Trwa ładowanie...
Artykuł sponsorowany
reputacja
Artykuł Sponsorowany
14-02-2020 09:03

"Reputacja" snuje niepokojąca wizję: Kolejnym krokiem będzie streaming naszego życia 24h na dobę

To bardzo trudne zadanie, żeby poczuć się wartościowym i ważnym, nawet jeśli nikt nas – wirtualnie czy realnie – nie polubił. Porównałbym to z misjami na Marsa – mówi Marcin Kiszela, autor "Reputacji”, wstrząsającego thrillera o zagubieniu i samotności wywołanymi współczesnymi technologiami. Premiera 12 lutego.

"Reputacja" snuje niepokojąca wizję: Kolejnym krokiem będzie streaming naszego życia 24h na dobęŹródło: Materiały prasowe
d1nlxp3
d1nlxp3

Marcin Kiszela to pisarz, tłumacz, redaktor oraz scenarzysta gier komputerowych, który napisał szokujący thriller. Porusza on tematy życia w wirtualnym świecie, show-biznesu czy sławy. Przy okazji premiery wydawniczej prezentujemy rozmowę z autorem. Wirtualna Polska jest patronem medialnym "Reputacji".

Czy tworząc postać Mileny, znanej piosenkarki i gwiazdy Internetu, wzorował się Pan na kimś?

Zainspirowały mnie tak naprawdę dwie postaci – Billie Eilish oraz, w nawet większym stopniu – youtubowe’a artystka Poppy. Sama historia jest w całości zmyślona, po prostu zadałem sobie pytanie: co by było gdyby kontrowersyjna gwiazda Internetu została porwana? Najlepiej taka, dla której wizerunek i reputacja są ważniejsze niż życie.

Billie Eilish? Dlaczego akurat ona?

Właśnie ze względu na jej nieco mroczny wizerunek, zupełnie jak u bohaterki "Reputacji”. Jak na tak młodą artystkę jest wyjątkowo wyrazista i w pełni uformowana. Wydaje się też mieć spory dystans do show businessu.

Początek książki, w którym dowiadujemy się o Milenie, aplikacjach fanowskich i całej technologicznej obsłudze idola przypominał ostatni sezon "Black Mirror", a konkretnie odcinek "Ashley O” z Miley Cyrus w roli głównej. Widział Pan?

Pewnie. Jestem fanem "Black Mirror", szczególnie początkowych sezonów. Jeden ze starszych odcinków – "Fifteen Million Merits" – pokazuje najokrutniejszą prawdę na temat show biznesu. Odcinkowy bohater walczy w nim z życiem zamienionym w show, ale w końcu cała ta jego walka zostaję zaadaptowana jako część zabawy. To też była w pewnym stopniu inspiracja.

d1nlxp3

Milena rzeczywiście jest towarem, do tego niewolniczką swojego wizerunku. Do jakiego stopnia naśladujemy swoich idoli?

Nie każdy musi wymyślać się na nowo, by wymazać mroczną przeszłość. Ale kusi pokazywanie siebie w jak najlepszym świetle. To cecha gatunkowa. W końcu wysyłając w kosmos informacje o nas, przemilczeliśmy wojny i zagładę. Jesteśmy tacy fajni i symetryczni, słuchamy muzyki klasycznej… lepiej niech kosmici w to uwierzą!

Czy w ogóle posiadamy jeszcze jakieś prywatne życie, wolne od pragnienia ciągłego podobania się, zbierania lajków?

Lajki są przyjemne, każdy lubi być głaskany, może z wyjątkiem niektórych kotów. Żeby się od tego uwolnić, trzeba uznać swoją wartość w oderwaniu od tego, jak oceniają nas inni. To bardzo trudne zadanie, żeby poczuć się wartościowym i ważnym, nawet jeśli nikt nas – wirtualnie czy realnie – nie polubił. Porównałbym to z misjami na Marsa.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Ludzie pochłaniają dziś nieskończone zasoby danych, filmów, obrazów, komunikują się przez mesendżer i inne, podobne media. Wszystkie nasze przeżycia są filmowane, dokumentowane, digitalizowane. Ile w nas pozostało z "analogowego” człowieka?

Pewnie niewiele, ale w przypadku "krachu systemu” musielibyśmy w ciągu kilku tygodni wrócić do stanu pierwotnego i nauczyć się żyć tak, jak przed tysiącami lat albo byśmy wyginęli. Podoba mi się wizja influencerów walczących o mięso w lesie, aktorów czy modelek rzucających się na zwierzynę.

d1nlxp3

Skąd w nas ta ciągła potrzeba dokumentowania i upubliczniania wszystkich szczegółów swojego życia?

Wydaje mi się, że to forma przetrwania, ocalenia wycinków siebie. Poza doraźnymi polubieniami i przelotnym zainteresowaniem, mamy też wrażenie, że coś po nas zostanie. A, że będzie to wysypisko milionów filmików i zdjęć bez kontekstu, to już inna kwestia.

Pana książkę otwierają słowa Emila Ciorana, wielkiego pesymisty. Pańskie postaci z różnych powodów cierpią. Pan też jest pesymistą?

Strasznym. Muszę się bardzo starać, żeby chociaż przez chwilę nie myśleć, że nic się nie uda i wszyscy umrzemy.

Czy pesymizm może być uruchamiany przez technologiczny chaos? Mam na myśli szum informacyjny, nadmiar bodźców, kolejne gadżety organizujące nam czas i życie, ciągłą konieczność adaptacji do nowych aplikacji, programów etc.

W pewnym stopniu tak. Ale ja akurat dobrze przyjmuję technologiczne przemiany, jestem fanem Virtual Reality, ciekawią mnie próby stworzenia sztucznej inteligencji. Bardziej niepokoi czynnik ludzki. Kiedyś zażartowałem, że ludzie nawet z leku na raka zrobiliby broń biologiczną, ale trochę tak jest.

d1nlxp3

Częścią tego chaosu są bez wątpienia Social Media. Jak Pan uważa, w jakim kierunku to wszystko zmierza?

Są dwie drogi: katastrofa cofająca nas w rozwoju o całe stulecia albo pogłębianie się obecnych zjawisk. Jakbym miał zgadywać, kolejnym krokiem będzie streaming całego swojego życia 24 godziny na dobę, a potem może nawet możliwość wirtualnego stania się daną gwiazdą, patrzenia jej oczami i czucia tego, co ona.

Czytając Pańską książkę, nie mogę przestać myśleć o jednym z bohaterów Szymonie. Czy ze swoimi traumami, kolejnymi, mało skutecznymi terapiami – pochłonięty obsesjami, zaangażowany w pracę, której nienawidzi – jest symbolem dzisiejszego człowieka Zachodu?

Coś w tym jest. Dwa z moich ulubionych filmów ubiegłego roku – "Parasite” i "Joker” – też pokazują jednostki pozbawione szans na poprawę swojej sytuacji. Wiem, że ludzie najbardziej lubią opowieści o bohaterach, którym, pokonując przeciwności, udaje się osiągnąć sukces, ale mnie bardziej interesuje pozostałe 99% – ci, którzy się starają, a mimo to nie docierają do celu.

Nie ma żadnej nadziei?

Na pewno mamy szansę na wydłużenie życia, pokonanie wielu chorób. Być może nawet nadmiar bodźców i informacji do czegoś zmierza i w pewnym momencie jakaś tama w ludziach pęknie, w miejsce marazmu i obojętności nadejdzie hiperempatia. Ludzie zaczną czuć, że mamy w tej dziwnej grze tylko jedno życie i wszystko jest bardzo kruche, więc może ograniczmy dewastację wszystkiego dookoła i działajmy dopiero po namyśle?

d1nlxp3

Marcin Kiszela – rocznik 1981. Pisarz, tłumacz, redaktor, scenarzysta gier komputerowych. Czas spędza głównie w wirtualnej rzeczywistości. Do tej pory znany był jako autor horrorów i groteski, scenariuszy do gier komputerowych, a także jako tłumacz bestsellerowych powieści. Teraz po raz pierwszy próbuje swoich sił w thrillerze. Opowiadając historię zaginięcia gwiazdy mediów, Kiszeli udało się stworzyć boleśnie wiarygodny obraz zagrożeń, jakie niosą ze sobą media społecznościowe. Tytułowa "Reputacja” ma drugie dno i wskazuje na coś zgoła różnego od medialnego wizerunku.

d1nlxp3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1nlxp3