Trwa ładowanie...
wenecja
23-04-2010 13:53

Romantyczna i aromatyczna Wenecja

Romantyczna i aromatyczna WenecjaŹródło: Inne
d47lpxg
d47lpxg

* Tysiąc dni w Wenecji , pierwsza z serii książek wspomnieniowych o różnych regionach Włoch Marleny de Blasi to zaproszenie do podróży do Wenecji, miasta romantycznego i … aromatycznego. Ten romans opisujący historię zaskakującej miłości, która wydarzyła się naprawdę, jest jednocześnie przewodnikiem turystycznym i kulinarnym.*

Skąpana w blasku słońca Italii, pachnąca bazylią, pełna obrazów ruchliwego weneckiego życia książka amerykańskiej autorki zawiera także wiele przepisów na smakowite włoskie potrawy. Przepyszna lektura. A wszystko zaczęło się od przypadkowego spotkania na placu Świętego Marka i zupełnie nieoczekiwanych oświadczyn…

Nie jestem już szefem kuchni, ale gotowanie i pieczenie pozostały moją pasją

Studiowała historię sztuki oraz politologię w Nowym Jorku. Prowadziła szkołę kulinarną, występowała w telewizyjnych programach poświęconych gotowaniu, jako konsultantka w zakresie wina i żywności współpracowała z nowojorskimi hotelami i restauracjami oraz siecią sklepów w Kalifornii. Była dyrektorem działu reklamy w Culinary Institute of America, krytykiem kulinarnym w kilku gazetach i magazynach oraz szefem kuchni w St. Louis. Napisała cztery książki kucharskie oraz cykl prozy wspomnieniowej poświęconej Włochom.

*O czym jest moja książka * Opisałam tę historię, by jak najdłużej zachować ją w pamięci.
Nie jest to książka podróżnicza ani też opowieść o wyremontowaniu starej willi i rozdarciu między Ameryką a Włochami. Nie jest to także kronikarski, prowadzony z bezpiecznego dystansu, opis osobliwości obcej kultury i żyjących w niej ludzi. Ta książka opowiada o wierze w przeznaczenie, dopomaganiu losowi i podejmowaniu ryzyka. O wtapianiu się w nową kulturę bez odwracania się i patrzenia w przeszłość. O czułości i kochaniu drugiego człowieka bardziej niż siebie samego. A także o miłości do miejsca, z tej przyczyny tak emocjonalnie opisywanego.

d47lpxg

Gdy dowiedziałam się, że ta książka ukaże się w Polsce...

... bardzo się cieszę, gdy moje książki są tłumaczone na obce języki. Jestem za to ogromnie wdzięczna wydawcom i tłumaczom. Ale towarzyszy mi też niepewność – to, co napisałam, trafia do obcej mi osoby. Nie znam tłumacza, nie wiem, na ile zdolny jest zrozumieć mój język, intencję i wszystkie niuanse tego, o czym piszę. Gdy dowiedziałam się, że polski wydawca zainteresował się moją książką, przeżyłam to zupełnie inaczej. Tak jakby Polska była moim krajem i miano mnie czytać w moim własnym języku. To było bardzo silne odczucie, bardziej instynktowne niż intelektualne – nie potrafię tego wyjaśnić. Gdy dowiedziałam się, że Tysiąc dni w Wenecji ukaże się w waszym kraju, pracowałam nad powieścią, której akcja rozgrywa się tuż przed i w trakcie II wojny światowej, między innymi w Polsce, w Krakowie. Główną bohaterką jest Polka wychowywana przez zakonnice na południu Francji. Był to zatem szczególny zbieg okoliczności. Wspomnę jeszcze, że czasami śni mi się, że mieszkam właśnie w
Krakowie.

