Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:05

Selekcjonerka

SelekcjonerkaŹródło: Inne
d1o31n0
d1o31n0

STEVEN
Potrzebuję kogoś do selekcji na Bramce.
TOBI
Szukasz kogoś do Selekcji, tak?
STEVEN
Taa, pomyślałem, że mogłoby cię to zainteresować.
TOBI
Mnie? Prosisz mnie, żebym się tym zajęła?
STEVEN
No cóż, mówiłaś, że szukasz pracy, prawda?
TOBI
No tak, nie, to znaczy tak, ale nigdy nie byłam Selekcjonerką.
STEVEN
Wiem, ale znasz wszystkich, a tylko o to chodzi. Poza tym nauczę cię.
TOBI
Jak to?
STEVEN
Stanę za Bramką i będę cię uczył. Tyle. To co ty na to?
TOBI
Nie wiem, Steven. To znaczy tak, znam wszystkich, ale nigdy tego nie robiłam.

STEVEN
Spróbuj tylko, ok? Myślę, że będziesz doskonała.
TOBI
No dobra. Kiedy byś chciał, żebym zaczęła?
STEVEN
Dziś wieczorem.
TOBI
Dziś wieczorem? Chcesz, żebym zaczęła dziś wieczorem?
STEVEN
Tak, jest środa. Będzie niewielki ruch, więc przygotujesz się na piątek.
TOBI
Ok, co mi tam. Ile za to dostanę?
STEVEN
Sto dolców za noc. Potem, jak się rozkręci, sto pięćdziesiąt za noc. Umowa stoi?
TOBI
Ok, stoi.

STEVEN
Bądź w barze o siódmej. Przedstawię cię chłopakom. Jestem prawie pewien, że Billy i Daniel będą z tobą na Bramce. Dwóch facetów mam na zewnątrz, trzech w środku, plus szef ochrony przez krótkofalówkę. No i oczywiście ja będę z tobą tuż za Bramką przez cały czas. Ok? Do zobaczenia o siódmej. Ubierz się ciepło, na czarno, z wyjątkiem kolorowej koszuli. Dobra, Tobs? Myślę, że ci się spodoba. Coś mi po prostu mówi, że ci się spodoba...

Siódma nadeszła zbyt wcześnie. Był początek października, a noce zaczynały się robić chłodnawe. Martwiłam się, że zmarznę. Przegrzebałam ciuchy w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Wyciągnęłam wszystkie swoje stare kurtki z Nowego Jorku i rozłożyłam je na łóżku. Chciałam czegoś, co podkreśli moją władzę. Miało być mi ciepło, ale jednocześnie musiałam wyglądać cool. Przymierzyłam czarną skórzaną kurtkę, którą zazwyczaj nosiłam do dżinsów, buty motocyklówki i niebieską koszulę. Spojrzałam w lustro i mnie odrzuciło. Przymierzyłam czarne dżinsy, czarny golf pod białą koszulą, czarne buty i czarną kurtkę pilotkę. Zerwałam to z siebie i rzuciłam na podłogę, gdzie leżała sterta odrzuconych rzeczy.

d1o31n0

Dochodziła szósta i zaczęło się ściemniać. Nie miałam co na siebie włożyć. Chciałam zadzwonić do Stevena i powiedzieć mu, żeby dał sobie ze mną spokój. Byłam zmęczona całą tą przebieranką. Na co mi ona zresztą? O co w ogóle chodzi z tą robotą? Jeszcze w niej nie byłam, a już czułam się zestresowana. Sama myśl o staniu przez całą noc na zewnątrz klubu napawała mnie przerażeniem i poczuciem osamotnienia. Nagle mój wzrok przykuł leżący na łóżku czarny długi płaszcz. Nie miałam go na sobie, odkąd wyjechałam z Nowego Jorku. Coś mi jednak mówiło, że warto całej zabawie dać jeszcze jedną szansę.

Założyłam grubą jedwabną bieliznę i grube narciarskie skarpety. Przeszukałam szafę i znalazłam czarne skórzane spodnie, które szybko wsunęłam na siebie. Chwyciłam czerwony golf i wciągnęłam go na ciepłą podkoszulkę. Spojrzałam w lustro. Na razie nieźle. Potrzebowałam czegoś więcej. Jeszcze raz biała koszula, pomyślałam, zerkając od czasu do czasu na zegarek. Zaczynało mi się spieszyć. Wrzuciłam białą koszulę na czerwony golf i wsunęłam ją w skórzane spodnie. Włożyłam motocyklówki, podniosłam czarny wełniany płaszcz i założyłam go na siebie. Spojrzałam w lustro. Czegoś tu brakowało. Potrzebowałam jeszcze czapki. Nie było już jednak czasu na przymierzanie pieprzonych czapek. Pomyślałam chwilę i złapałam baseballówkę z amerykańską flagą. Gotowe. Ok. Wszystko. Jestem gotowa. Jeszcze raz rzut okiem na całość. Czy czegoś jeszcze potrzebuję? Tak, cholera! Rękawiczek. Gdzie są te pieprzone rękawiczki?! Bez paniki. Przeszukać ciuchy narciarskie. Niech to szlag. Gdzie są te pieprzone ciuchy narciarskie?

