Rodzice pokazywali dzieciom, jak wygląda stosunek płciowy! Szokujące wyznania dzieci
Rodzice pokazywali dzieciom, jak wygląda stosunek płciowy! Szokujące wyznania dzieci
Co naprawdę działo się w lewicowych komunach i przedszkolach?
Rodzice prezentujący dzieciom na własnym przykładzie, jak wygląda stosunek płciowy oraz próbujący w ten sposób udowodnić, że nie ma czego się wstydzić. Specjalne liberalne obyczajowo przedszkola, w których dzieci mogły bez skrępowania odkrywać swoją seksualność. Flirty dorosłych z dziećmi oraz seksualne wykorzystywanie przedszkolaków.
Mowa nie o szajce pedofilów, lecz niektórych rodzicach z pokolenia '68, którym wydawało się, że postępując w ten sposób będą bardziej postępowi. Lata po rewolucji seksualnej ich dzieci zaczynają głośno mówić o wypaczeniach, do jakich dochodziło w tamtym czasie.
W Niemczech ukazała się dopiero co książka "Blade serce rewolucji" Sophie Dannenberg, a na pierwsze strony gazet powróciły także oskarżenia o pedofilię wobec Daniela Cohn-Bendita, słynnego lewicowego polityka, który w latach 70. pisał - delikatnie mówiąc - kontrowersyjne rzeczy na temat dziecięcej seksualności. Więcej na kolejnych stronach galerii.
"Przez kilka lat byli z tego dumni"
Rodzice małej Sophie zaprezentowali jej akt seksualny we własnym wykonaniu. Dlaczego to zrobili? Chodziło o przyspieszoną edukację seksualną, niczym nieskrępowaną zabawę czy zaprezentowanie dziecku, czym jest "prawdziwa wolność"?
"Przez kilka lat byli z tego dumni" - wspomina to wydarzenie po latach Sophie Dannenberg, autorka książki "Blade serce rewolucji" ("Das bleiche Herz der Revolution"), która ukazała się w Niemczech i natychmiast wywołała wielką dyskusję - "Potem duma ustąpiła miejsca milczeniu, pełnemu skrępowania - i tak już zostało".
A to był zaledwie program minimum
Co ważne, Sophie Dannenberg nie ma swoim rodzicom za złe tego, że uprawiali seks na jej oczach. "Aby mi to pokazać, sami niejako musieli się zgwałcić" - mówi. Przykład rodziców Sophie nie jest jednak tak drastyczny, jak w wielu innych przypadkach. Sama autorka książki twierdzi, że jej rodzice "ograniczyli się do programu minimum".
Co w takim razie działo się w innych domach? Do jakich wypaczeń rewolucyjnych idei dochodziło w popularnych w tamtych czasach alternatywnych przedszkolach? I co ma z tym wszystkim wspólnego Daniel Cohn-Bendit, słynny lewicowy polityk i działacz społeczny, jeden z przywódców studenckiego buntu w 1968 roku i poseł Parlamentu Europejskiego?
Alternatywne przedszkola dla dzieci
Sophie Dannenberg uczęszczała w dzieciństwie do jednego z alternatywnych przedszkoli, jakie powstały w latach 70. W 1972 roku do kadry pedagogicznej innej placówki tego rodzaju dołączył wspomniany Cohn-Bendit: "złożyłem podanie o pracę w alternatywnym przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad 2 lata".
Trzy lata później Cohn-Bendit opublikował książkę "Wielki bazar" ("Le grand bazar"), w której - pośród innych budzących kontrowersje treści - znalazł się szokujący fragment na temat seksualności dzieci. To właśnie z powodu tego fragmentu francuski polityk został (dopiero w 2001 roku!) oskarżony o pedofilię przez niemiecką dziennikarkę. Co takiego napisał Cohn Bendit w swojej książce?
Szokujące słowa Cohn-Bendita
"Mój ciągły flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać" - czytamy w opublikowanym w 1975 roku "Wielkim bazarze" Cohn-Bendita (na zdj.).
