Pomnik Stalina o wysokości 237 metrów

Pałac Kultury i Nauki od dziesięcioleci dominuje w krajobrazie Warszawy i z czasem stał się jej architektonicznym symbolem. Ze względu na okoliczności, w jakich powstał, i cele, jakim miał służyć, dla wielu Polaków był i jest to symbol niechciany, symbol komunistycznej dyktatury narzuconej przez Stalina i zniewolenia kraju przez sowieckie imperium. Wraz upadkiem komunizmu w Polsce rozgorzała dyskusja, co z tym kontrowersyjnym symbolem należy zrobić. Pojawiło się wiele koncepcji rozwiązania problemu - od rozbiórki, przez zasłonięcie innymi budynkami, po zamianę w muzeum. Po wpisanie pałacu do rejestru zabytków w 2007 r. dyskusja na temat budowli rozgorzała z nową mocą i co jakiś czas powraca w mediach.

Dar przyjaźni czy symbol zniewolenia?
Źródło zdjęć: © AKPA

/ 10Dar przyjaźni czy symbol zniewolenia?

Obraz
© AKPA

Wraz upadkiem komunizmu w Polsce rozgorzała dyskusja, co z tym kontrowersyjnym symbolem należy zrobić. Pojawiło się wiele koncepcji rozwiązania problemu - od rozbiórki, przez zasłonięcie innymi budynkami, po zamianę w muzeum. Po wpisaniu pałacu do rejestru zabytków w 2007 r. dyskusja na temat budowli jeszcze się zaogniła i do dziś regularnie powraca.

Dobrym pretekstem do zajęcia się problemem feralnego pałacu są kolejne okrągłe rocznice jego powstania (1955). Nic więc dziwnego, że i w bieżącym roku pojawiają się okazjonalne publikacje. Jest takową zbiór archiwalnych artykułów prasowych dotyczących pałacu oraz jego zdjęć, noszący tytuł "Jako dowód i wyraz przyjaźni" . Książka pod redakcją Magdaleny Budzińskiej i Moniki Sznajderman zawiera teksty drukowane pierwotnie w latach 1952-2012.

/ 10Radziecki projektant szuka polskich wzorców

Obraz
© Józef Sigalin, szef Biura Odbudowy Stolicy i naczelny architekt Warszawy/PAP

Oficjalna propozycja wybudowania przez Związek Radziecki pałacu "w darze" narodowi polskiemu padła w lipcu 1951 r. z ust bawiącego z wizytą w Warszawie Wiaczesława Mołotowa, prawej ręki Stalina. Wcześniej Józef Sigalin, szef Biura Odbudowy Stolicy i naczelny architekt Warszawy, otrzymał wytyczne "z góry", aby propozycję tę przyjąć pozytywnie. Choć według doniesień prasowych Polacy mieli do wyboru wybudowanie metra, osiedla mieszkaniowego albo pałacu, w rzeczywistości to ten ostatni pomysł został im narzucony przez Wielkiego Brata z Moskwy. Oficjalnie nikt nie negował wznoszenia socrealistycznego drapacza chmur pośród ruin stolicy.

Na jego głównego projektanta Stalin wybrał Lwa Rudniewa, architekta moskiewskich wysokościowców. Ponoć ten wyjechał poza Związek Radziecki po raz pierwszy właśnie aby oglądać lokalizację pod PKiN. Grupa jego projektantów odwiedzała też polskie zabytki, aby odnaleźć w nich "elementy narodowego stylu polskiego", które miały być wykorzystane w architekturze nowej budowli.W efekcie kasetony w sali Tiereszkowej przypominają wawelskie, a wewnątrz ozdobione zostały elementami z łowickich wycinanek. Baldachim w Sali Kongresowej został wymalowany w słuckie pasy, natomiast attyki wzorowano na tych z Sukiennic i Sandomierza.

/ 10Cztery lata budowy w ekspresowym tempie

Obraz
© Budowa Pałacu Kultury i Nauki, 1954 r./autor nieznany/Wydawnictwo ''Stolica''/Domena publiczna

Umowę o wzniesieniu pałacu podpisano 5 kwietnia 1952 r., a już 1 maja symbolicznie rozpoczęto jego budowę na placu nazwanym imieniem Stalina. Aby zrobić miejsce na monumentalny gmach, zburzono ponad 170 kamienic i wywieziono 500 tys. metrów sześciennych gruzu.Mieszkańców przymusowo przekwaterowano na Muranów. Co najmniej trzech właścicieli znacjonalizowanych kamienic popełniło samobójstwo.

