Przeszłość Antoniego Macierewicza pod lupą
Według PO, w książce Tomasza Piątka opublikowano dokumenty z przeszłości Antoniego Macierewicza, które mogły zostać nieuwzględnione w procesie lustracyjnym. Oto fragment "Jak to się stało".
Może jednak Macierewicz był zwykłym "figurantem" Biura Studiów SB? Może ukrywało ono swe zainteresowanie Macierewiczem z innych przyczyn niż domniemana współpraca? Czy można sobie wyobrazić inne interpretacje grudniowej notatki "Hutorowicza", według których Antoni Macierewicz nie byłby "cennym TW"? Można wziąć pod uwagę dwie takie wersje.
Pierwsza wersja brzmiałaby tak: Biuro Studiów ukrywa swoje zainteresowanie Antonim Macierewiczem, bo w jego opozycyjnej grupie ma ważnego agenta. Nie jest nim Macierewicz, ale osoba jednoznacznie i blisko z nim kojarzona. Gdyby rozeszła się wiadomość, że Biuro Studiów interesuje się Antonim Macierewiczem, mogłoby to zwrócić uwagę nie tylko na niego, lecz także na "cennego TW" u jego boku. Kto mógłby nim być? Kto w tamtych latach stał u boku Macierewicza?
Żonę należy raczej wyeliminować z kręgu podejrzeń. Hanna Natora-Macierewicz miała kilka wymuszonych kontaktów z SB, jednak nic nie wskazuje na to, by w jakikolwiek sposób pomagała esbekom. Jej wyjazd do Anglii można interpretować jako oznakę uprzywilejowania samego Macierewicza, które rozciągało się na jego rodzinę. Bardziej prawdopodobnymi kandydatami byliby najbliżsi współpracownicy Antoniego Macierewicza, znacznie głębiej zaangażowani w działalność jego grupy niż żona.
ZOBACZ WIDEO: Prolog: Pablopavo
Według Piotra Piętaka Ludwik Dorn zerwał z Macierewiczem wiosną 1983 r. Zatem Dorna też musimy wyeliminować, skoro Biuro Studiów SB chroni Macierewicza w grudniu 1984 r. Pozostaje Piotr Naimski, ale wersja, według której to on byłby agentem, ma trzy wady.
Jest bardziej skomplikowana niż przypuszczenie, że Antoni Macierewicz współpracował z Biurem Studiów SB (Biuro Studiów miałoby chronić Macierewicza nie po to, żeby chronić Macierewicza, ale po to, żeby chronić kogoś mu bliskiego).
Nie spełnia swego celu, gdyż nie do końca oczyszcza Antoniego Macierewicza z podejrzeń (po 1984 r. przez następne 34 lata Macierewicz ściśle współpracował i wciąż współpracuje z Piotrem Naimskim, gdyby więc Naimski był komunistycznym agentem, źle świadczyłoby to o Macierewiczu wskazując na jego krańcową i trudną do uwierzenia naiwność lub złą wolę).
Wczasach KOR-owskich Piotra Naimskiego esbecja traktowała gorzej niż Antoniego Macierewicza (gdy Naimski przebywał w areszcie, jego żonę zwolniono z pracy, oboje trzykrotnie musieli się przeprowadzać, gdyż grożono osobom, które wynajmowały im mieszkania). Zatem to Macierewicz pierwotnie był uprzywilejowany, nie Naimski. Późniejsze uprzywilejowanie Piotra Naimskiego (wyjazd do USA, bezkarność po tajemniczym powrocie) jawi się jako skutek uprzywilejowania Macierewicza – nie odwrotnie.
Przejdźmy do wersji drugiej. Spróbujmy założyć, że wywiadowcy Julian Kowalski i Marek Cibor "Szletycki" jednak się nie mylili. Macierewicz i Naimski mieli jakieś tajne, głęboko ukryte związki z najwyższymi władzami podziemnej "Solidarności", i to nawet nie regionalnymi, ale centralnymi, czyli z samą Tymczasową Komisją Koordynacyjną. Dlatego oboma działaczami zajmował się Mikołajski, który w Biurze Studiów SB był szefem Wydziału III (odpowiedzialnego właśnie za TKK "S").
