Człowiek, który nie miał wrogów – tak przyjaciele-pisarze wspominali w środę zmarłego w styczniu najwybitniejszego polskiego reportera, Ryszarda Kapuścińskiego .
– Miał duszę poety – mówiła Julia Hartwig .
– I wrażliwość dziecka – wtórował jej Jacek Bocheński.
Spotkanie, na którym pisarze i reporterzy wspominali Ryszarda Kapuścińskiego zorganizowało w środę wieczorem warszawskie Muzeum Literatury. Tłum słuchaczy szczelnie wypełnił sporą salę, wielu siedziało na podłodze i na schodach.
– To był taki człowiek, który nie miał wrogów. Sprawiała to życzliwość wobec ludzi, która z Kapuścińskiego promieniowała. Nie uznawał społecznych hierarchii - z taką samą serdecznością odnosił się do sprzątaczki, jak do dyrektora – wspominała Hartwig .
– Człowiek, z którym Kapuściński rozmawiał, czuł się ważny. Nie dlatego, że on był wielkim reporterem, tylko dlatego, że umiał słuchać. W tym była jakaś magia – opowiadał reporter Wojciech Jagielski .
Jego zdaniem, ta postawa – zainteresowanie sprawami zwykłych ludzi – leży u podstaw stworzonej przez Kapuścińskiego techniki reportażu.
– Nie znajdziemy u niego tabel statystycznych, natłoku dat, wywiadów z politykami. Człowiek, który gościł Kapuścińskiego w Ghanie, dziwił się, czemu dziennikarz nie szuka okazji do rozmowy z ważnymi politykami, a godzinami rozmawia z przechodniami, sprzedawcami, żebrakami o cenach, sklepach, codzienności. Historia przyznała rację Kapuścińskiemu – dyktatorzy przemijają, szybko zapominamy ich imiona, a obraz Afryki z opowieści Kapuścińskiego - pozostaje – mówił Jagielski .
Z drugiej strony Kapuściński był erudytą.
– Zapamiętałem figurkę Kapuścińskiego maleńką na tle książek i materiałów, którymi zdołał w ciągu zaledwie kilku dni zapełnić hotelowy pokój w irańskim hoteliku, gdzie spotkaliśmy się przed wywiadem z Chomeinim – wspominał publicysta Wojciech Giełżyński .
– Rzadko spotyka się ludzi, którzy mają tak gorący stosunek do poezji, jak Kapuściński . Debiutował wierszem, a ostatnią jego książką wydaną przed jego śmiercią był przekład jego poezji na włoski. Jego sposób odczuwania był na wskroś poetycki, co czuli młodzi poeci – zawsze starał się im pomagać – powiedziała Julia Hartwig .
– W Kapuścińskim widziałem takie trochę dziecko, do ostatnich jego dni. Miał taką dziecięcą szczerość i zdumiewającą zdolność zauważania konkretów. A także syntezy. Zapamiętałem z naszego pierwszego spotkania, kiedy Ryszard opowiadał w klubie PEN o Ghanie, takie jedno zdanie, które zyskało dla mnie rangę prywatnego przysłowia: „Są dwa plemiona: Babula – postępowe, i Batunga – reakcyjne – wspominał Jacek Bocheński.
- 12 października zeszłego roku, gdy cała Polska trzymała kciuki za przyznanie Kapuścińskiemu Nobla, on sam zaczepił mnie na Koszykowej i zaciągnął na kawę. Gadaliśmy o chorobach i książkach, kiedy zorientowałem się, że Kapuściński nie ma nawet komórki, a to już był czas ogłaszania werdyktu noblowskiego jury. Nie chciał nawet sprawdzać. Chyba on jeden w całym kraju absolutnie nie przyjmował do wiadomości, że mógłby dostać literackiego Nobla - opowiadał Bocheński.