Jak się okazuje, Harry Potter wyczarowuje z dzieci Czytelników, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Między innymi rzucił czar na londyńską rodzinę państwa Simon.
Czworo z pięciorga rodzeństwa Simon stało się zagorzałymi czytelnikami po tym, jak Harry Potter wciągnął ich w swój magiczny świat. Piąte, nie umiejące jeszcze czytać dziecko, widząc jak pozostałe rodzeństwo pochłania książeczki zamęcza teraz starszą siostrę, by nieustawała w czytaniu jej Harry’ego Pottera i kamienia filozoficznego.
Na dwunastoletnim Jacobie Simonie powieść początkowo nie zrobił zbyt wielkiego wrażenia. Ocenił ją jedynie po okładce, która wydała mu się na tyle mało zachęcająca, że książka, którą kupiła mu mama, wylądowała na półce.
Dopiero jego starsza siostra Leora odkryła, cóż się w niej kryje naprawdę. Pochłonęła ją w mgnieniu oka, po czym zachęciła rodzeństwo do przeczytania. W jej ślady poszła dziewięcioletnia Allana, siedmioletnia Amara i dziesięcioletni Robin.
Tradycją w rodzinie Simon stało się już, że po zakupieniu kolejnej części przygód Harry’ego Leora (jako ta, która odkryła w ich domu Harry’ego) czyta pozostałej czwórce na głos kilka pierwszych rozdziałów. Potem każde z nich robi to oddzielnie, jednak za każdym razem związane jest to z wojną o książkę.
Piąty tom – _****Harry Potter i Zakon Feniksa_**Harry Potter i Zakon Feniksa** – wyszedł w dwa lata po ukazaniu się tomu czwartego. W tym czasie rodzeństwo miało zamiar obmyśleć plan czytania tomu piątego. Wstępnie ustalono, że książkę najpierw czytać będą te dzieci, które czytają najszybciej, czyli Leora i Robin.
Nie tylko dzieci szaleją za Harrym. Mary Margison, osoba, która poleciła mamie rodzeństwa Simon pierwszą książkę z serii o Harrym, także jest jego zagorzałą fanką.
„Myślę, że sekret książek o Potterze tkwi w tym, że są one bardzo dobrze napisane i niezmiernie przykuwają uwagę Czytelnika. Nawet tego ciut starszego” – powiedziała.
Jej zdaniem to niesamowite, że pomimo trzyletniej przerwy pomiędzy czwartą a piątą częścią Harry’ego, nadal wokół niej tyle magii i totalnego zniewolenia. A może całość to sprytnie prowadzona kampania marketingowa i żadnej magii w tym nie ma?