Autor bestsellerowych kryminałów Dick Francis przez dziesięciolecia tworzył swoje fabuły z pomocą bliskich. Teraz intratny biznes przejmuje jego syn.
W 1951 roku Dick Francis – wówczas znakomity dżokej, a obecnie uznany autor powieści kryminalnych – po raz pierwszy ujrzał, wraz ze swą żoną Mary, hotel Redcliffe w Paignton w hrabstwie Devon. Zakochali się w nim, od razu wzięli urlop i przysięgli sobie, że co roku będą tu przyjeżdżać z rodziną.
Stało się to tradycją, która trwa od lat. Niestety w 2000 roku Mary zmarła – ale w sierpniu tego roku Dick był tam jak zwykle, w otoczeniu ni mniej ni więcej tylko 33 członków swej wielopokoleniowej rodziny. Poza Dickiem i jego synami, Merrickiem i Feliksem, jest pięcioro wnuków, bracia i siostry, szwagierki i bratowe z dziećmi, kuzyni – i nawet jeden prawnuk, Jak, który ma dopiero rok. Dla 88-letniego dziś Dicka wakacyjne spotkania stały się mile widzianą sposobnością nadrobienia zaległości w kontaktach ze swym klanem. Wtedy może podziękować całej rodzinie za wieloletni wkład w jego twórczość.
44 powieści Dicka Francisa to niezwykły przykład rodzinnej pracy zespołowej. Oczywiście Dick pisał – ale jeśli chodzi o rozwój i zwroty akcji, wiarygodność postaci, zbadanie miejsc, w których mieszkali bohaterowie, zawsze zwracał się o pomoc do rodziny.
Caroline Hills
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.