Trwa ładowanie...
01-03-2017 15:56

Simona Kossak nienawidziła myślistwa. Zarzucano jej zdradzenie rodzinnej tradycji

Simona Kossak znana popularyzatorka wiedzy o przyrodzie, musiała w dzieciństwie walczyć o akceptację najbliższych. Odrzucenie, którego doświadczyła w rodzinie, dało jej siłę, sprawiło, że, zrażona do ludzi, stała się rzecznikiem zwierząt - wspomina Joanna Kossak, siostrzenica Simony.

Simona Kossak nienawidziła myślistwa. Zarzucano jej zdradzenie rodzinnej tradycjiŹródło: FORUM
dwv2x0p
dwv2x0p
Simona Kossak znana popularyzatorka wiedzy o przyrodzie, musiała w dzieciństwie walczyć o akceptację najbliższych. Odrzucenie, którego doświadczyła w rodzinie, dało jej siłę, sprawiło, że, zrażona do ludzi, stała się rzecznikiem zwierząt - wspomina Joanna Kossak, siostrzenica Simony.

Agata Szwedowicz: Kossakowie to rodzina z tradycjami artystycznymi. Jak się w niej czuła biolog Simona Kossak, wnuczka Wojciecha Kossaka, prawnuczka Juliusza, siostrzenica Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Magdaleny Samozwaniec?

Joanna Kossak: Cóż, nie była uzdolniona artystycznie. W dodatku dla matki Simony narodziny drugiej córki były rozczarowaniem - Kossakowie chcieli chłopca, który odziedziczyłby rodzinne nazwisko, podtrzymał tradycję. Simona przyszła na świat w 1943 r., być może okupacyjne niedostatki spowodowały, że była bardzo słabym niemowlakiem. Urodziła się z rozszczepionym podniebieniem, krzywicą. W dodatku jej starsza siostra - moja matka - była wszechstronnie utalentowana i malarsko, i pisarsko,żeby udowodnić a także bardzo ładna. Dzieciństwo Simony upływało w cieniu wspaniałej siostry. W rodzinie, której większość członków była bardzo utalentowana, Simona była taką lekceważoną szarą myszką. Na szczęście miała charakter, wolę walki. Im bardziej rodzina ją ignorowała, tym bardziej była zdeterminowana, żeby udowodnić sobie i innym, że jest coś warta.

Jak Simona szukała swojej drogi życiowej?

Trochę to trwało. Najpierw bez powodzenia zdawała do szkoły teatralnej, potem była rok na polonistyce, ale zrezygnowała. Simona od dziecka uwielbiała zwierzęta. Na Kossakówce było ich zawsze wiele - koty, psy, ptaki, na przykład uratowane kawki, ukochana wiewiórka Florek. To zwierzaki były niezawodnymi przyjaciółmi Simony, one nie przymierzały jej do rozbuchanych rodzinnych ambicji, były ucieczką od świata pełnego wymagań, oceniającego. Simona od początku chciała studiować biologię, ale odstraszały ją obowiązkowe na egzaminach: fizyka i matematyka. Ona była słaba z tych przedmiotów, jednak, przyparta do muru zmobilizowała się, w kilka miesięcy nadrobiła zaległości i dostała się na studia. Myślę, że odrzucenie, którego doświadczyła w rodzinie, dało Simonie siłę, sprawiło też, że, zrażona do ludzi, stała się rzecznikiem praw tych, którzy nie mają głosu - zwierząt.

dwv2x0p

Czy Simona od początku fascynowała się Puszczą Białowieską?

Wcale nie - na początku marzyła o pracy w górach, które kochała, ale jedyny wakat dla biologa był w Instytucie Badania Ssaków PAN w Białowieży. Pojechała i tak odkryła największą miłość życia - Puszczę Białowieską. Wkrótce przeniosła się do Instytutu Badawczego Leśnictwa i tam już została, tam zrobiła karierę naukową.

Czym Simona zajmowała się naukowo?

