Rzeź wołyńska - jedna z największych masakr ludności cywilnej podczas II wojny światowej
Rzeź wołyńska - jedna z największych masakr ludności cywilnej podczas II wojny światowej
Dziesiątki tysięcy zabitych cywilów, w tym kobiet, dzieci oraz starców.
Tysiące spalonych wsi oraz miasteczek. Ponad półtora miliona wysiedlonych ludzi, zmuszonych do opuszczenia rodzinnych stron i pozostawienia dorobku swojego życia. Pod tymi liczbami kryje się porażający obraz historii, którą współdzielimy z Ukrainą.
"Zbrodnia wołyńska była jedną z największych masakr ludności cywilnej podczas II wojny światowej" - przypomina prof. Grzegorz Motyka w swojej najnowszej książce. Na kolejnych stronach prezentujemy rozmowę ze znanym historykiem, autorem cenionej i nagradzanej książki "Od rzezi wołyńskiej do akcji "Wisła" . Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947" (Wydawnictwo Literackie) oraz dopiero co wydanego "Cienia Kłyma Sawura" (Wyd. Oskar i Muzeum II Wojny Światowej).
Obok wywiadu z autorem piszemy więcej na temat obu publikacji oraz opisanej tam zbrodni wołyńskiej i konfliktu polsko-ukraińskiego. Dlaczego Ukraińcy nie zgadzają się na termin "ludobójstwo"? W jaki sposób ukraińscy historycy opisują te wydarzenia? Dlaczego zbrodniarzom stawia się pomniki? Czy możliwy jest wspólny, polsko-ukraiński podręcznik do historii?
Łamanie podstawowych, ludzkich praw
Kilka tygodni temu prof. Grzegorz Motyka zaprezentował w Kijowie ukraiński przekład swej głośnej książki "Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła", który ukazuje się dokładnie w 70. rocznicę zbrodni na Wołyniu.
Na Ukrainie są historycy, którzy podzielają poglądy Motyki w sprawie Wołynia, często krytykowanego przez środowiska kresowe. Są też naukowcy, którzy zarzucają mu stronnicze podejście do tematu i nie zgadzają się z określaniem w Polsce zbrodni wołyńskiej mianem ludobójstwa.
"Staram się pisać swoje prace z perspektywy praw człowieka. Staram się kierować zasadą, że zbrodnie na ludności cywilnej nie mogą być usprawiedliwione. Kiedy potępiam zbrodnię wołyńską, to nie dlatego, że ginęli tam Polacy, ale dlatego, że ginęli tam ludzie. Tak samo potępiam akcję "Wisła" i przymusowe wysiedlenia Ukraińców w Polsce tylko dlatego, że łamano podstawowe, ludzkie prawa" - mówił Motyka podczas kijowskiej prezentacji.
Po stronie ukraińskiej
Historyk wyjaśnia, że dla polskich badaczy tematu zbrodni wołyńskiej jest jasne, że główną odpowiedzialność za nią ponosi OUN i UPA, które przeprowadziły czystkę etniczną. "Po stronie ukraińskiej najbardziej rozpowszechniony pogląd mówi, że doszło wówczas do buntu społecznego, który zamienił się w polsko-ukraińską wojnę, w której obie strony popełniały podobne zbrodnie" - tłumaczył naukowiec.
Wołodymyr Wiatrowycz, historyk ukraiński, który jest autorem koncepcji wojny polsko-ukraińskiej w latach II wojny światowej, zarzucił m.in. Motyce, że jego praca zawiera wiele hipotez: "Zrozumiałe, że każdy historyk ma prawo do hipotez, ale jak pan odnosi się do tego, że stanowią one obecnie podstawę pewnych decyzji politycznych? Mam na myśli projekty ustaw sejmowych, dotyczące potępienia UPA jako formacji zbrodniczej oraz uznania antypolskiej akcji na Wołyniu za ludobójstwo?" - pytał.
Definicja ludobójstwa
W odpowiedzi Motyka zaznaczył, iż wydarzenia na Wołyniu spełniają definicję ludobójstwa: "W tej antypolskiej akcji chodziło o zniszczenie - na Wołyniu w całości, a w innych regionach w części - polskiej grupy etnicznej" - powiedział i przypomniał, że pisze w swej książce także m.in. o niesprawiedliwej polityce władz polskich wobec Ukraińców przed wojną.
