Rzuć mnie, Billy!
Brice i Elliot poznali się przed trzema laty, ale mieszkali razem dopiero od września. Stylowe meble Brice’a utrzymane w kolorze pomarańczowym i zielonym przyćmiły śmietnikową zbieraninę tandetnych przedmiotów należących do Elliota. Ich dwupokojowe mieszkanie w Chelsea miało w saloniku wielkie okna wychodzące na małe podwórze. Stary stół z refektarza postawiono przed oknem i, mimo protestów, Michael i Kate dostali miejsca z widokiem na ogród.
- Tulipany już przekwitły, a róże jeszcze się nie rozwinęły, więc widok nie jest taki, jaki być powinien - powiedział Brice i przeprosiwszy ich, zniknął w kuchni. Kate zauważyła na stole najlepsze szkło i zastawę. Wzruszyło ją to. Elliot przyniósł kubełek z lodem i postawił na dębowym kredensie.
- Podstawka! A gdzie podstawka?! - wrzasnął Brice, podkładając jedną pod kryształowe wiaderko.
Kate stłumiła uśmiech. Po chwili na stół wjechały półmiski, a Elliot zajął się nalewaniem wina. Michael uniósł swój kieliszek i ostentacyjnie postawił go nóżką do góry.
- Ja dziękuję.
Kate się skrzywiła. Mogła się tego spodziewać. Steven w ogóle nie pił, mówił, że nie lubi wina. Zważywszy nałóg ojca, powinna być zadowolona, ale wcale tak się nie czuła, bo było to obraźliwe dla Elliota, dumnego ze swej „piwniczki”, mieszczącej się w bieliźniarce. Musiał przechodzić męki, decydując się podać na stół pinot grigio.
- Nie pijesz? - spytał Brice podniesionym głosem.
Kate mogła z góry przewidzieć późniejsze komentarze gospodarzy. „Czy to alkoholik? A może Anonimowy Alkoholik? Nie? Wobec tego wariat i typ bez czci i wiary”. Nic ich nie było w stanie spacyfikować.
- Wolę mieć jasną głowę - rzekł Michael.
- Pewnie po to, żeby ją można było przejrzeć na wylot - powiedział Elliot do ucha Kate, napełniając jej kieliszek.
Wydawało się, że jedzenie rozładuje napięcie. Na przystawkę Brice podał swoją słynną, wielobarwną tartę wegetariańską. Rozmowa był zdawkowa, ale kryzys narastał, zwłaszcza napięcie między Elliotem i Michaelem. Elliot zawsze zachowywał się wobec Kate przesadnie opiekuńczo. Teraz było jasne, że jej nowy przystojny przyjaciel od pierwszego wejrzenia nie przypadł mu do gustu. Fakt, Michael wydawał się zbyt pedantyczny i zasadniczy, ale miał przecież inne zalety.
- Mam szansę na grant Sagermana - oświadczył Michael Kate, kiedy byli już po przystawce. - Rozmawiałem z profesorem Hopkinsem. Charles powiedział, że w ocenie komisji wypadłem ponoć bardzo dobrze. - Kate zauważyła, jak Elliot i Brice wymieniają na boku spojrzenia. Było grubiaństwem ze strony Michaela tak nie zwracać uwagi na gospodarzy, ale interesowało go tylko jedno - kariera na uczelni. Kate westchnęła. Nawet gdy byli z Michaelem sami, czasem trudno jej było spamiętać wszystkie jego koneksje i poczynania. Teraz należało wytłumaczyć Elliotowi i Brice’owi, co to jest Fundacja Sagermana, jakie Michael ma plany po doktoracie i na czym polegają jego skomplikowane układy z promotorem Charlesem Hopkinsem. Tematy może i ciekawe dla osób zaangażowanych, ale jako przedmiot dyskusji przy kolacji raczej nudne.
- Wspaniale - mruknęła.
Nikt się nie odezwał. Elliot znów napełnił kieliszki a Brice poszedł po kolejne danie. Wystarczył jeden rzut oka, aby się przekonać, że jej przyjaciele nie pożałowali wysiłków ani pieniędzy, żeby wywrzeć wrażenie na Michaelu. Było to słynne risotto Brice’a z truflami, a cena trufli, jak wiadomo, może zwalić z nóg. Każdy nałożył sobie porcję parującego ryżu. Niezręczna cisza przedłużała się, aż wreszcie Kate zwróciła się do Brice’a z uśmiechem.
