Trwa ładowanie...
fragment
08-11-2013 22:10

Seria niefortunnych zdarzeń 3. Ogromne okno

Seria niefortunnych zdarzeń 3. Ogromne oknoŹródło: Inne
d4czpsa
d4czpsa

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Gdybyście nie wiedzieli za wiele o sierotach Baudelaire i zobaczyli je siedzące na walizkach w Doku Damoklesa, pomyślelibyście pewnie, że szykuje im się emocjonująca przygoda. Przed chwilą zeszły przecież z pokładu Psotnego Promu, który je przewiózł na drugi brzeg Jeziora Łzawego, gdzie miały zamieszkać u Ciotki Józefiny - a taka sytuacja wróży na ogół fantastyczne życie.

Oczywiście, myśląc tak, bylibyście w wielkim błędzie. Bo chociaż Wioletka, Klaus i Słoneczko Baudelaire rzeczywiście mieli przeżyć zdarzenia emocjonujące i pamiętne, to nie były to zdarzenia emocjonujące i pamiętne w tym sensie, w jakim emocjonująca i pamiętna bywa wizyta u wróżki albo udział w rodeo. Emocjonująca i pamiętna przygoda sierot Baudelaire przypominała raczej sytuację osoby, która, ścigana przez wilkołaka, gna o północy przez cierniste chaszcze na odludziu, gdzie nie ma żywej duszy do pomocy.

Jeśli chcieliście poczytać sobie historię, której bohaterowie wiodą fantastyczne życie, to z całą pewnością wybraliście niewłaściwą książkę, gdyż sieroty Baudelaire doświadczają w swoim ponurym i nieszczęśliwym życiu wyjątkowo niewielu fantastycznych chwil. Ich nieszczęścia to bardzo przykry temat, tak przykry, że podejmuję go z największym trudem. Więc jeżeli nie macie ochoty na opowieść tragiczną i smutną, daję wam ostatnią szansę: odłóżcie tę książkę, gdyż nieszczęścia sierot Baudelaire zaczną się już w następnym akapicie.

- Spójrzcie, co dla was mam! - Pan Poe, szczerząc się od ucha do ucha, podniósł do góry papierową torebeczkę. - Miętówki!
Pan Poe był bankierem, wyznaczonym do nadzorowania spraw sierot Baudelaire po śmierci ich rodziców. Miał dobre serce, ale na tym świecie dobre serce nie wystarczy, szczególnie gdy odpowiada się za bezpieczeństwo dzieci. Pan Poe znał trójkę młodych Baudelaire'ów od urodzenia, a mimo to nigdy nie pamiętał, że wszyscy troje są uczuleni na miętówki.

d4czpsa

- Dziękujemy panu - powiedziała Wioletka, przyjęła torebeczkę i zajrzała do środka.
Jak większość czternastolatek Wioletka była zbyt dobrze wychowana, aby napomknąć, że zjedzenie miętówki wywołałoby u niej silną alergię, co tu oznacza: "w ciągu paru godzin dostałaby swędzących wyprysków na całym ciele". Poza tym była zanadto pochłonięta obmyślaniem pewnego wynalazku, aby zwracać szczególną uwagę na pana Poe. Każdy, kto znał Wioletkę, wiedział doskonale, że gdy ma ona włosy związane wstążką, aby nie leciały do oczu - tak jak w tej chwili - to znak, że myśli wyłącznie o kółkach, trybikach, dźwigniach i innych przyborach niezbędnych przy dokonywaniu wynalazków.

Głowiła się właśnie nad takim sposobem udoskonalenia silnika Psotnego Promu, żeby przestał buchać kłębami dymu w szare niebo.
- To bardzo uprzejme z pana strony - rzekł z uśmiechem Klaus, środkowy reprezentant trójki Baudelaire'ów, myśląc jednocześnie, że gdyby chociaż raz polizał miętówkę, język spuchłby mu niemiłosiernie i nie mógłby nic powiedzieć.

Klaus zdjął okulary, rozczarowany, że pan Poe zamiast miętówek nie kupił mu jakiejś książki albo chociaż gazety. Klaus był zapalonym czytelnikiem: gdy na własnym przyjęciu z okazji ósmych urodzin przekonał się, że cierpi na alergię, natychmiast przestudiował wszystkie książki o alergiach z biblioteki rodziców.