Motyka podkreślił przy tym, że zdaje sobie sprawę, iż na Ukrainie termin ludobójstwa zarezerwowany jest dla wielkich zbrodni, których ofiarą padło kilka milionów ludzi. Jak mówił kilka dni temu prezes IPN Łukasz Kamiński w rozmowie z lwowską gazetą "Wysokyj Zamok", Ukraińcy uważają za ludobójstwo przede wszystkim Wielki Głód lat 1932-1933. Jego ofiarą padło - według szacunków różnych historyków - od 3,5 do nawet 10 milionów ludzi.
"W Polsce nawet zabicie stu osób - jeśli intencją sprawcy było zabicie ich dlatego, że byli oni danego pochodzenia etnicznego - może być uznane za ludobójstwo" - wyjaśniał Motyka. Historyk pisze o tym również w "Cieniu Kłyma Sawura". Termin "ludobójstwo" - zdaniem Motyki - dobrze oddaje klasyfikację prawną antypolskich czystek: "Jego użycie jest istotne, gdyż pozwala lepiej zrozumieć tragizm tego, co wydarzyło się na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Nie powinien być jednak słowem zamykającym dyskusję i badania".
Rzeź wołyńska
W tym roku mija 70. rocznica masowych zbrodni popełnionych przez UPA na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Ich kulminacja nastąpiła 11 lipca 1943 roku.
Dla polskich historyków rzeź wołyńska z lat 1943-1944, która swoim zasięgiem objęła także tereny południowo-wschodnich województw II Rzeczypospolitej, była ludobójczą czystką etniczną, w wyniku której zamordowano ok. 100 tys. Polaków; są też szacunki mówiące o 120-130 tys. ofiar.
Dla badaczy z Ukrainy zbrodnia ta była konsekwencją wojny Armii Krajowej z UPA, w której wzięła udział ludność cywilna. Ukraińscy historycy wskazują, że do zbrodni doprowadziła niesprawiedliwa polityka władz II RP wobec mniejszości narodowych i podkreślają, że w czasie II wojny światowej obie strony popełniały zbrodnie wojenne. Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12 tys., a nawet 20 tys. ofiar śmiertelnych.
Stosunki między Polską a Ukrainą
Na pytanie o to, jak wyglądają aktualne stosunki między Polską a Ukrainą, prof. Motyka odpowiada: "Dwadzieścia lat temu, kiedy Polska odzyskiwała wolność, a Ukraina niepodległość, polscy politycy zdecydowali, że nie należy łączyć spraw politycznych z historycznymi, lecz pozwolić dialogowi historycznemu toczyć się swoim trybem. Moim zdaniem to była słuszna decyzja. W ciągu tych dwudziestu lat w relacjach polsko-ukraińskich osiągnięto bardzo wiele.
Wystarczy sobie przypomnieć, że jeszcze jakiś czas temu wielu Polaków było zdziwionych faktem, że graniczymy z Ukrainą i Białorusią, a nie Rosją. Dziś to jest oczywiste, że Związek Sowiecki rozpadł się na szereg państw. Natomiast jeśli chodzi o dialog historyczny, to niestety nadal istnieje konflikt pamięci pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Każda ze stron ma diametralnie odmienne zdanie na temat tamtych wydarzeń. To powoduje, że zapewne nieprędko osiągniemy porozumienie w tej sprawie".
Drastyczne fragmenty książki
"Sposób zadawania śmierci przez ukraińskich nacjonalistów był niejednokrotnie bardzo okrutny, nie ma co do tego wątpliwości. Inna rzecz, że polska odpowiedź na ich działania też bywała bezwzględna, o czym wielu Polaków nie chce pamiętać" - mówi historyk (na zdj.).
"Drastyczne przykłady, które pojawiają się w książce, to faktycznie niewielka część tego, na co można natknąć się w źródłach. Wykorzystałem je jednak nie po to, by epatować nimi czytelnika, lecz aby zilustrować tamtejsze wydarzenia. Nie miałem wątpliwości, że o pewnych rzeczach po prostu trzeba napisać, tym przecież zajmuje się historyk".
W ciągu 20 lat zajmowania się kwestią polsko-ukraińską prof. Motyka spotykał się niejednokrotnie z osobami, które uczestniczyły w rzezi wołyńskiej czy akcji "Wisła". Jak wspomina te spotkania?
Usprawiedliwianie morderców
"Rozmowy z osobami, które uniknęły śmierci w czasie pacyfikacji, przeżyły tę gehennę, zawsze są wstrząsające, bez względu na to, czy rozmówcą jest Polak czy Ukrainiec, a starałem się zawsze rozmawiać zarówno z jednymi, jak i drugimi. Równie ciekawe dla mnie były spotkania z osobami, które nie były bezpośrednimi świadkami tamtych wydarzeń, lecz pamiętają je jedynie z ustnych przekazów" - opowiada historyk. I dalej:
"Ukraińcy, żyjący w wioskach na Wołyniu, niedaleko wymordowanej, polskiej wsi Parośle, nie mają wątpliwości, że jej mieszkańcy zostali spacyfikowani przez członków UPA, jednak usprawiedliwiają ich, twierdząc, że był to jedynie odwet za wcześniejszą napaść mieszkańców wioski na patrol partyzantów (co nawiasem mówiąc jest nieprawdą).
Z kolei, gdy miałem okazję być we wsi, którą niegdyś zamieszkiwali Ukraińcy, a która została zniszczona przez polską partyzantkę, okazało się, że współcześni mieszkańcy tej wioski - Polacy, świetnie orientowali się w historii jej zniszczenia. Polak, który przeżył tę pacyfikację potwierdzał, że wielu cywilnych Ukraińców zostało zabitych przez oddziały naszej partyzantki. Relacje tych ludzi niestety potwierdzają informacje zawarte w tekstach źródłowych".
Ten niepokój wciąż trwa
"Badania społeczne wskazują na to, że istnieje wśród współczesnych mieszkańców obawa, aby nie doszło do kolejnego konfliktu na terenach przygranicznych Polski i Ukrainy. Na przykład we Lwowie Ukraińcy obawiają się, że nasze nawet najbardziej życzliwe działania są motywowane tym, aby odzyskać kiedyś Lwów dla Polski" - mówi prof. Motyka.
Podobne obawy mają także Polacy mieszkający w Przemyślu, którzy obawiają się powtórzenia koszmaru z czasów II wojny światowej: "Ten niepokój wciąż istnieje w ludzkiej pamięci, przeszedł z jednego pokolenia na drugie i nadal wpływa na wzajemne relacje".
Jedna z największych masakr ludności cywilnej
"Rzeź wołyńsko-galicyjską w okresie istnienia PRL spychano na margines historii. Tymczasem była ona nie tylko jednym z najbardziej krwawych polskich epizodów XX w., ale zarazem jedną z największych masakr ludności cywilnej, jaka miała miejsce w czasie II wojny światowej w Europie" - przypomina Motyka we wstępie swojej najnowszej książki ("Cień Kłyma Sawura").
Głównym tematem publikacji, która powstała w związku z tegoroczną 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej, jest polsko-ukraiński konflikt pamięci. "To, co dla polskiej opinii publicznej jest przerażającą i niczym nieusprawiedliwioną zbrodnią, dla wielu Ukraińców pozostaje świadectwem brutalizacji obustronnej wojny partyzanckiej lub zgoła może nawet przykrym, ale w gruncie rzeczy usprawiedliwionym aktem zemsty za lata narodowych i społecznych upokorzeń" - relacjonuje historyk.
Kłym Sawur
W II Rzeczypospolitej wielu Ukraińców uważało, że żyje pod okupacją, co doprowadzało ich do wstępowania do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Podobnie było z jednym z dowódców Ukraińskiej Armii Powstańczej - tytułowym Kłymem Sawurem (prawdziwe imię i nazwisko: Dmytro Klaczkiwski; na zdj.).