- Wiesz, Brice, że dziś to risotto wyjątkowo ci się udało.
- Bardzo dobre - przytaknął Michael.
Brice rozjaśnił się, słuchając komplementów. Był dumny ze swej umiejętności gotowania, swego gustu i wielkiej kolekcji starych lalek Beanie Babies, ulokowanych starannie na długich półkach nad kredensem. Kate widziała, jak Michael odwrócił od nich wzrok. Musiała przyznać, że komentarze na temat urządzania wnętrz czy niewymuszona pogawędka nie należały do jego mocnych stron.
- Opowiadaj, jak było u kosmetyczki - zagaił Elliot. Boże, jak dobrze go znała! Wyraźnie chciał jej jakoś osłodzić towarzyską porażkę z Michaelem, to z jednej strony, bo z drugiej, zaspokoić też własną ciekawość. Dobry koncept, ale tym razem nie miał prawa wypalić.
- Po prostu zrobiłam manikiur. - Kate wyciągnęła dłonie, prezentując lakier. - Jak myślicie, czy to nie nazbyt awangardowe jak dla dyrektora McKaya? - W zeszłym semestrze dyrektor uznał pierścionki na palcach u nóg za demoralizujące i skonfiskował je wszystkim dziewczynkom jako niedopuszczalne.
- Podobnie jak bransoletki na ptakach - wypalił Elliot.
- Uspokój się, Elliot - skarcił go Brice. - Nie mówi się tak przy havillandach. - Uśmiechnął się do Kate i Michaela. Konwersacja, kulawo bo kulawo, ale się toczyła, jednakże Kate wiedziała, że Michael nie wypadł dobrze. Elliot przepadał za Stevenem, a mimo to jej się nie udało... Może wszyscy przeceniali rolę pierwszego wrażenia.
- Sałata? Ser? Owoce? - spytał Brice. - Mamy pyszne gruszki, bo zaraz będzie deser - dodał.
- Ja dziękuję - powiedziała Kate.
- Ja też - przytaknął jej Michael. Elliot zaczął sprzątać ze stołu. - Jedzenie było bardzo dobre. - Nawet Kate, która go znała, pochwała wydała się blada i niewystarczająca.
- Czy tarta nie była fantastyczna? - spytała. Michael w konfuzji rozglądał się po pustych talerzach.
- A która to była tarta?
- Danie z warzyw. - Kate poczerwieniała. Doskonale wiedziała, jak bardzo się Brice napracował.
- Jak się ma taką jasną głowę jak ty, to się nie używa takich słów. - Elliot, wciąż składając talerze, zatańczył za plecami Michaela. - No, jak byś na to powiedział? Gniot z marchwi? - Kate zrobiła śmieszną minę. Elliot, nadal za plecami Michaela, dawał jej znaki. Wystawił kciuk do dołu, o mało nie tłukąc góry talerzy.
- Uwaga na havillandy! - przestrzegł go Brice.
- Elliot, nie musisz tego robić. - Uwaga Kate odnosiła się zarówno do sprzątania, jak do zachowania Elliota.
- Ależ muszę i robię - zanucił Elliot z oczywistą złośliwością.
- Pomogę ci w kuchni - powiedziała.
Musieli zamienić parę zdań na osobności. Michael nawet słowem nie zaproponował, że pomoże sprzątać.
Brice zaczął protestować i poderwał się od stołu, ale Elliot w milczeniu wskazał na Michaela, dając do zrozumienia, że ktoś musi zabawiać tego gościa.
- To co nowego w antropologii? - spytał Brice ze słabym uśmiechem. - Czy ten grant u Sugermana to pewniak?
- Grant Sagermana - poprawił go Michael. - A właściwie Fundacji Sagermana do Badania Ludów Pierwotnych.
Kate westchnęła i z kieliszkami podążyła za Elliotem do kuchni. Była niewielka, ale funkcjonalna, z biało-czarnymi kwadratami terakoty na podłodze, czerwonymi ścianami i szafkami, i srebrzystym, stalowym wyposażeniem. Kate życzyłaby sobie mieć w tej chwili nerwy ze stali. Elliot w milczeniu włożył talerze do zlewu i, tak jak przewidywała, stanął przed nią w rozkroku, z rękami na biodrach, niczym rozzłoszczona zakonnica.