On nosił w sobie czarną skrzynkę historii XX wieku – mówi francuski pisarz Yannick Haenel, autor powieści o Janie Karskim .
Tej książki nie sposób zapomnieć. Yannick Haenel upamiętnia w niej człowieka wyjątkowej szlachetności i odwagi. Nazwisko bohatera – Jan Karski – posłużyło zarazem za tytuł tej nowej powieści. – Bardzo mi na tym zależało – mówi autor. – To filozoficzny gest. Chodziło mi o to, aby objawić jego nazwisko, na co on sam się nie zdobył przez właściwą sobie delikatność. Ta delikatność skłaniała go niekiedy do niemal masochistycznej powściągliwości. To oczywiste dla każdego, kto widział go w filmie „Shoah” albo czytał jego książkę.
Jan Kozielewski (bo tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko) urodził się w 1914 roku w Łodzi, a zmarł w 2000 roku w Waszyngtonie, znany jako Jan Karski – to pseudonim używany w polskim podziemiu. Do ruchu oporu przystąpił zaraz po tym, jak walczył przeciwko niemieckiemu najeźdźcy we wrześniu 1939 roku, został wywieziony przez Sowietów (na mocy niemiecko-radzieckiego paktu) i wreszcie uciekł. Od stycznia 1940 do sierpnia 1942 roku Karski , bezkompromisowy patriota, radykalny demokrata i żarliwy katolik, będzie kurierem władz podziemnych do rządu polskiego na uchodźstwie, rezydującego najpierw w Angers, a potem w Londynie. Podejmuje wówczas szaleńcze ryzyko. Aresztowany i poddany torturom przez gestapo w 1940 roku, próbuje popełnić samobójstwo. Niemal w ostatniej chwili zostaje odbity z rąk oprawców, po czym znów włącza się do walki.
W sierpniu 1942 roku odbywa spotkanie, które na zawsze odmieni jego życie. Dwaj przywódcy żydowskiego ruchu oporu w Warszawie, działacz Bundu – Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego oraz lider syjonistyczny proszą go o przekazanie aliantom i żydowskim przywódcom na całym świecie potwornie prostego przesłania: zróbcie coś, i to natychmiast. Mówią mu, że nazistowskie Niemcy zostaną pokonane, Polska się odrodzi, ale „nas, Żydów, już nie będzie. Cały nasz naród zginie”.
Bernard Loupias
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.