Kolejne etapy budowy warszawiacy mogli oglądać ze specjalnego pomostu widokowego ustawionego od strony ul. Marszałkowskiej. A prace trwały dniem i nocą, aby utrzymać tempo robót i zdążyć na kolejną rocznicę z otwarciem (nastąpiło ono 22 lipca 1955 r.). Budowa była na bieżąco relacjonowana w propagandowych publikacjach na łamach prasy, wysławiana przez poetów i "prostych ludzi". Pisano, że wyraża "komunistycznej epoki piękno" i "szybko wzrasta jak kwiat kamienny na klombie miasta". Jan Brzechwa zapewniał: "Pałac z baśni powstaje w Warszawie / Będzie trwał jak miłość do dziecka / Będzie trwał jak przyjaźń radziecka".

Przeciwnicy pałacu śpiewali natomiast na melodię hymnu: "Co nam obca przemoc dała, nocą rozbierzemy". Władysław Broniewski określił budowlę mianem "koszmaru pijanego cukiernika".

/ 10Ofiarna praca budowniczych ze Wschodu

Obraz
© Warszawiacy przyglądają się budowie gmachu, 1953 r./Warszawskie Wydawnictwo Prasowe RSW/Domena publiczna

Przy budowie pałacu pracowało około 4 tys. polskich robotników oraz 3,5 tys. przywiezionych z ZSRR. Ci ostatni zamieszkali w zamkniętym, wzorcowym osiedlu robotniczym w podwarszawskich Jelonkach, gdzie zlokalizowano bazę budowy, w której gromadzono materiały, produkowano beton i prefabrykaty, wykonywano elementy wykończeniowe. Tutaj trafiały transporty ze Związku Radzieckiego i Polski, a pomiędzy bazą i placem budowy kursowało codziennie 600 ciężarówek.

Osiedle robotnicze wyposażone było m.in. w stołówkę, świetlice, kino, basen. Jego mieszkańcy spędzali tu praktycznie cały czas, którego nie poświęcali pracy, bo mieli zakaz swobodnego wychodzenia do miasta. Według doniesień prasowych, ów wolny czas poświęcali nauce, uprawianiu sztuki i sportu oraz pogłębianiu zaangażowania ideowego. Za najdrobniejsze przewinienie wyrzucano ich z prestiżowej pracy.

Podczas budowy pałacu zginęło kilkunastu radzieckich robotników, o czym milczały oficjalne dokumenty i publikatory. Piętnaście "ofiar pałacu" spoczywa na cmentarzu prawosławnym na Woli. Wśród nich jest dwoje niemowląt, które zginęły przygniecione przez rusztowanie, gdy ich matki przyszły z nimi na budowę, przynosząc mężom obiad. Według zachowanych relacji dwóch lub trzech robotników wpadło w świeży beton na placu Stalina i tam pozostało, bo wyciąganie ciał było zbyt kosztowne.

/ 10Pałac nadal imponuje w liczbach

Obraz
© Nnb/GFDL

Pałac wciąż jest najwyższym budynkiem w Polsce. Wraz ze wspornikiem antenowym, który jest integralną częścią jego iglicy, liczy sobie 237 metrów. Gdy powstawał, był najwyższym budynkiem pomiędzy Moskwą a Nowym Jorkiem. Według sowieckich założeń miał być niższy, ale decydujący głos w tej sprawie przypadł polskim architektom z Józefem Sigalinem na czele.

Do określenia wysokości pałacu doszło pod koniec 1951 r. Polscy i radzieccy architekci obserwowali latającego nad Warszawą kukuruźnika z doczepionym do ogona balonem z napisem "wycieczka". Samolot zaczął od pułapu stu metrów i co chwila wzlatywał o kolejne dziesięć. Rudniew oceniał, że 120 m wystarczy, ale Polacy na każdym etapie krzyczeli przez radio do pilota "Wyżej!".

Do budowy pałacu zużyto 40 mln cegieł i 80 tys. metrów sześciennych betonu. Powstała budowla ma kubaturę 817 tys. metrów sześciennych, zaś powierzchnia wnętrz wynosi 123 tys. metrów kwadratowych. Wszystkich pomieszczeń powstało tutaj 3288, a wśród nich: Sala Kongresowa, sala koncertowa, trzy teatry, trzy kina, sala sportowa, basen z widownią.

W murach pałacu ułożono 500 km przewodów wentylacyjnych i wodociągowych, we wnętrzach zawieszono 20 tys. żyrandoli i 4125 głośników radiowych. Funkcjonująca budowla zużywała tyle energii elektrycznej, co stutysięczne miasto.

/ 10Świątynia nowej komunistycznej religii

Obraz
© Socrealistyczna rzeźba na fasadzie PKiN/PawełMM/GFDL

5 marca 1953 r. odszedł z tego świata Stalin. Już dwa dni potem, na mocy wspólnej uchwały Rady Państwa i Rady Ministrów PRL, pałacowi nadano imię zmarłego Wodza Komunizmu. Przed budynkiem miał też stanąć jego potężny pomnik, ale projekty, które wpłynęły na ogłoszony konkurs, nie spełniły oczekiwań partyjnych decydentów. Tym sposobem posąg Stalina w Polsce nie powstał, a jedynym poświęconym mu pomnikiem został pałac.

Zgodnie z założeniami ideowymi, budowla miała stać się świątynią nowego ustroju w zdesakralizowanej rzeczywistości. Pałac nie tylko zyskał patrona, któremu przypisywano nadprzyrodzone zdolności, ale również służył krzewieniu jedynie słusznych nauki i kultury. Oprócz placówek akademickich i naukowych, miało tu siedzibę także m.in. Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomyślicieli. W języku, którym pisano o pałacu hymny pochwalne, pojawiały się elementy charakterystyczne dla języka religii. A jego architektura miała wprowadzać "gwarną masę obywateli w podniosły nastrój (...) ważnych i treściowych przeżyć". Stefan Kisielewski nazwał budowlę "marksistowską cerkwią".

Nie do końca zgodne z zamysłem fundatorów było to, co niektórzy odwiedzający dostrzegali w jednej z płaskorzeźb. Umieszczona została ona nad wejściem do sali imienia Tiereszkowej, ma symbolizować pokój i dobrobyt, a przedstawia m.in. białe, złocone postacie kobiety i dziecka oraz gołębia, snop zboża, fanfary. Wspomniane osoby klękały przed tą rzeźbą i się modliły.

/ 10Drogi Pałacu, piszę do Ciebie...

Obraz
© AKPA

Od początku działania pałacu nadchodziły adresowane do niego listy - ze skargami, prośbami, opisami trudnej sytuacji życiowej. Część z tej korespondencji była efektem problemów psychicznych trapiących jej autorów. Jednak dla wielu prostych ludzi mieszkających w dalekich zakątkach kraju Pałac Kultury i Nauki był synonimem państwa. W wiadomościach telewizyjnych oglądali oni goszczących w pałacu członków rządu, zjazdy PZPR, wizyty oficjalnych delegacji. Dlatego też swoje listy przysyłali tutaj.

Wychodząc naprzeciw tej potrzebie, pierwszy dyrektor PKiN, Stanisław Barszczewski, polecił zainstalowanie przy windach specjalnych skrzynek na wszelkiego rodzaju skargi i zażalenia. Pod koniec każdego dnia skrzynki zazwyczaj były pełne. Poszczególne listy kierowano potem pod właściwe adresy.

Oczywiście nie wszystkim autorom można było pomóc. Choćby tym, którzy pisali: "Kochany Pałacu, pomóż, sąsiad zajął mi miedzę", "Przekażcie mój list Świętemu Mikołajowi, który mieszka na ostatnim piętrze Pałacu Kultury", "Jestem emerytowanym profesorem PAN. Proszę o mieszkanie na najwyższym piętrze Pałacu. Chciałbym tam rejestrować pioruny", "Byłem w Pałacu z dziesięć razy. Czy jest możliwe zakwaterowanie tam dla celów zdrowotnych na kilka lat?".

/ 10Spektakularny lot ku kresowi życia

Obraz
© AKPA

Zdarzało się, że nieszczęśliwe ludzkie losy swój tragiczny koniec znajdowały u stóp pałacu. Samobójcze skoki z tarasu widokowego na trzydziestym piętrze, z wysokości 114 m, rozpoczęły się w 1956 r. Według większości źródeł udały się ośmiu osobom. Był wśród nich jeden Francuz, mężczyzna zaplątany w pozamałżeński romans, chory psychicznie student, dwoje zakochanych młodych ludzi, których rodzice chcieli rozdzielić.

Niektórych desperatów udało się uratować. Na przykład tego, który w 1973 r. przez siedem godzin siedział na gzymsie. Młodzieniec ponoć przegrał w karty wypłatę i bał się wrócić do domu. W próbie opanowania kryzysu uczestniczyli milicjanci, prokurator, strażacy, obsługa trzech karetek pogotowia, dwóch profesorów psychologii, kaskaderzy, taternicy. W końcu przyjął linę od tych ostatnich, gdy w pałacu wygaszono wszystkie światła, aby zaoszczędzić mu upokorzenia. Głośny jęk zawodu wydali z siebie zgromadzeni gapie, którzy piknikowali na placu, czekając na skok.

Innemu niedoszłemu samobójcy podał pomocną dłoń dyrektor Barszczewski. Gdy okazało się, że w windzie zasłabł mężczyzna, a w kieszeni ma list pożegnalny, dyrektor zaprosił go na obiad. Po rozmowie najpierw pomógł choremu na płuca desperatowi dostać się do szpitala, potem załatwił mu pracę. Po roku ów człowiek przedstawił dyrektorowi swoją narzeczoną i zaprosił go na ślub.Po zabezpieczeniu tarasu widokowego kratą, zaczęto skakać z czternastego i z szóstego piętra. Samobójcy nie mają preferencji, co do strony pałacu, i - jak mówią jego pracownicy - wszystkie one "są już oblatane".

/ 10Dzień, w którym w Kongresowej latały marynary

Obraz
© Mick Jagger i The Rolling Stones w Sali Kongresowej PKiN, 1967 r./PAP

Do najbardziej rozpoznawalnych elementów kompleksu pałacu należy Sala Kongresowa. Przez dekady była ona sceną dziesiątek wydarzeń politycznych, społecznych, kulturalnych. Tutaj odbywały się zjazdy PZPR, w tym ostatni, na którym oficjalnie rozwiązano partię. Do miana wydarzenia kultowego urosły zaś dwa koncerty zespołu The Rolling Stones, zorganizowane 12 kwietnia 1967 r.

Menedżer Stonesów, chcąc odwrócić uwagę opinii publicznej od ich kolejnych ekscesów, postanowił, że zagrają w Moskwie. Nie udało mu się tego załatwić, jednak Polacy przekonali go, że Warszawa to prawie to samo co Moskwa. Choć Władysław Gomułka nie lubił rock and rolla, zgodził się na występ zespołu, bo ponoć jego wnuczka słuchała tej muzyki. Pomimo braku informacji w oficjalnych mediach, na koncerty chciały się dostać tłumy. Doszło do zadym i interwencji milicji. Nie obeszło się też bez innych kontrowersji. Podczas koncertu Mick Jagger wypiął się na pierwszy rząd widzów, w którym siedzieli oficjele.

Za występy zespół otrzymał 600 tys. ówczesnych złotych, czyli równowartość trzech samochodów marki Warszawa. Stonesi zażyczyli sobie, żeby za wszystkie te pieniądze kupić im wódkę, którą potem pili w hotelu.Reszty nie udało im się wywieźć, bo na granicy okazało się, że trzeba zapłacić cło. Wagon z wyborową wrócił więc do Polski. Nikt się nie przyznaje, że ją wypił.

10 / 10Wrażenia Gagarina i broda Lenina

Obraz
© Wyd. Czarne

Historię pałacu tworzyli także ludzie, którzy w nim pracowali. Jedna z legendarnych postaci to Hanna Szczubełek, która pracę zaczęła w 1960 r., mając dziewiętnaście lat, i kontynuowała ją przez kolejne dekady. Zasłynęła jako kronikarka pałacowych wydarzeń. W ciągu 55 lat spod jej ręki wyszło ponad pięćdziesiąt tomów kroniki.W 1961 r. była świadkiem, jak podczas wizyty Jurija Gagarina, pierwszy kosmonauta świata wjechał na taras widokowy na trzydziestym piętrze. Wyjrzał za barierkę i powiedział "Ho, ho, ależ tu daleko od ziemi".

W kolejnym roku z okazji rocznicy rewolucji październikowej na ścianie pałacu zawisło płótno z portretem Lenina o wysokości dziesięciu pięter. Po rocznicy nikt się nie kwapił, aby zwinąć wizerunek Wodza Rewolucji. Wisiał przez kolejne tygodnie, zasłaniając okna i zmuszając personel do pracy przy sztucznym świetle i w czerwonej poświacie. Pani Hanna wzięła sprawy we własne ręce, a konkretnie - wzięła nóż, podeszła do okna i ciachnęła płótno. "Cała broda Lenina opadła jak flak". Władze uznały to za profanację i sabotaż. Przed wyrzuceniem z pałacu ochronił młodą pracownicę dyrektor i dobre opinie z komend harcerskich. Ale jeszcze długo musiała chodzić na dywanik do komitetu partii, gdzie przylepiono jej łatkę "wrogiego elementu".

Rafał Śliwiak/ksiazki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]