Obudziłam się w hotelowym łóżku. Czułam się lepiej. A może byłam bardziej odrętwiała, jakby ktoś mi podał środki odurzające. I miałam towarzystwo. (…) Oczy miał zamknięte, głowę wspartą na pięści, nogi trzymał na stoliku. Nie wiedziałam, czy śpi, czy nie. Robił wrażenie bladego i chorego. Zabrakło mi energii, żeby się go bać. Byłam zbyt daleka od tego wszystkiego, jakaś wyciszona, miałam uczucie, że się unoszę w powietrzu. Niewątpliwie musiałam dostać środki odurzające.
– Kim jesteś? – zapytałam; było to pytanie filozoficzne. Otworzył oczy i usiadł.
– Wiesz, kim jestem, prawda? – Zmarszczył czoło, jakby sam nie był tego pewien.
– Wiem, kim powiedziałeś, że jesteś. Wiem też, że jesteś kłamcą – Mówiłam bełkotliwie, niewyraźnie.
– Dokoła siebie masz samych kłamców – odparł. – A ja jestem najmniejszym z twoich problemów.