To Kłym Sawur - jak podaje Motyka - był jednym z głównych inicjatorów zbrodni wołyńskiej: "Na początku lata 1943 r. banderowcy dysponowali na Wołyniu najsilniejszą podziemną formacją zbrojną. W takiej sytuacji Kłym Sawur musiał sobie postawić pytanie co dalej. Odpowiedź nasuwała się sama - bezwzględna walka ze wszystkimi wrogami Ukrainy!" - pisze Motyka. Przypomina też, że to Klaczkiwski, najpóźniej w czerwcu 1943 r., wydał oficjalny rozkaz nakazujący wymordowanie wszystkich wołyńskich Polaków.
Dla nas - zbrodniarze, dla nich - bohaterowie?
Pamięć o Kłymie Sawurze, ale także o innych ukraińskich nacjonalistach: Stepanie Banderze (na zdj.) i Romanie Szuchewyczu, dzieli Polaków i Ukraińców. Na zachodniej Ukrainie Klaczkiwski przedstawiany jest jako "rycerz bez skazy", który w walce o wolność ojczyzny oddał to, co miał najcenniejsze - życie. Pomija się przy tym fakt, że odpowiada on za masowe akcje przeciwko polskiej ludności cywilnej.
Motyka opisując trudny problem pamięci zaznacza, że domaganie się przez Polaków jednoznacznego potępienia UPA i uznania ich dowódców za zbrodniarzy jest dla Ukraińców nie do przyjęcia:
"Oficjalne wysunięcie takiego żądania oznacza w praktyce zamrożenie bez mała wszystkich kontaktów. Nietrudno przewidzieć, że po stronie Kłyma Sawura staną natychmiast nawet dotychczas obojętni wobec tej problematyki Ukraińcy. Nie ze względu na sympatię do UPA, lecz z powodu urażonej godności narodowej. Żaden naród nie lubi, gdy ktoś z zewnątrz próbuje mu narzucić wizje własnej historii" - zauważa Motyka.
Wspólny podręcznik do historii?
Prof. Motyka (na zdj. z prezesem IPN) zwraca uwagę, że współczesna Ukraina musi rozważyć, czy poszukując zbliżenia z Unią Europejską może stawiać pomniki ukraińskim nacjonalistom. Przywódcy OUN jak np. Bandera reprezentują bowiem - jak podaje Motyka - "niemal wyłącznie te wartości, w proteście przeciwko którym Unia Europejska powstawała i jednoczyła się".
Badacz zastanawia się też, czy w związku z tak głębokim polsko-ukraińskim konfliktem pamięci możliwy jest wspólny podręcznik do historii. Odpowiada, że powstanie takiego podręcznika zależy właśnie od pokonania owego konfliktu między narodami.
"Polacy, jak i Ukraińcy mają tu lekcję do odrobienia. Polacy muszą rozważyć, czy ich celem jest napiętnowanie zbrodni i oddanie szacunku ofiarom, czy też całkowite moralne przekreślenie ukraińskich dążeń wolnościowych z lat 1939-1954. Ukraińcy zaś powinni zadać sobie pytanie, czy miarą narodowej dojrzałości nie jest także odwaga w potępieniu tego, czego zwyczajnie usprawiedliwić się nie da" - podkreśla profesor w książce.
Od rzezi wołyńskiej do akcji "Wisła"
Prof. Motyka napisał "Od rzezi wołyńskiej do akcji "Wisła", gdyż brakowało pracy, która w całościowy sposób omawiałaby polsko-ukraiński konflikt w formie popularnonaukowej syntezy. Jak opowiada autor, w książce opisuje "lata 1943-1947 i takie wydarzenia jak ludobójcze czystki etniczne dokonane przez UPA na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, ale też wysiedlenia ludności ukraińskiej w czasie akcji "Wisła".
Historyk przedstawia przebieg krwawego konfliktu, jaki rozgorzał pomiędzy Polakami i Ukraińcami, a którego ramy chronologiczne wyznaczają dwa często przywoływane wydarzenia historyczne: rzeź wołyńska, czyli czystka etniczna dokonana na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich w 1943 roku, oraz akcja "Wisła", przymusowe wysiedlenia Ukraińców z południowo-wschodniej Polski.
W książce Grzegorz Motyka opowiada o najtrudniejszym okresie w dziejach dwóch narodów, kreśląc obraz, który na długo pozostaje w pamięci.
Oprac. GW, WP.PL, na podst. PAP oraz wywiadu z Grzegorzem Motyką (WL).