PRZECZYTAJ TEŻ: Nowe haki na Macierewicza? "Nie popieram go, ale to głupota"
Pułkownik Mikołajski nie chciał, żeby informacja o jego zainteresowaniu Macierewiczem i Naimskim wyciekła, bo wtedy mogliby oni zrozumieć, że odkryto ich tajne związki z TKK... Wersja druga jest na swój sposób logiczna, ale też ma potężne wady. Opiera się na gołosłownych stwierdzeniach Kowalskiego oraz nieuzasadnionych - jak wiemy - domniemaniach Cibora.
Również na tym, że wydział Mikołajskiego oficjalnie zajmował się TKK. Jednak słaby to argument, skoro wydział ten oprócz TKK zajmował się np. biznesmenem Jerzym Starakiem (po przełomie 1989 r. polskim oligarchą, gigantem branży farmaceutycznej).
Konkretnych argumentów, którymi można by poprzeć wersję drugą, po prostu nie ma. Brakuje świadectw na temat domniemanych związków Macierewicza z TKK. Jest tylko ogólnikowy, nieudokumentowany raport Kowalskiego oraz wzmianka w meldunku "Szletyckiego", oparta na błędnych przesłankach.
Poza tymi dwoma dokumentami nie ma doniesień nawet na temat samego istnienia wyżej wymienionych związków (nie mówiąc już o ich charakterze i kształcie). Czyżby jeszcze dzisiaj stanowiły one pilnie strzeżoną tajemnicę podziemia? Trudno w to uwierzyć.
Gdyby zaś przyjąć takie założenie, wersja druga wciąż obarczona byłaby podobną wadą, co wersja pierwsza. Nie do końca rozgrzeszałaby Macierewicza. Albowiem jaką naturę musiałoby mieć jego tajne powiązanie z TKK, skoro jej członkowie wciąż o tym milczą, choć od 29 lat można mówić głośno o działalności podziemia? Jaką naturę musiałoby mieć to powiązanie, skoro milczy o nim sam Macierewicz? Dlaczego o sprawie milczy chór jego hagiografów, który przypisuje mu odzyskanie przez Polskę niepodległości?
Powinniśmy od nich usłyszeć, że to Macierewicz po kryjomu zawiadywał Tymczasową Komisją Koordynacyjną i całą podziemną "Solidarnością". Jednak nie słyszymy nic podobnego – nawet od historyczki Błażejowskiej, która zamieściła 47 "biograficznych" stron w księdze pamiątkowej dedykowanej Macierewiczowi.
Co więcej, wersja ta nie tłumaczy względnego uprzywilejowania Macierewicza w latach 1976–1981, na długo przed powstaniem TKK. Na to zastrzeżenie można odpowiedzieć, że również Biuro Studiów SB powstało dopiero w 1982 r. To prawda. Biuro Studiów SB istnieje od 1982 r., ale pułkownik Mikołajski działał wcześniej, znacznie wcześniej.
W drugiej połowie lat 70. zajmował się m.in. liderami KOR. W tym samym czasie Macierewicz zaczął głosić ideologię narodową, w której specjalizował się Mikołajski. Jeszcze wcześniej Stefan Mikołajski w swej pracy natrafił na wuja Antoniego Macierewicza.
Zatem słowa kpt. Bolesty rzucają na Macierewicza proste i jednoznaczne podejrzenie. A próby wytłumaczenia tego podejrzenia w sposób korzystny dla Antoniego Macierewicza są trudne – prowadzą do pytań, które nie brzmią dla niego korzystnie.
Nie możemy zrozumieć dzisiejszej działalności Macierewicza, jej istoty i przyczyn, jeśli nie zaczniemy od początku. Żeby pojąć to, co dzieje się dzisiaj, musimy sięgnąć w przeszłość. To zrobił Tomasz Piątek, swoje ustalenia przedstawia w nowej książce "Macierewicz. Jak to się stało".