Seks, fotografie i... wielka moda
Seks, fotografie i... wielka moda
Moda na sukces!
Scott Schuman, z którego inicjatywy powstał ów niezwykły blog, nigdy nie przypuszczał, że jego pomysł rozpęta tę ogólnoświatową modę... Nigdy również nie sądził, iż niedawno wydany fotoblog w wersji książkowej z miejsca stanie się bestsellerem!
Z wybiegu na ulicę
Ideą, która mu przyświecała w trakcie zakładania bloga było pokazanie różnicy między wybiegami a ulicą. Kiedy pracowałem w przemyśle modowym (15 lat), zawsze czułem, że brakuje połączenia pomiędzy tym, co sprzedawałem w showroomie i tym, co widziałem na ulicach - opowiadał Schuman. Chodząc na pokazy mody wiedział, że to, co pokazują projektanci nie ma zwykle przełożenia na to, czym żyje ulica.
Jego celem nie była więc promocja awangardowych osób, które pragną szokować strojem, ale ludzi stawiających na stylową elegancję. Postaci uwieczniane na zdjęciach miały być niebanalne, a ich sposób noszenia się miał posłużyć za inspirację.
Moda bez kobiet?
Pomysł był prosty: Schuman wyłapywał stylowo ubrane osoby, które później fotografował, a ich zdjęcia umieszczał w Internecie. Początkowo fotografował tylko mężczyzn, gdyż zawodowo zajmował się modą męską. Zrozumiał jednak, że nie można mówić o modzie bez włączania w to kobiet, więc i one znalazły swoje miejsce na blogu. I całe szczęście, bo Schuman posiada niewątpliwie wyjątkowe oko do wyłapywania ciekawych postaci. Zdjęcia na The Sartorialist choć wykonywane przypadkowo, są niezwykle profesjonalne. Ważny jest każdy element: osoba, światło, ustawienie. Wszystko musi być wykonane na najwyższym poziomie.
Fotografuje tak, jak uprawia seks...
Lubię robić ludziom zdjęcia w taki sam sposób, w jaki lubię uprawiać seks. Próbuję zaaranżować całą sytuację tak szybko, jak się da, by dana osoba nie miała czasu na wątpliwości: "może to wcale nie taki dobry pomysł", "może nie powinnam tego robić". Zanim zaczną to wszystko rozważać, jest już po wszystkim - opowiada o swych największych pasjach Scott Schuman.
Wielki sukces
Setki komentarzy, prośby o umieszczenie zdjęć od różnych osób, sprawiły, że blog stał się sławny. Reklamodawcy i najwięksi projektanci zaczęli zapraszać Scotta do pierwszych rzędów na swoje pokazy mody, licząc na to, że pokaże z nich zdjęcia na swojej stronie.
W poszukiwaniu oryginalności
Obecnie ten popularny bloger podróżuje po całym świecie poszukując oryginalnych ludzi. Współpracuje z style.com, a na jego blogu, oprócz nowojorskich fotografii, można też znaleźć zdjęcia z Mediolanu, Florencji, Londynu czy Paryża. Time wpisał Schumana na listę stu osób mających największy wpływ na kształtowanie się nowych trendów.
Koniec Photoshopa?
Wielka popularność bloga może świadczyć o tym, jak bardzo jesteśmy zmęczeni doskonałością wyjętą „prosto z Photoshopa”, lansowaną przez współczesne pisma. Ale wydaje się, że nie chodzi tu tylko o retuszowane zdjęcia. Schuman, choć przede wszystkim prezentuje osoby piękne, młode i stylowe, daje nam niejako poczucie, że tak naprawdę każdy oryginalnie ubrany człowiek może się znaleźć na stronach bloga. I choć jest to tylko złudne wrażenie, bo nie wszyscy jesteśmy bogatymi nowojorczykami w średnim wieku, możemy zgodnie przyznać, że wielka moda nigdy nie była tak blisko zwykłego człowieka.
Moda naszych czasów
Scott Schuman według wielu głosów otwiera zupełnie nowy rozdział w historii mody. Jego inspiracją są serie Ludzie dwudziestego wieku i Twarze naszych czasów legendarnego Augusta Sandera, które doskonale dokumentują styl ubierania się w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Według wielu głosów Schuman również ma szansę pozostawić ślad, który da pojęcie przyszłym pokoleniem o tym, jak wyglądała nasza moda.
Teraz Polska
Obecnie bloga prezentującego modę uliczną posiada już każde większe miasto świata. Wśród polskich stron wymienić można Warsaw Streets i Street Fashion in Krakow .
Fotograficzna podróż przez modę
Ci, którzy uważnie śledzą bloga The Sartorialist wiedzą już zapewne, że we wrześniu do amerykańskich sklepów trafił przygotowany przez Scotta 500-stronicowy album będący fotograficzną podróżą po ulicach Londynu, Paryża, Dublinu, i kilku australijskich miast. Oprócz limitowanej edycji wydany został także tańszy album w miękkiej oprawie. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Penguin.