Autor co prawda przyznaje dalej, że życzenia dzieci były dla niego problematyczne, jednak "często mimo wszystko i ja je głaskałem".
Czy oskarżenia Cohn-Bendita o pedofilię są bezzasadne? W jaki sposób dzisiaj wyjaśnia to, co napisał przed laty w swojej książce? Czy uważa, że przed laty popełnił wielki błąd?
Ciąg dalszy refleksji na temat seksualności dzieci
Co więcej, w 1982 roku, a więc 7 lat po wydaniu swej kontrowersyjnej książki, Cohn-Bendit udzielił wywiadu dla francuskiej telewizji, w którym powrócił do tematu. Mówił m.in. o tym, że "seksualność dziecka jest czymś wspaniałym" oraz że "uczucie rozbierania przez pięcioletnią dziewczynkę jest fantastyczne, bo jest to gra o absolutnie erotycznym charakterze".
W tygodniku "Der Spiegel" ukazał się niedawno mocny wywiad, w którym Cohn-Bendit odpiera oskarżenia o pedofilię. Pierwsze pytanie postawione przez dziennikarzy brzmi: "Czy kiedykolwiek w nieprzyzwoity sposób dotykał pan jakiegoś dziecka?".
"Nie" - odpowiada lewicowy polityk.
Po prostu "kiepska literatura"?
W kolejnym pytaniu dziennikarze tygodnika przytaczają cytowany wcześniej fragment książki "Wielki bazar". Cohn-Bendit mówi, że to po prostu "fatalnie napisana książka", "kiepska literatura", "dziwaczny kolaż fikcji i faktycznych przeżyć".
Dziennikarze niemieckiego tygodnika pytają polityka także o późniejszy występ telewizyjny i o to, jak dzisiaj ocenia to, co wtedy powiedział. "Czy przed tamtym wywiadem brał pan coś? Wspomina pan w nim o zamiłowaniu do ciasteczek z haszyszem" - dopytują się.
Chodziło o prowokację?
Przytaczając inne fragmenty swej dawnej książki (np. wystąpienie przeciwko związkom monogamicznym), Cohn-Bendit próbuje udowodnić, że był to rodzaj manifestu przeciwko społeczeństwu mieszczańskiemu. "Podobnie jest z fragmentem, który pan zacytował: to prowokacja. Niesmaczna, głupia, ale wciąż prowokacja" - mówi dalej polityk.
Także wspomniany występ w telewizji ocenia dzisiaj jako "okropny i mętny". "Byłem wtedy trzydziestoparoletnim facetem, a wciąż gadałem, jakbym przechodził spóźniony okres dojrzewania" - mówi dalej i raz jeszcze powtarza, że chodziło mu o prowokację i demaskację zahamowani konserwatywnego mieszczaństwa.
Czy powyższe wyjaśnienia brzmią przekonująco? Czy w alternatywnych przedszkolach dochodziło do molestowania dzieci i innych poważnych nadużyć?
Seks z dziećmi jako oznaka postępu
Sophie Dannenberg, autorka książki "Blade serce rewolucji" (na zdj. okładka), spędziła dzieciństwo w jednym z takich przedszkoli. Wspomina dzisiaj, że bardzo lubiła zabawy w zdziczałym ogrodzie czy dziecięce harce w wyłożonej materacami sali.
"Wciąż lubię tamto przedszkole. To były szczęśliwe czasy, a my byliśmy szczęśliwymi dziećmi. Ale niektórzy z nas byli wtedy wykorzystywani seksualnie, choć nie w przedszkolu. Rodzice robili to nie dlatego, że byli pedofilami, ale dlatego, że seks z dziećmi uważali za oznakę postępu. Sądzili, że wstyd i zahamowania są mieszczańskim przeżytkiem. [...] Ci ludzie wykonywali więc po prostu swój rewolucyjny obowiązek" - pisze Dannenberg.
