maja 1977 r. w bramie kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie znaleziono zwłoki Stanisława Pyjasa. Studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego i współpracownika Komitetu Obrony Robotników (KOR), który kilkanaście dni wcześniej zgłosił otrzymywanie anonimów z pogróżkami. Znajomi Pyjasa wiedzieli, że Służba Bezpieczeństwa się nim interesuje, więc kiedy powiadomiono o jego śmierci w niejasnych okolicznościach, rodzina i koledzy winili bezpiekę.
- W toku śledztwa wyczerpano już inicjatywę dowodową i przeprowadzono wszystkie zaplanowane czynności. Ze względu na konieczność analizy zebranego materiału śledztwo zostało przedłużone do lipca - powiedział PAP prok. Waldemar Szwiec, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. Po 41 latach pojawiła się więc nadzieja na ostateczne rozwiązanie sprawy, która jest tematem wielu książek, opracowań i filmów dokumentalnych.
Wokół sprawy śmierci Pyjasa od początku narosło wiele pytań i wątpliwości. Pierwotne śledztwo i sekcja zwłok 24-latka miały wykazać, że w majową noc doszło do nieszczęśliwego wypadku. Uznano, że nietrzeźwy Pyjas spadł ze schodów, uderzył głową o twarde podłoże i stracił przytomność. Bezpośrednią przyczyną zgonu miało być zachłyśnięcie się własną krwią. Taką wersję wydarzeń podano do mediów.
- Stanisław Pyjas żył w PRL jak wolny człowiek i swoją wolnością zarażał innych. Dlatego zginął, samotny i bezbronny, a jego ciało podrzucono nad ranem w pustej bramie. Ale nie wystarczyło go zamordować, trzeba było odebrać mu dobre imię, zabić pamięć – przekonywali autorzy książki "Sprawa Pyjasa. Czy ktoś przebije ten mur?" (IPN, 2001). Na jej kartach pojawia się informacja, że pod protokołem z sekcji zwłok nie pojawił się podpis biegłego Kazimierza Jaegermanna. Dokument sporządzony przez dwóch adiunktów został przyjęty przez jego zwierzchnika, prof. Zdzisława Marka, który odegrał kluczową rolę w pisaniu historii śmierci Pyjasa.
Ekspertyza prof. Marka, który nie brał udziału w sekcji, a jedynie złożył swój podpis, wystarczyła do umorzenia śledztwa i uznania, że przyczyną śmierci był nieszczęśliwy wypadek. Śledczy odrzucili teorię o morderstwie, na którą wskazywali znajomi studenta. Jeden z nich, Stanisław Pietraszko, jako ostatni widział żywego Pyjasa w towarzystwie potencjalnego zabójcy. Dwa miesiące później ciało Pietraszki znaleziono w Zalewie Solińskim. Dla śledczych był to kolejny nieszczęśliwy wypadek.
Do sprawy Pyjasa wrócono w 1991 r. i wykazano, że mężczyzna został śmiertelnie pobity. Nowe ustalenia nie pomogły jednak wskazać sprawcy, gdyż szef MSW, Andrzej Milczanowski nie zgodził się na ujawnienie danych o tajnych współpracownikach SB.
W 2009 r. Zdzisław Marek wydał książkę pt. "Głośne zdarzenia w świetle medycyny sądowej". Mimo że w 1991 r. za "naruszenie norm etycznych w działalności opiniodawczej" został pozbawiony funkcji kierownika Katedry Medycyny Sądowej, prof. Marek cały czas bronił ustaleń adiunktów z 1977 r. Swoją wersję potwierdził we wspomnianej książce, opisując historię pijanego Pyjasa, który
dobijał się do mieszkania koleżanki, po czym został uderzony gwałtownie otwieranymi drzwiami. Następnie zszedł na dół i zachłysnął się krwią z wargi zranionej przy uderzeniu.
- Tylko zmasowana propaganda i z uporem powtarzane twierdzenia, że Stanisława P. zamordowano, utrwaliła to w powszechnym przekonaniu, bezkrytycznie powtarzanym. (...) Każdy mający odmienne zdanie, czy choćby wyrażający wątpliwości, jest zakrzykiwany i nazywany "świadomym współpracownikiem usiłującym zatuszować ponurą zbrodnię" – pisał prof. Marek, który zmarł w 2015 r.
Na zdjęciu: ekshumacja Stanisława Pyjasa, 20.04.2010
Nowy rozdział w sprawie Pyjasa zaczęto pisać w 2008 r., kiedy kolejne dochodzenie wszczął IPN. 2 lata później przeprowadzono ekshumację i kolejną sekcję. Nowe badania i ekspertyzy potwierdziły, że śmierć studenta mogła być wynikiem upadku z poziomu drugiego piętra schodów. Jednocześnie biegli podkreślili, że nie można jednoznacznie określić, czy Pyjas spadł sam, czy został wypchnięty.
Ustalono natomiast, że w 1977 r. śledztwo było sterowane przez SB. Kilku wysoko postawionych funkcjonariuszy zatajało fakt, iż Stanisław Pyjas ze względu na swoją działalność opozycyjną znajdował się w kręgu zainteresowań służb, kierowali śledztwo na fałszywe tory itp. Czterech oskarżonych nie żyje. Dwóch zostało skazanych na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
21 września 2006 r. Lech Kaczyński odznaczył Stanisława Pyjasa Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W listopadzie 2017 r. wyłoniono zwycięski projekt pomnika ku pamięci Pyjasa, który ma stanąć na skwerze naprzeciw domu studenckiego Żaczek.