Spowiedź Dyjaka
Wypadało iść na dno
"Życie jest, jakie jest. Trzeba je przyjmować z prostotą. Ja późno zrozumiałem, że prostactwo to nie prostota i mam trochę grzechów na sumieniu" - po premierze wywiadu-rzeki "Polizany przez Boga" powiedział Marek Dyjak, jego bohater.
"Życie jest, jakie jest. Trzeba je przyjmować z prostotą. Ja późno zrozumiałem, że prostactwo to nie prostota i mam trochę grzechów na sumieniu" - po premierze wywiadu-rzeki "Polizany przez Boga" powiedział jego bohater, Marek Dyjak.
Artysta ma trzydzieści dziewięć lat, a przeżyć więcej od niejednego siedemdziesięciolatka. Nie cieszy się masową rozpoznawalnością, choć nagrał kilka płyt. Tymczasem "Polizany przez Boga" budzi wielkie zainteresowanie czytelników. Są w nim opowieści przede wszystkim o ekstremalnych przeżyciach, jest rejestr win Dyjaka (niecały - jak twierdzi ten, który się zwierza). "Kiedyś przyjaciel mi powiedział, że ludzie często nie mają swojego życiorysu i dlatego chcą spędzać czas z kimś, kto ten życiorys ma"- mówi Arkadiuszowi Bartosiakowi i Łukaszowi Klinke. Rzeczywiście, sporo się w jego życiorysie zdążyło już zmieścić. Lata alkoholizmu (czas sześciu promili we krwi, wódki dolewanej nawet do rosołu), nóż wbity w plecy, wieloletnia tułaczka po Polsce (dziś Dyjak zastanawia się, czy była ucieczką, czy pogonią), próba samobójcza... Są ludzie, którzy muszą znaleźć się na granicy życia i śmierci, by potem każdy dzień uznawać za dar. Ich odradzanie się uświadamia, jak wiele człowiek ma siły. A przecież nie wszyscy
się odradzają, chyba nawet niewielu...