Skiba ty wieśniaku!
Moje nazwisko Skiba mimo, że proste jak konstrukcja miotły czy teoria Einsteina, podoba mi się z kilku powodów. Po pierwsze jest krótkie i łatwo je zapamiętać, co w branży rozrywkowej jest dość ważne. Z czysto zawodowego punktu widzenia wolałbym nie mieć nazwiska na którym można sobie połamać język, nogę czy rękę (np. Brzęczyszczykiewicz czy Szczupiszczylski). Nie od dziś wiadomo, że większość polskich nazwisk (nawet prostych) jest nie do wymówienia dla obcokrajowców. Amerykanie "Skibę" czytają jako "Skajba" co brzmi jak nazwa stacji kosmicznej i jest tylko lekkim zniekształceniem.
Kariera na Zachodzie co prawda mi nie grozi, ale zawsze to lepiej jak na lotnisku w Londynie, czy Nowym Yorku pani, która przydziela miejsca w samolocie nie połknie gumy do żucia, nie zakrztusi się kawą, nie zapluje sobie służbowego wdzianka i wreszcie nie dostanie przyspieszonej miesiączki lub zawału serca przy czytaniu biletu czy przeglądaniu paszportu.
Po drugie moje nazwisko podoba mi się z tego względu, że jest zabawne. Skiba to jak wiadomo płat ziemi zrobiony pługiem w glebie. Jako taki budzić może różne wesołe skojarzenia. Określenie gwarowe "skibka" często oznacza kawałek czegoś. Przed laty pewien wyśmiany przeze mnie muzyk płaczliwie napisał, że obrzuciłem go w swoim tekście "skibą łajna". Zwykle jednak skibka oznacza kawałek chleba. Wykorzystałem to w jednym skeczu kabaretowym pt. "Skiba z masłem", w którym wcieliłem się w role kromki chleba (a właściwie skiby chleba) po czym smarowano mnie masłem, a następnie okładano szynką i pomidorami tak, że na końcu wyglądałem jak rasowa kanapka gotowa do spożycia przez jakiegoś wielkoluda. Poza tym jak powszechnie niewiadomo to właśnie od nazwiska Skiba pochodzą zimowe skiboby.
Pewnie, że wolałbym się nazywać śmieszniej. Np. Krzysztof Kiełbasa, Zenon Kilof czy Euzebiusz Tasak. Mógłbym też nazywać się bardziej światowo np. Żużu Kakao, Johnny Lumbago czy Hanss Kloss. Pewnie mógłbym nazywać się też bardziej arystokratycznie np. Hiacynt Różyczka, Ernest Laubzega herbu Kukułka, czy Damazy Rozporkiewicz. Z takimi nazwiskami miałbym ułatwioną karierę na estradzie, ale przerąbane w przedszkolu. To co świetnie wygląda na plakacie i afiszu koncertowym, źle prezentuje się w oczach małoletniej społeczności rządzącej podwórkiem. Tu rządzą wilcze prawa. Ulotna sława estradowca o charakterystycznym nazwisku, okupiona byłaby latami cierpień i poniżeń w czasach dzieciństwa. Dzieci bowiem potrafią być bardziej okrutne niż siepacze Saddama Husajna, czy zboczeni pracownicy ubojni bydła. Wie o tym każdy kto miał nietypowe imię i nazwisko. Osobnik taki dla kumpli z podwórka szybko staje się celem ataku i pośmiewiskiem. Na estradzie zaś przydaje się wszystko co nas wyróżnia. Najśmieszniejsze nazwisko w
branży medialnej ma oczywiście satyryk Michał Ogórek. Ogórka ciężko przebić, łatwiej pewnie przegryźć i przepić. Nie pytajcie go jednak o przeżycia z dzieciństwa, bo mogą być bardziej okropne niż historia II wojny światowej.
Po trzecie moje nazwisko podoba mi się dlatego, że nie jest takie popularne. Swego czasu nagrywając pewien program telewizyjny oparty na danych urzędu statystycznego dowiedziałem się, że ludzi o nazwisku "Skiba" mieszka w Polsce szesnaście tysięcy. Ta liczba mną wstrząsnęła, bo byłem przekonany, że jest nas Skibów znacznie mniej. Od razu też zacząłem współczuć wszystkim pozostałym Skibkom, którzy muszą się tłumaczyć, że nie mają absolutnie nic wspólnego z tym strasznym i rozbrykanym Skibą z Big Cyca. W Gdańsku mieszka facet, który nazywa się dokładnie tak jak ja czyli Krzysztof Skiba. Życie tego człowieka jest jednym wielkim koszmarem. Człowiek ten zajmował się kiedyś sprzedażą obnośną, ale musiał zrezygnować z tego zajęcia gdyż nie był w stanie niczego sprzedać. Nikt bowiem nie interesował się jego ofertą, a wszyscy w kółko pytali go o powiązania ze mną.
Po czwarte moje nazwisko jest dobre, bo jest pochodzenia wiejskiego, a to nie budzi niczyjej zawiści, ani zazdrości. Dla mieszczucha takiego jak ja, wiejskie nazwisko pasuje jak ulał. Proste jak wódka, punk rock, albo cios w zęby. Jak wyczytałem w mądrych książkach, ród Skibów to znany ród chłopski wywodzący się spod Kalisza mający ponad 500 letnią historię! Ja oczywiście nie jestem, ani w prostej, ani w krzywej linii od tych z Kalisza, ale kto tam wie gdzie moja praprababka w krzaki latała.
Jakiś czas temu przyjechał do Polski na koncerty amerykański artysta Moby promować swoją najnowszą płytę pt. "Hotel". Przy okazji pobytu Moby udzielił kilku wywiadów w których wyznał, że w Ameryce go nie rozumieją i dobrze czuje się tylko w Europie. Moby powiedział także, że przy Europie Ameryka to wielka wieś, a Amerykanie to wieśniacy. No cóż... skoro tak, to znaczy, że my od lat zachwycamy się wieśniacką amerykańską kulturą, oglądamy wieśniackie amerykańskie filmy, słuchamy wieśniackiej amerykańskiej muzyki, chodzimy w wieśniackich dżinsach i pijemy wieśniacką coca colę. Wychodzi więc na to, że Skiba to bardzo, ale to bardzo amerykańskie nazwisko. No...kurwa tego to nawet ja nie wiedziałem.