Jeszcze cztery lata później potrafił z pamięci recytować wzory chemiczne tych substancji, które sprawiły, że spuchł mu język.
- Toj! - pisnęło Słoneczko. Najmłodsze z Baudelaire'ów było jeszcze niemowlęciem i, jak większość niemowląt, posługiwało się zagadkowymi słowami. "Toj!" miało zapewne znaczyć: "Nigdy nie jadłam miętówek, gdyż podejrzewam, że, podobnie jak moje rodzeństwo, jestem na nie uczulona". Ale mogło też znaczyć: "Chętnie schrupałabym miętówkę, poniewać lubię gryźć co popadnie moimi czterema ostrymi zębami, jednak wolę nie ryzykować reakcji alergicznej".

d4czpsa

- Możecie je sobie zjeść w czasie jazdy taksówką do domu pani Anwhistle - powiedział pan Poe, pokasłując w białą chusteczkę. Pan Poe sprawiał wrażenie stale przeziębionego, więc sieroty Baudelaire przywykły już do otrzymywania od niego informacji przerywanych napadami kaszlu. - Pani Anwhistle przeprasza, że nie oczekiwała was na przystani, ale boi się tego miejsca.

- Dlaczego boi się przystani? - spytał Klaus, patrząc na drewniane pomosty i żaglówki.
- Boi się wszystkiego, co ma związek z Jeziorem Łzawym - odparł pan Poe - lecz nie mówiła mi dlaczego. Być może ma to jakiś związek ze śmiercią jej męża. Wasza Ciotka Józefina - która, oczywiście, nie jest waszą prawdziwą ciotką, tylko szwagierką waszej dalekiej kuzynki, ale prosiła, żebyście mówili na nią Ciotka Józefina - otóż wasza Ciotka Józefina niedawno straciła małżonka. Niewykluczone, że się utopił, może wypadł z łódki. Wydało mi się niestosowne wypytywać wdowę o szczegóły tak traumatycznego przeżycia. No a teraz poszukajmy taksówki.

- Co znaczy to słowo? - spytała Wioletka.
Pan Poe uniósł brwi:
- Zdumiewasz mnie, Wioletko. Dziewczynka w twoim wieku powinna dawno wiedzieć, że taksówka jest to samochód, który dowozi pasażera na wybrane miejsce za ustaloną opłatą. No, bierzcie bagaże i ustawcie się przy krawężniku.
- Traumatyczne - szepnął Klaus do Wioletki - to mniej więcej to samo co "wstrząsające".
- Dzięki - odszepnęła Wioletka, jedną ręką podnosząc walizkę, a drugą Słoneczko. Pan Poe zamachał chusteczką, taksówka się zatrzymała, taksówkarz w mgnieniu oka wpakował wszystkie walizki Baudelaire'ów do bagażnika, a pan Poe w tym samym czasie wpakował dzieci na tylne siedzenie.

d4czpsa

- Tu się pożegnamy - oznajmił. - W banku rozpoczęły się już godziny urzędowania, więc obawiam się, że nie nadążyłbym z robotą, gdybym was odwiózł do Ciotki Józefiny. Pozdrówcie ją ode mnie serdecznie i przekażcie jej, że będę z wami w stałym kontakcie. - Pan Poe pokaszlał chwilę w chusteczkę, zanim podjął przemowę. - Wasza Ciotka Józefina denerwuje się nieco, że w jej domu zamieszka nagle troje dzieci, ale zapewniłem ją, że jesteście wyjątkowo dobrze wychowani. Pamiętajcie sprawować się jak należy, no i jak zwykle możecie skontaktować się ze mną telefonicznie lub faksem, gdyby wynikły jakieś problemy. Chociaż nie przypuszczam, aby tym razem coś miało pójść nie tak.

Mówiąc "tym razem", pan Poe spojrzał na dzieci znacząco, jakby to była ich wina, że nieszczęsny Wujcio Mont y pożegnał się z życiem. Dzieci były jednak zbyt zdenerwowane perspektywą poznania nowej opiekunki, aby wykrztusić pod adresem pana Poe coś więcej niż: "No to na razie".
- No to na razie - powiedziała Wioletka, wkładając do kieszeni torebkę miętówek.
- No to na razie - powiedział Klaus, oglądając się po raz ostatni na Dok Damoklesa.
- Frul - mruknęło Słoneczko, które już żuło pas bezpieczeństwa.
- No to na razie - odpowiedział pan Poe. - I powodzenia. Będę często o was myślał.

Pan Poe wręczył taksówkarzowi odliczone pieniądze i pomachał dzieciom, gdy taksówka wyjeżdżała z przystani na szarą, brukowaną kocimi łbami ulicę. Minęli mały sklepik warzywny z wystawionymi na chodnik skrzynkami limonek i buraków.

Minęli sklep odzieżowy pod nazwą PATRZ! PASUJE!, który wyglądał, jakby był w remoncie. Minęli okropną restaurację Smutny Klaun, z neonami i balonami w witrynie. Minęli jeszcze wiele innych sklepów i sklepików, ale wszystkie były zamknięte.
- Zdaje się, że to niezbyt zatłoczone miasteczko - zauważył Klaus. - A miałem nadzieję, że nawiążemy tu nowe znajomości.

d4czpsa
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4czpsa

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj