Polski upór pomógł zwyciężyć ból. Reszta to zasługa żony i doświadczenia
3540 km w 6,5 tygodnia
Scott Jurek, Amerykanin z polskimi korzeniami, traktował swoje czterdzieste urodziny jako cezurę. "Czwórka" z przodu miała oznaczać zakończenie kariery ultramaratończyka, który przez prawie dwie dekady osiągnął w tej dyscyplinie praktycznie wszystko. Walka o podium w wyścigach na kilkadziesiąt czy nawet kilkaset km powoli stawała się poza jego zasięgiem. Nie oznaczało to jednak, że "Jurker", jak nazywa go żona i przyjaciele, rzuci biegowe buty w kąt i zniknie ze świata ekstremalnych biegów długodystansowych.
Jenny Jurek trzymała męża za słowo, przypominając mu o postanowieniu przejścia na emeryturę w wieku 40 lat. Scott nie zamierzał się jednak poddawać i szukał nowego celu, którym potwierdziłby status legendy ultramaratonów. W końcu padło na próbę bicia rekordu na Szlaku Appalachów, co oznaczało przebiegnięcie 3540 km w niespełna 7 tygodni.
Jak wyglądały jego zmagania, co jadł na trasie, gdzie spał, ile km dziennie pokonywał i kiedy pojawiły się pierwsze kontuzje? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziemy w książce "Północ. Jak odnalazłem się na Szlaku Appalachów", która ukaże się 24 września nakładem wydawnictwa Galaktyka.