6 stycznia
Wchodzimy do sali szpitalnej. Mama uśmiecha się na nasz widok. Lidka wkłada rękę do kieszeni swetra. Wyjmuje kilka cukierków. Podaje nam. Szelest rozwijanych papierków przypomina mi o grze, w którą w dzieciństwie grałyśmy z mamą. Przesuwam stolik i prostuję papierek. Następnie zginam lewy i prawy bok, by powstał wąski pasek. Kieruję końcówki do siebie. Jedną z nich zwijam i umieszczam w drugiej. Po twarzy mamy błądzi ciepłe wspomnienie. Kładzie barwną kostkę na dłoni w pobliżu nadgarstka i uderza palcami w spodnią część blatu. Pazłotko ląduje na drewnianej powierzchni. Teraz Lida – musi przykryć swoim kwadracikiem poprzedni. Nie udaje jej się. Przesuwam rękę. Papierek leci wysoko i spada idealnie.
[strona 29]
9 stycznia
Rozłąka to jedno z przekleństw tego zawodu. Nie wracamy z pracy do domu codziennie o określonej godzinie, jak normalne matki. Nasz wspólny czas dzieli się na okresy całkowitej nieobecności i dni, w czasie których intensywnie staramy się nadrobić wszystko, co przegapiłyśmy. Ale nie jest to możliwe. Kiedy dzieci rosną, zmieniają się w ciągu kilku godzin. Omijała mnie teraźniejszość mojej córki.
[strona 64]