Niedawno mięły 70 urodziny Koziołka Matołka, bohatera pierwszej polskiej rysowanej opowieści komiksowej wymyślony przez tandem autorski Mariana Walentynowicza i Kornela Makuszyńskiego.
Pomysł "narodowego" bohatera narodził się podczas jednej z kolacji gdzie wydawca Zygmunt Gebethner razem z Walentynowiczem zastanawiali się jaki nowy dziecięcy bohater literacki może zainteresować szeroką publiczność?
Postać Koziołka Matołka wydawała się im po suto zakrapianej kolacji tą najbardziej nośną puentą polskich przywar, a tak na serio to trafili w przysłowiową dziesiątkę, bo reprezentuje Koziołek naszą polskość już przeszło 70 lat, a trzeba przyznać, że jego postawa i zachowanie były interpretowane na różne sposoby w różnych też okresach naszej historii.
Pierwsze księgi ukazały się w 1933 roku u Gebethnera i Wolfa, następne rok później. Przyrównuje Go Marek Mikos w swojej krótkiej recenzji do polskiego Forresta Gumpa, jednak niektórym bohater Makuszyńskiego i Walentynowicza przypomina bardziej z charakteru Dobrego Wojaka Szwejka. Ba majątku to nasz Koziołek się nie dorobił, a za to na pewno już mnóstwa kłopotów. Trochę fajtłapa z urodzenia, trochę pechowiec, ale Koziołek o wielkim sercu i dobroci.
Koziołek pozostał dla wielu pokoleń bohaterem jak najbardziej pozytywnym. Jego kwestie zapisane ośmiozgłoskowcem oraz pojedyńcze kwestie do dzisiaj śmieszą i uczą. Ich mądrość czy jak woli Mikos "akuratność" wyrasta ze starej przedwojennej szkoły spod szyldu Hemara czy Toma. Może ktoś powie, że to porównania na wyrost, ale przecież w tych swoistych "złotych myślach" Koziołka Matołka nie ma ani taniego dydaktyzmu, ani populizmu. Jest za to duch wolności i poznawania świata, świata bez granic, co mogło najbardziej "boleć" powojenne władze. Stąd tyle nieprzewidywalnych "zakrętów" i cenzury w losach lokalnego patrioty rodem z Pacanowa.
To pierwszy naturalny lobbysta na rzecz własnej ojczystej ziemi i jest szansa, że marzenie Koziołka, aby zaprosić innych rysunkowych bohaterów do krainy swojej szczęśliwości, spełni się już niedługo.