Nagle wszystko się zatrzymało. Poczułam szarpnięcie w sercu. Czułam się, jakbym obserwowała wypadek samochodowy. Ten był szybki. Pozbawił mnie powietrza z płuc. Pochyliłam się nad łóżkiem, chwytając metalowe poręcze. Musiałam zebrać siły. Nie, nie dziś, nie dziś. Pozwól mi oddychać, pozwól mi tylko posiedzieć na łóżku i zatrzymać się na kilka sekund, a wszystko będzie dobrze.

Usiadłam na brzegu łóżka, jedną ręką trzymając się poręczy, a drugą chwytając za serce. Siedziałam w ciszy, czekając, aż puls odnajdzie rytm. Trzymając dwa palce na tętnicy szyjnej liczyłam uderzenia i czekałam. Wdychałam powietrze przez nos i przez usta, jak mi zalecił kardiolog. Proszę, Boże, proszę. Nie teraz, tylko nie tym razem. Tak mi dobrze szło. Pozwól mi oddychać. W końcu, po około pięciu minutach, wszystko się uspokoiło. Byłam cała mokra. Nie wiem, czy bardziej z gorąca, czy też ze strachu wywołanego atakiem paniki. Ale tym razem nie mogłam się zatrzymać. Nie mogłam dać za wygraną. Musiałam wstać z łóżka. Musiałam coś zrobić, żeby się udało. W przeciwnym stracę ostatnią szansę zarobienia pieniędzy i pozostania w L.A. Spojrzałam na zegarek. Było piętnaście po szóstej. Jak mogło się tyle wydarzyć w ciągu zaledwie piętnastu minut? Poczułam ulgę, że wciąż mam wystarczająco dużo czasu, by dotrzeć do klubu na czas. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki, żeby zetrzeć z twarzy pot i poprawić makijaż.
Otworzyłam apteczkę, chwyciłam dwa supermocne przeciwbólowe, ściągnęłam włosy w kucyk i pomaszerowałam w stronę drzwi.

d1o31n0

Lubiłam jeździć ze Studio City do Los Angeles. Kiedy potrzebowałam dotrzeć do wschodniej części miasta, zwykle wybierałam Laurel Canyon przez wzgórze. Zachwycał mnie sposób, w jaki Laurel Canyon wcinał się wstęgą w miasto, w kierunku centrum. Podczas jazdy zastanawiałam się nad ostatnimi wydarzeniami. Wspaniały widok za oknami samochodu sprawił, że odniosłam wrażenie, jakbym zostawiała za sobą jeden świat i wkraczała w inny. Za każdym razem, gdy zbliżając się do miasta widziałam pojawiające się światła Sunset Boulevard, czułam, jak przekręca się we mnie kluczyk. Otwarta na biznes, otwarta na nowe pomysły, gotowa, spróbować wszystkiego.

Pojechałam La Brea i skręciłam w lewo w Melrose, kierując się w stronę klubu. Miałam jeszcze piętnaście minut. Po upływie kwadransa moje życie być może zmieni się na zawsze. Zaparkowałam samochód po drugiej stronie ulicy naprzeciwko klubu i wyłączyłam silnik. Uchyliłam okno, zapaliłam papierosa i obserwowałam Przednią Bramkę. To właśnie ona, pomyślałam. Spojrzałam we wsteczne lusterko i zauważyłam tylko czubek baseballówki. Pstryknęłam w daszek i zobaczyłam swoje zielone oczy, patrzące w głąb mojej duszy. „To jest właśnie to, słoneczko”, powiedziałam do siebie. „Tyle cię to będzie kosztowało, co? Będziesz musiała pójść tą trudniejszą drogą, nie?”

Odwróciłam wzrok od lusterka, zamknęłam samochód i przeszłam przez ulicę w kierunku Bramki. Mojej Bramki. Otworzyłam i weszłam do środka.

d1o31n0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1o31n0

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj