Rosja, kraina dziwności
Polowanie na męża, a może raczej "tatuśka", czyli "kochanka, opiekuna i sponsora w jednym" to w Rosji nie wstydliwe, spychane na margines zajęcie, a forma sztuki. Ten specyficzny rodzaj prostytucji, sponsoringu, albo, jak wolą to nazywać sami zainteresowani, "opieki", dla wielu młodych kobiet z prowincji jest jedyną szansą na dostatnie i, względnie normalne, życie.
Rosyjskie szkoły gejsz
Zresztą podobne praktyki są w Rosji na porządku dziennym i nie budzą większych kontrowersji; w księgarniach półki uginają się pod ciężarem poradników, z których dziewczyny mogą się dowiedzieć, jak złowić bogatego męża.
W większych miastach jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne "Akademie Naciągaczek" i "Szkoły Gejsz", w których studentki uczą się, "jak być prawdziwą kobietą", czyli jak poderwać bogatego mężczyznę i wykorzystać jego hojność. Za taką wiedzę trzeba sporo zapłacić - tysiąc dolarów za tydzień kursu - ale chętnych nie brakuje. Reportaż Petera Pomerantseva, "Jądro dziwności. Nowa Rosja" nie pozostawia co do tego żadnych złudzeń.
Akademia naciągaczek
Bogatsze dziewczęta, które stać na kurs w jednej ze szkół dla uwodzicielek, uczą się, jak dbać o siebie, gdzie mogą poznać bogatych mężczyzn, jak zachowywać się na randkach i co na nich mówić.
- Na pierwszej randce obowiązuje jedna podstawowa zasada: nigdy nie mówcie o sobie. Słuchajcie jego. Zafascynujcie się nim. Dowiedzcie się, czego pragnie. Skupcie się na jego hobby. A później zmieńcie się tak, by się do tego wszystkiego dopasować - mówi swoim studentkom wykładowczyni.
Tłumaczy im również, że na randkę nie powinny zakładać biżuterii ("Mężczyzna powinien myśleć, że jesteś biedna. Spraw, żeby to on chciał ci kupować klejnoty"), a jeśli na miejsce przyjeżdżają samochodem, to tylko starym ("Niech on zapragnie kupić ci lepszy").
"Spojrzeć! Przytaknąć! Pogłaskać!"
Potem młode kobiety wchodzą na "wyższy etap" wtajemniczenia i uczą się, jak manipulować mężczyzną, jak naciągnąć go na coraz droższe podarunki.
- Gdy pragniesz dostać od mężczyzny prezent, stań po jego lewej stronie, bo jest to strona irracjonalna i emocjonalna. Prawa strona to strona rozumu. Po prawej stajesz wtedy, gdy chcesz dyskutować o projektach biznesowych. Ale gdy pragniesz dostać prezent, zajmij pozycję po stronie lewej. Jeśli mężczyzna siedzi na krześle, ukucnij obok niego tak, by poczuł się przy tobie wyższy, jakbyś ty była dzieckiem. Zaciśnij mięśnie pochwy. Tak, mięśnie pochwy. Dzięki temu rozszerzą ci się źrenice, co z kolei sprawi, że staniesz się atrakcyjniejsza - poucza swoje studentki jedna z wykładowczyń. - Gdy mężczyzna coś powie, przytaknij: twoje przytakiwanie sprawi, że będzie bardziej skłonny zgodzić się z tobą. A gdy w końcu poprosisz o to, czego chcesz: samochód, sukienkę, cokolwiek jest ci potrzebne, równocześnie pogłaszcz go po ręce. Zrób to delikatnie. A teraz powtarzajcie: Spojrzeć! Przytaknąć! Pogłaskać!