Reich - prorok pokolenia '68
Autorka głośnej książki przypomina, że jej rodzice i ich rówieśnicy byli m.in. pod wpływem tekstów Wilhelma Reicha, który od lat 30. XX wieku rozwijał teorie Freuda. "Twierdził, że zachodnia cywilizacja okaleczyła i skrzywiła psychicznie ludzi, zabijając w nich naturalną seksualność, nieobarczoną kompleksem winy i strachem przed karą" - czytamy w "Forum".
Reich twierdził, że "bez swobody seksualnej nie może istnieć wolne, demokratyczne społeczeństwo". Trudno się dziwić, że jego tezy były bardzo przekonujące dla młodych ludzi z pokolenia '68. W cytowanym wywiadzie dla "Spiegla" Cohn-Bendit również powołał się na teksty Reicha jako uzasadnienie dla swoich ówczesnych "prowokacji":
"I oczywiście miałem wówczas w głowie także Wilhelma Reicha, który uważał, że represyjna edukacja seksualna produkuje osobowości pełne zahamowani, niezdolne do samodzielnego myślenia i działania".
"Nie jestem pedofilem"
Cohn-Bendit zarzeka się, że fantazjował publicznie na temat seksu z 5-latką nie dlatego, że chciał uprawiać seks z dziećmi, ale dlatego, że chciał głośno mówić na temat seksualności dzieci. Dlaczego w takim razie mówił wprost o tym, że erotyczna gra pięciolatki jest podniecająca?
"Jeśli człowiek nie jest pedofilem - a ja nim nie jestem - to taka gra nie jest podniecająca. Dla mnie było to frapujące, ale tylko w tym aspekcie, o którym przed chwilą mówiłem: podziwiałem energię i ochotę ze strony dzieci" - mówi polityk.
Usprawiedliwienie dla pedofilów?
Dzisiaj Cohn-Bendit przyznaje, że jego, jak to określa, "prowokacyjne wypowiedzi" (czy to z książki "Wielki bazar", czy to z telewizyjnego wywiadu) mogą zostać wykorzystane przez pedofilów jako usprawiedliwienie dla ich czynów, co dowodzi, że "pisanie takich rzeczy jest nieodpowiedzialne".
Pytanie tylko, czy mówienie o "prowokacji" wystarczy? Przecież cytowane na wcześniejszych stronach refleksje słynnego lewicowego polityka są bez wątpienia szokujące i przerażające, a nie zaledwie "nieodpowiedzialne".
Wcześniej jakoś nikt się nie oburzał
Cohn-Bendit mówił jeszcze w cytowanym wywiadzie, że dopiero dzisiaj zdajemy sobie sprawę, jakim koszmarem jest molestowanie dzieci, czego dowodzić ma fakt, że oskarżenie polityka o pedofilię miało po raz pierwszy miejsce dopiero 26 lat od premiery kontrowersyjnej książki. Wcześniej "nikt specjalnie nie był na mnie oburzony" - twierdzi.
Jego zdaniem "gorzka prawda" jest taka, że wypominane mu dzisiaj wypowiedzi stały się "nie do zniesienia" dopiero po latach, wraz z wiedzą, "czym jest wykorzystywanie dzieci".
Kim jest Daniel Cohn-Bendit?
Daniel Cohn-Bendit jest jednym z najbardziej znanych lewicowych działaczy społecznych i polityków w Europie. Był jednym z przywódców Maja'68, rzecznikiem ruchu studenckiego w Paryżu. W związku z udziałem w wydarzeniach majowych został wydalony z Francji.
Zamieszkał w Niemczech, gdzie współtworzył tzw. opozycję pozaparlamentarną. Do 1990 roku wydawał lewicowy magazyn "Pflasterstrand", którego był również redaktorem naczelnym. Od 1994 jest posłem Parlamentu Europejskiego. Przez lata reprezentował Zielonych, z którymi zerwał w 2012 roku.
Oprac. GW, WP.PL, na podst. "Forum", "Der Spiegel", "Suddeutsche Zeitung" i inne.