Dom, w którym mieszkam teraz

Od dziesięciu lat nasze mieszkanie mieści się w dawnej sali balowej na piano nobile w palazzo Ubaldini. Słowo palazzo nasuwa skojarzenia i obrazy, które akurat niewiele mają wspólnego z tym budynkiem. Oczywiście palazzo jest wspaniałym przykładem renesansowej architektury, a naszą część odrestaurowaliśmy i umeblowaliśmy z wyjątkową pieczołowitością. Reszta budowli jest jednak niezamieszkana i zaniedbana. Piszę o tym szczegółowo w Lady in Palazzo. Wspominam tam też, jak średniowieczne sposoby załatwiania interesów, które przetrwały do tej pory, potrafią być uciążliwe. Bo na przykład, chociaż pokryliśmy koszty remontu nie jesteśmy i nigdy nie będziemy właścicielami naszego mieszkania. Możemy w nim mieszkać dopóki chcemy, ale nikomu nie możemy przekazać go w spadku. Nie mamy żadnych umów, żadnej oficjalnej dokumentacji, wszystko opiera się na słowie danym przez naszych patronów. To bardzo skomplikowana historia. W każdym razie palazzo znajduje się w samym sercu Orvietto, zaledwie kilkanaście metrów od
dwunastowiecznego duomo. Warunki nie zawsze były bajkowe, ale jesteśmy tu bardzo szczęśliwi. Niestety Włochy, a zwłaszcza Umbria i Orvietto, bardzo się zmieniły w ostatnim czasie. Ta zmiana postępuje i życie nie jest już takie jak dawniej. Dziedzictwo kulturowe zanika. Kurczy się pod wpływem tendencji globalizacyjnych. Ta filozofia „jednego świata” wyzwala chaos, a nie postęp. To bardzo smutne. A przecież społeczeństwo bardziej niż zmiany potrzebuje stałości i kontynuacji.

*Jakie znaczenie ma kuchnia * Od zawsze miała dla mnie ogromne znaczenia, ale do wyposażenia nie przywiązuję szczególnej wagi - wszystkie kuchenne sprzęty mogę pomieścić w jednym koszu na zakupy. Co innego stare rzeczy. Takie, które już nie nadają się do użytku, które można tylko dotykać albo patrzeć na nie. Jestem zapaloną kolekcjonerką takich przedmiotów. Są jak amulety. Za ich pośrednictwem czuję łączność z ludźmi, którzy niegdyś ich używali. Lubię specyficzny typ wystroju kuchni - uwielbiam łączyć typowe kuchenne elementy z czymś niespodziewanym i nieoczekiwanym w tym pomieszczeniu. Kiedyś w mojej kuchni stał fortepian oraz sofy i wypchane fotele, w których czytałam, czekając na upieczenie się chleba. Teraz mamy w kuchni czternastowieczny dębowy kredens, który pochodzi z zakrystii jednego z toskańskich kościołów. Innym ciekawym meblem jest piętnastowieczna madia – rustykalny mebel, którego górna część, zamykana na pokrywę, służy do wyrabiania ciasta na chleb. Następnie ciasto pozostawia się pod tą
pokrywą do wyrośnięcia. W dolnej części są szuflady, które służą do przechowywania upieczonego chleba. Korzystam z madii dokładnie tak, jak robiono to przed wiekami i za każdym razem przenika mnie dreszcz, gdy w ten sposób łączę się z przeszłością. Ciągłość jest dla mnie bardzo ważna.

Gdybym miała ułożyć pytania do wywiadu z samą sobą zapytałabym o…

… odwagę. O to jak często strach i związane z nim uczucia każą nam siedzieć bezczynnie i przyglądać się, jak życie decyduje za nas. Chciałabym rozmawiać o daremności poszukiwania bezpieczeństwa. O tym, jak trudną i niekończącą się pracą jest miłość i jej pielęgnowanie. A także o tym, że nie zawsze musimy wybierać między tym, co praktyczne i tym, co nieprawdopodobne, niemożliwe, bo zdarza się, że nie są one przeciwieństwami, lecz jednością.

*Co chciałabym powiedzieć czytelnikom o sobie * Na przykład, że lepiej czułabym się w XVIII albo XIX wieku. Że szyję ubrania ze starych koronek, a czasem wykorzystuję także fabryczne resztki tkanin. Że lubię gotować na kominku. Że w każdą sobotę i środę razem z Fernandem pieczemy chleb. I że nasz rachunek za świece jest wyższy niż za elektryczność.

d47lpxg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d47lpxg