Mewki na wysypisku
Naturalnie rosyjscy mężczyźni doskonale zdają sobie z tego wszystkiego sprawę; dla nich taki "związek" to interes jak każdy inny. Na podobne "akademie naciągaczek" patrzą z góry i zapewniają, że nie dają się w żaden sposób oszukiwać. Robią tylko to, na co mają ochotę. I w każdej chwili mogą zmienić "partnerkę".
- Są przekonane, że gdy udaje im się wyłudzić od nas sukienkę, to coś wygrywają - opowiadał Pomerantsevowi jeden z bogatych "tatuśków". - Ale bądźmy szczerzy: czy są w stanie wydostać od nas cokolwiek, jeśli my sami na to nie pozwolimy?
Oczywiście do kobiet, z którymi się spotykają, rzadko mają szacunek. Traktują je jak towar.
- Nazywam je mewkami, bo są jak te mewy, które krążą nad wysypiskiem śmieci. I dokładnie tak samo skrzeczą: wiesz, gdy tak siedzą przy barze i plotkują. Skwir, skwir! Skwir, skwir! Jak mewy - twierdził inny.
"Feminizm jest zły"
Ale ten brak szacunku nie jest jednostronny. "Mewki" swoich sponsorów traktują nierzadko z podobną pogardą, jak przystanek w drodze do celu. Płacą jedyną rzeczą, którą posiadają - swoim ciałem.
- Mężczyzna jest jak winda, która może zawieźć cię na samą górę. I ja zamierzam z niej skorzystać - zapewnia autora jedna z kobiet.
- Feminizm jest zły. Dlaczego kobieta miałaby zapracowywać się na śmierć? To rola mężczyzny - mówi inna.
Oczywiście nie zawsze jest łatwo. Dziewczęta coraz częściej narzekają na wybrednych i kapryszących facetów.
- Rosyjscy mężczyźni są strasznie zepsuci tym, że mogą przebierać w kobietach; z facetami z Zachodu jest znacznie łatwiej - podsumowywała jedna z uwodzicielek. - Ale problem z tymi z Zachodu polega na tym, że nie kupują prezentów i nigdy nie płacą za nasz obiad.
Interes się kręci
Kobiety i mężczyźni decydujący się na taki układ może i czują do siebie nawzajem pogardę, ale podobny styl życia w Rosji nie stanowi powodu do wstydu.
Wszystko jest względnie legalne i akceptowane. Pomerantsev wspomina o Peterze Listermanie, "telewizyjnym celebrycie", który pracuje jako "swat".
- Dziewczyny płacą mu za to, by przedstawiał je bogatym mężczyznom. Bogaci mężczyźni płacą mu za to, by przedstawiał ich pięknym dziewczynom. Agenci Listermana węszą po dworcach kolejowych, wypatrując długonogich, gibkich dziewczyn, które przyjechały do Moskwy w poszukiwaniu swojej szansy - czytamy w "Jądrze dziwności".
Skazane na mężczyzn
Alona, jedna z bohaterek reportażu, miała być fryzjerką, ale kiedy padł rodzinny interes, wyjechała do Moskwy. Bez pieniędzy, bez znajomości, bez dachu nad głową. Tańczyła w klubie ze striptizem i tam poderwała mężczyznę, który zaproponował jej pewien układ.
- Teraz dostaje minimalną moskiewską pensję kochanki: mieszkanie, cztery tysiące dolarów miesięcznie, samochód i dwa razy do roku tygodniowe wakacje w Turcji lub Egipcie - pisze Pomerantsev. - W zamian za to tatusiek dostaje, kiedy tylko chce, w dzień czy w nocy, jej jędrne, opalone ciało, nieustającą radość i gotowość do działania.
Nie znaczy to, że Alona jest w pełni szczęśliwa. Bo tak naprawdę żyje w nieustannym strachu, dręczona niepewnością, czy kochanek nie zostawi jej z dnia na dzień. A wtedy znowu znajdzie się w kropce.
- Wszystko, co jest w tym mieszkaniu, należy do niego. Ja nie mam nic - tłumaczy. Działa zatem na własną rękę i zawczasu szuka kolejnego "tatuśka", tak na wszelki wypadek.
