Potrzeba ciepłej kołdry - rozmowa z Małgorzatą Kalicińską
Czerpię z życia. To ono kształtuje nasze relacje tak, że jedne są łatwiejsze, a inne trudniejsze, jedne są prostsze, inne bardziej skomplikowane. Z upływem lat ta paleta robi się coraz barwniejsza, ciekawsza i to z niej wybieram tematy na historie i to, jak mają one przebiegać.
Ewa Jankowska (WP.pl): Kolejna historia o dojrzałej kobiecie, która pokonuje przeszkody w swoim życiu, która traci miłość. W Pani książkach przewija się ten motyw. Skąd pomysł na takie historie, historie o dojrzałych kobietach?
Małgorzata Kalicińska:Po pierwsze dlatego, że sama jestem kobietą dojrzałą i nie umiem kłamać. Proszono mnie kiedyś o napisanie książki dla młodzieży. Ale ja nie jestem Małgosią Musierowicz. Nie mam na imię Astrid Lindgren, nie dam rady. Mogę pisać o czymś, co znam organicznie, a jestem kobietą 50+, więc to stanowi moją podstawę.
Po drugie w moim życiu, w każdym życiu, ogromną rolę odgrywa miłość, w każdym rodzaju i w każdym gatunku. Ktoś kiedyś powiedział, że w książkach Kalicińskiej czuć miłość nawet do psa i kota, i do gęsi.
A „Lilka”?
Chyba tak.
„Lilka” jest opowieścią o bardzo trudnej miłości, która zaczyna się jak gdyby nie z tej strony, ale fantastycznie się kończy, ponieważ okazuje się, że przełomy czynią nas ludźmi w takim dubeltowym wydaniu. Gdy przejdziemy jakieś rubikony, to stajemy się mocniejsi, silniejsi, bardziej świadomi siebie.
Poza tym, to książka o tym, jak w życiu bohaterki ważna była miłość mężczyzn - ojca, wuja. Żyjemy dzisiaj w takich czasach, w których strasznie się jedzie na facetów. A moim zdaniem niesłusznie.
Są bardzo ważni?
Tak i jak i kobiety. Znam fantastyczne kobiety, jak i fantastycznych facetów i to o nich chcę pisać.
Każda historia jest inna, natomiast w pewnym sensie łączy je wspólny motyw. Jak udaje się Pani sprawić, że mimo to każda historia jest inna?
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Czerpię z życia. To ono kształtuje nasze relacje tak, że jedne są łatwiejsze, a inne trudniejsze, jedne są prostsze, inne bardziej skomplikowane. Z upływem lat ta paleta robi się coraz barwniejsza, ciekawsza i to z niej wybieram tematy na historie i to, jak mają one przebiegać.
A czym różni się ta ostatnia książka? Co jest w niej takiego innego dla Pani? I co może być innego dla czytelników/czytelniczek?
To jest i podobne, dlatego że czerpię z własnego życia i inne, dlatego że opowiadam o czymś nowym – jak na bohaterkę wpłynęła miłość jej wuja, jej ojca, jej starego, serdecznego przyjaciela. I jak ukształtowała się bardzo trudna miłość między siostrami. A reszty nie mogę zdradzać.
Czy uważa Pani, że kobiety potrzebują takiej literatury?
Mogę tylko powiedzieć, że skoro głosują kuponami i kartami bibliotecznymi, jeśli czytają tę nieszczęsną Kalicińską, to znaczy, że potrzebują. Chyba od czasu do czasu jest nam potrzebna taka ciepła kołdra, w którą możemy się otulić.
Mężczyźni też czytają Kalicińską?
Mężczyźni czytają Kalicińską i z tego tytułu ani nie odpadają im wąsy, ani nie rosną piersi. Pozostają normalnymi facetami, a potem piszą do mnie fajne maile.
A jak się Pani podobał serial, stworzony na podstawie książki?
A czy ma Pani jeszcze jakieś miłe pytania?
Uważam, że w serialu świetnie spełniają się aktorki. Uważam, że są piękne zdjęcia, jest świetna muzyka. Wiem, że jest bardzo szerokie grono admiratorów tego serialu. Życzę tym wszystkim osobom wszystkiego najlepszego. Życzę sobie, żeby aktorki grały satysfakcjonująco, pięknie, wspaniale i, żeby to się rozwijało. Ale to jest inna jakość niż moje książki.
A ja zostaję przy książkach.
Bardzo dziękuję za rozmowę.