"Spowiedź kapitana". Bogumiła Wander wspomina, jak poznała Krzysztofa Baranowskiego
- Jesteśmy sobie bardzo oddani i kochamy się, wspieramy, wszystko sobie mówimy – to się liczy najbardziej – opowiada Wander o swoim pasjonującym związku ze słynnym żeglarzem.
Jego samotny rejs to było wydarzenie. Na balu byłam z koleżankami. Potem Krzyś powiedział, że już wtedy mnie wypatrzył. Ja też go widziałam, wszyscy zresztą zwrócili na niego uwagę – był bohaterem. Ale my takie „hi,hi,hi”, „ha,ha,ha”, jak to młode kobiety. Żadna jednak nie myślała o bliższej znajomości z kapitanem – wspomina Bogumiła Wander w książce „Spowiedź kapitana”. To wywiad rzeka z Krzysztofem Baranowskim – dziennikarzem, pisarzem, ale przede wszystkim żeglarzem, który dwa razy opłynął Ziemię.
W książce nie mogło jednak zabraknąć historii związku z Bogumiłą Wander. Gdy dziennikarka poznała Baranowskiego, była już wtedy mężatką. Nie chciała odchodzić od męża. Przyznaje, że bała się, że w ten sposób skrzywdzi syna.
- Zobaczyłam go w telewizji – przywołuje pierwsze wspomnienie o Baranowskim. - Wszystkie dziewczyny go zauważyły. Bo Krzyś dostał od naszego ówczesnego dyrygenta (jak go nazywałyśmy) – pana Szczepańskiego – propozycję, żeby budować żaglowiec. Szczepański to była postać bardzo nieciekawa – dobierał się do dziewczyn. I on właśnie chciał, żeby Krzysztof wybudował żaglowiec, żeby telewizyjne Bractwo Żelaznej Szekli miało swój własny. Dostał też pracę w telewizji. No i dziewczyny piszczały: Baranowski, Baranowski... Na mnie to nie robiło wrażenia – opowiada w rozmowie z Beatą Biały.
Wander jakiś czas później zaczęła spotykać się z żeglarzem. Nie rezygnowała jednak z małżeństwa. Z mężem wyjechała nawet do Brukseli. A Baranowski przysyłał listy. Chowała je za podszewką w futrze. Mąż nie próbował rozdzielić kochanków. Zabierał Bogumiłę na zagraniczne wycieczki, ale wiedział, że go nie kocha.
- Pozwalał mi na te spotkania, nie miał pretensji. Kiedyś mnie nawet zawiózł na takie spotkanie, gdy mieszkaliśmy w Brukseli. Krzyś napisał w liście, że w Amsterdamie będzie miał regaty. Mój mąż zawiózł mnie do Amsterdamu, żebym mogła się z nim zobaczyć. Weszłam na pokład „Pogorii”, a Krzyś był oblegany przez ludzi, którzy chcieli z nim porozmawiać. Skoncentrowany był na regatach, a nie na mnie, wyczułam to. Strasznie mi było przykro – przyznaje dziennikarka.
A jak na nowy związek zareagował syn Wander, Marek?
- Może wyczuwał coś, może nie. Nie będę za niego odpowiadać, musiałabym go zapytać. Ale nie wracamy do tego ani myślą, ani rozmową, to w ogóle nie ma znaczenia. Jak do mnie dzwoni – przecież stary chłop – to pierwsze słowa to jest: „Mamcia?”. I bardzo szanuje Krzysia. Lubi go. Jak się spotykamy rodzinnie, to sobie z Krzysztofem normalnie gadają. Przecież ludzie zmieniają czasem życie – mówi.