Obniżanie standardów
Ale szukanie nowego sponsora, gdy jest się w związku z innym, to zajęcie trudne i nierzadko niebezpieczne. Alona wspomina, że "tatuśkowie" często każą śledzić swoje kochanki albo montują im w mieszkaniach monitoring. Ona sama jest obserwowana przez ochroniarza, który wpada do niej pod różnymi pretekstami, by sprawdzić, czy przypadkiem nie ma gościa.
Alona podejmuje jednak ryzyko. Potencjalnych partnerów szuka w klubach i restauracjach, "stworzonych niemal wyłącznie na potrzeby sponsorów poszukujących dziewczyn i dziewczyn poszukujących sponsorów".
Łatwo nie jest. O względy jednego bogacza zabiega kilkanaście, kilkadziesiąt, a nawet i kilkaset chętnych dziewcząt. Alona, która ma dwadzieścia dwa lata, "znajduje się już niemal u kresu kariery moskiewskiej kochanki".
- Wiem, że wkrótce będę musiała obniżyć swoje standardy - stwierdza rzeczowo. - W ostateczności mogę się zadowolić jakimś milionerem matołkiem, który przyjechał tu z prowincji, albo jednym z tych nudnych ekspatów. Albo jakimś ohydnym staruchem.
To nie prostytucja
Alona twierdzi, że nie jest prostytutką. Zapewnia, że istnieje ogromna różnica - "prostytutki muszą uprawiać seks z każdym, kogo wskaże im alfons". Ona zaś "poluje sama". Nie chodzi jej również o numerek na jedną noc, a o długotrwały układ, który obu stronom przyniesie korzyść.
- Kiedyś, kiedy jeszcze pracowałam jako tancerka, szef kazał mi iść z jednym z klientów. To był zwykły facet. Wpływowy. Gruby. Niezbyt młody. "Naprawdę muszę z nim iść?", zapytałam szefa."Tak", odpowiedział. A więc poszłam z nim do hotelu. Gdy nie patrzył, wrzuciłam mu do drinka środek usypiający i uciekłam - wspomina.
Do swoich podrywów starannie się przygotowuje. Odgrywa odpowiednie role; jest albo "dziwką", albo "miłą dziewczyną", w zależności od tego, czego oczekuje jej partner.
Gdy jej nowy obiekt okazuje się fanem literatury, Alona uczy się na pamięć strof z "Eugeniusza Oniegina" Puszkina.
- Posłużę się tym wtedy, gdy zupełnie nie będzie się tego spodziewał - mówi z dumą.
Mit prezydenta
Pomerantsev daleki jest od potępienia bohaterek swojego reportażu. Zauważa, że większość kobiet, z którymi rozmawiał - studentek z tych wszystkich akademii dla naciągaczek - to dziewczyny, które wychowywały się bez ojców, mogące polegać wyłącznie na sobie.
- To pokolenie osieroconych dziewczyn w niebotycznych szpilkach, które tak samo jak tatuśka, potrzebują prawdziwego taty - twierdzi.
I dodaje, że niemałą rolę odgrywa tu Władimir Putin i jego legenda.
- Ich chytrość i przebiegłość - pisze - zrodziły się z bajkowych fantazji o wielkim carze, władcy, który pewnego dnia zabierze je odrzutowcem do swego fantastycznego królestwa maybachów.
Uosobieniem ideału jest, oczywiście, prezydent. Te wszystkie zdjęcia, na których występuje z nagim torsem i poluje na tygrysy i wieloryby, są jak listy miłosne, posyłane stojącym w niekończącej się kolejce dziewczynom pozbawionym ojców. Prezydent jako najwyższe wcielenie tatuśka, idealna figura obrońcy, za którym można się skryć jak za "kamiennym murem".
Sonia Miniewicz/książki.wp.pl