Bardzo długo, z 10 lat sprawdzała, w jaki sposób zwierzyna płowa wpływa na nasadzenia drzew. Leśnicy twierdzili, że sarny i jelenie niszczą im uprawy podgryzając młode drzewa. Simona wydzieliła 25 hektarów jako teren badawczy, wpuściła tam stado saren i obserwowała, czym tak naprawdę się żywią. Monitorowała też powierzchnie kontrolne na uprawach leśnych. Już po pierwszym roku badań okazało się, że z tego, co było zasadzone ręką człowieka, 70 proc. uschło, bo było po prostu źle posadzone, część załatwiły owady i choroby. Szkody powstałe w wyniku żerowania zwierząt stanowiły jedynie 3,5 proc. nasadzeń. Las świerkowy nie jest typowy dla Puszczy Białowieskiej. Większość lasów świerkowych w puszczy to plantacje - dzieło ludzi, a fakt, że te drzewa, rosnąc dość szybko, dominują inne gatunki, wcale nie jest taki dobry dla lasu naturalnego. Świerk w Puszczy Białowieskiej jest jak króliki zawleczone do Australii, bardzo trudno się go pozbyć. Kornik może go przetrzebić, ale wkrótce powróci. To mój wniosek oparty na
wynikach badań Simony.

Jak układała się współpraca Simony, którą można nazwać ekologiem-idealistą, z leśnikami? Jak odnajdywała się w systemie gospodarki leśnej, który ma przecież także na celu eksploatację puszczy?

Simona była pragmatykiem. Była zdeklarowaną przeciwniczką myślistwa, nienawidziła takiej zabawy w zabijanie, zarzucano jej nawet, że zdradziła rodzinną tradycję myślistwa. Ale to właśnie Simona ustalała roczne limity odstrzałów zwierzyny płowej w puszczy. Byłam w szoku, kiedy okazało się, że w jednym roku wyznaczyła aż 700 sztuk jeleni do zabicia. Ale miała rację, tak trzeba było w danym momencie zrobić. Wtedy w puszczy zwierzyny płowej było niewiarygodnie wiele, bo prawie nie było zagrażających im drapieżników. A w zbyt wielkim zagęszczeniu w populacjach zwierząt wkraczają głód i choroby. W 1992 r. sytuacja się zmieniła, ścisłą ochroną objęto wilki i rysie. To one przejęły role regulatorów i wysokość odstrzałów regularnie zaczęła spadać. W zeszłym roku wyznaczono odstrzał jeleni w Białowieży na ok. 50 sztuk. W Puszczy Białowieskiej nie ma prywatnych kółek łowieckich, jest gospodarka łowiecka, ściśle nadzorowana.

Na zdjęciu: Simona Kossa, 1990

dwv2x0p

(img|719038|center)

Czym jeszcze zajmowała się Simona?

Może nawet ważniejsza od pracy naukowej była jej działalność edukacyjna, popularyzowanie wiedzy o przyrodzie. Simona miała do tego talent. Teraz ukazują się książki np. "Saga Puszczy Białowieskiej" , "O ziołach i zwierzętach", ale w swoim czasie bardzo ważne były jej audycje radiowe, które zresztą ciągle są powtarzane. Simona była takim mostem, stała się rzecznikiem puszczy, zwierząt, umiała dotrzeć do ludzkich serc. Jeszcze teraz, dekadę po jej śmierci, ludzie wzruszają się, mówią o niej "nasza Simonka". Na jej pogrzebie było kilka tysięcy ludzi. Na Podlasiu są ulice jej imienia, szkoły, przedszkole i stowarzyszenia. I konkursy.

Na niemal wszystkich zdjęciach z Dziedzinki, puszczańskiego domu Simony, są zwierzęta. W domu rezyduje dzik, sarny piją z butelki, ryś się przymila. Co jeszcze żyło w tym domostwie?

Łatwiej powiedzieć, czego Simona nie trzymała w domu: wilka, żubra, wydry i bobra. Poza tym w obejściu pełno było zwierzaków, sierotek, którymi się opiekowała, chorych, które były leczone i oddawane przyrodzie. Były tam m.in. ptaki drapieżne, głuszyca, wiele saren, borsuki, lisy, kuny, które zdemolowały dom, łosie, łania, bocian czarny i bocian biały, który przy malowaniu płotu wsadził dziób w zieloną farbę i tak przez pół roku chodził, bo okazała się bardzo trwała. Był osiołek i krowa, która bardzo dużo jadła, ale nie musiała dawać mleka.

dwv2x0p

Simona miała swoich ulubieńców?

