Dzięki odkryciu dawno zaginionego dziennika stało się możliwe wznowienie śledztwa w sprawie zbrodni, które zainspirowały książkę Louisa de Berniere’a Mandolina kapitana Corellego.
Ojciec Luigi Ghilardini, włoski kapelan wojskowy, podczas wojny prowadził dziennik, który zaginął na wiele lat. Zapisał w nim, że dwóch wziętych do niewoli niemieckich żołnierzy przechwalało się później swym udziałem w masakrze na greckiej wyspie Kefalonii. „Chwalili się, że rozstrzelali 170 bezbronnych żołnierzy, którzy przedtem się poddali”. Dziennik został ostatnio odnaleziony w archiwach włoskiej armii w Rzymie.
Znaleźli go prokuratorzy badający pogłoski, że w masakrze włoskich żołnierzy brał udział niemiecki porucznik Otmar Mühlhauser. Gdy w lipcu ub.r. zmarł w wieku 88 lat w swym domu w Monachium, śledztwo w jego sprawie umorzono. Włoska wojskowa ekipa dochodzeniowa skontaktowała się z policją w Niemczech, która ustaliła, że tych dwóch żołnierzy, dziś 86-letnich, wciąż żyje. – Rozpoczęliśmy nowe dochodzenie i staramy się sprawdzić ich rolę w masakrze na Kefalonii – mówi Antonino Intelisano, główny prokurator wojskowy w Rzymie.
Dowodów było za mało
Odnalezienie dziennika rozbudziło we Włoszech nadzieje, że wreszcie odda się sprawiedliwość sześciu tysiącom włoskich oficerów i żołnierzy wymordowanych przez oddziały niemieckie we wrześniu 1943 roku. Obu byłych żołnierzy Wehrmachtu, w czasie masakry 19-letnich, już wcześniej przesłuchiwano, ale zeznali, że nie odegrali w niej żadnej roli. W sprawie zarzutów co do ich uczestnictwa w masakrze włoskich żołnierzy jako pierwsi prowadzili śledztwo Włosi pod koniec lat 50., a w latach 60. zajęła się tą sprawą niemiecka policja.
Nick Sqires
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.