Warszawski sąd okręgowy zdecydował w piątek o kontynuowaniu procesu, który aktorka Weronika Rosati wytoczyła reżyserowi Andrzejowi Żuławskiemu oraz wydawcy jego książki pt. Nocnik. Sąd nie przychylił się do wniosku pełnomocników pozwanych o odrzucenie pozwu.
Proces o ochronę dóbr osobistych, jaki Rosati wytoczyła Żuławskiemu i wydawcy jego książki, rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Warszawie we wtorek.* Aktorka żąda od pozwanych 200 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin w mediach za naruszenie jej dóbr osobistych (głównie prawa do prywatności i godności jako kobiety) oraz zaprzestania dalszego naruszania jej dóbr.*
Jeszcze wiosną br. sąd wydał postanowienie zakazujące dalszego rozpowszechniania Nocnika przezpozwanych - do czasu zakończenia procesu. Stało się to w ramach instytucji tzw. zabezpieczenia powództwa (wiele razy krytykowanej w mediach jako rodzaj "cenzury prewencyjnej").
Pełnomocnicy pozwanych wnieśli o odrzucenie pozwu, argumentując, że powódka nie jest tożsama z opisaną w książce postacią Esterki i dlatego nie ma tzw. legitymacji czynnej procesowej, czyli nie może być powódką w tej sprawie. Sąd jednak w piątek oddalił ten zarzut. Jak wskazał sąd, nie istnieją formalne przesłanki do odrzucenia pozwu, powódka posiada legitymację procesową, zaś wszystkie kwestie zasadności powództwa będą rozpatrywane podczas procesu.
Decyzja sądu na razie jest nieprawomocna. Pełnomocnik wydawcy książki, mec. Jerzy Naumann, powiedział dziennikarzom, iż na razie nie wie, czy będzie się od niej odwoływał.
Pełnomocnik powódki mec. Maciej Lach powiedział dziennikarzom, że "w książce mamy wiele faktów biograficznych, które zostały okraszone licznymi informacjami nieprawdziwymi i krzywdzącymi ocenami". "Z jednej strony mamy prawdę, a z drugiej fałsz, a czytelnik odnosi wrażenie, że wszystko jest prawdą" - dodał.
Z kolei według Naumanna, "powieść zgodnie z teorią literatury w ogóle nie może być przedmiotem badania w kategoriach prawdy i fałszu w zakresie wątków w niej podjętych". Jednak, jak zaznacza Lach, w jego ocenie "książka jest bardziej pamiętnikiem niż powieścią".
Jak podawały niektóre media, Rosati miała być przez jakiś czas związana z Żuławskim . W śmiałej obyczajowo książce - według mediów - Rosati występuje pod pseudonimem Esterka. Sam Żuławski przekonywał, że te elementy jego "dziennika intymnego" to fikcja, a Esterka nie jest tożsama z Weroniką Rosati, która "sama zgłasza się na ochotnika".