Najbardziej ukochana była rysiczka Agatka, która wprost uwiodła Simonę, robiła z nią, co chciała. A ryś to jest spore kocisko, pazury ma ostre jak brzytwy i Simona chodziła cała podrapana, bo bawiły się z Agatką w polowanie. Agatka najbardziej lubiła zasypiać ssąc nadgarstek Simony i wbijając w niego pazurki. Chodziła na spacer jak pies. Była rysiem z ZOO – oseskiem odrzuconym przez matkę. Kiedy zginęła, przez pół roku Simona rozpaczała.

Podobno w ogrodzie Simony i jej współlokatora, fotografia i pisarza Lecha Wilczka, rosły gatunki inwazyjne, takie jak nawłoć? Jak to się stało, że tak znająca się na rzeczy osoba jak Simona zaryzykowała sadzenie w środku puszczy takich roślin?

Ogród należał do Lecha, który stworzył tam mały raj i to on sprowadził nawłoć. Ale naprawdę groźnie zrobiło się kiedy Lechu, jako mistrz fotografii owadów posadził barszcz kaukaski, który je przywabia. To jest taka roślina jak pietruszka, tyle że gigantyczna, a w Białowieży na Dziedzince dorastała do 4 metrów, z baldachami wielkości stołu. Na szczęście nie parzy, jak barszcz Sosnowskiego. Do tego barszczu kaukaskiego przylatywały chmary owadów, a Lechu czatował z aparatem. Ale roślinka uciekła z ogrodu, co na szczęście w porę zauważono. Przez trzy lata Lechu chodził i wyrywał samosiejki. Dzięki monstrualnym rozmiarom na szczęście tę roślinę widać było z daleka i udało się ją całkowicie wyeliminować.

Czy Simona i Wilczek byli parą?

Jedną z najpiękniejszych i najbardziej twórczych, jakie znam. Choć początki ich relacji wcale dobrze nie wróżyły. Dwoje zdeklarowanych samotników zamieszkało w jednym domu i każde liczyło, że to drugie się szybko wyniesie. Tak było przez jakiś rok. Ostatecznie połączyła ich wspólna wielka miłość do przyrody. Ten niezwykle silny, piękny związek trwał 36 lat – do śmierci Simony. Lechu mówi, że to był "układ metafizyczny"

dwv2x0p

Na zdjęciu: Simona Kossakw leśniczówce Dziedzinka w Puszczy Białowieskiej, 1974

(img|719039|center)

Jak Pani, jako obserwator puszczy od lat, ocenia politykę leśną?

Od 16 lat mieszkam w środku puszczy, w leśniczówce w Podcerkwi. Kocham ten las. Od 2001 r. obserwuję stałe powiększanie się obszarów chronionych w Lasach Państwowych. Sześć lat temu ostatecznie zaprzestano w nich wycinki świerka. W 2001 r. w Białowieży było 10 leśnictw, teraz jest ich pięć. Obecnie ponad dwie trzecie lasów państwowych w Puszczy jest pod całkowitą ochroną. Od lat kupuję drewno na opał pod Białymstokiem, bo w puszczy się go nie kupi. Starodrzewy są tu naprawdę bezpieczne. Cała awantura, która teraz ma miejsce, dotyczy drewna z upraw, plantacji świerków, które jeszcze 30 lat temu masowo sadzono. Inwazja kornika to rodzaj cudu, który rozwiązuje problem. Leśnicy obecnie chcą robić porządek w swoich uprawach – czyli po prostu wykonywać swoje obowiązki. O tym, czy i jak mają to robić, powinni decydować specjaliści, a nie media i polityka.

dwv2x0p

A planowany odstrzał żubrów?

Wszystko będzie dobrze, jeżeli żubry uda się rozproszyć po Polsce i znajdą się pieniądze, aby płacić rolnikom odszkodowania. Przez dekady trwał odstrzał żubrów w puszczy i nikomu to nie przeszkadzało. Stado utrzymywane było na poziomie 250 sztuk. Teraz w puszczy jest ich 700. Tak naprawdę w ostatnich latach zredukowano odstrzały żubrów do minimum. Problem z nimi jest taki, że jest to populacja bardzo mało zróżnicowana genetycznie i obciążona w związku z tym wieloma chorobami.

Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)

dwv2x0p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dwv2x0p