Trwa ładowanie...
fragment
15-11-2012 15:50

Polska nad Bałtykiem. Konstruowanie identyfikacji kulturowej państwa nad morzem 1918–1939

Polska nad Bałtykiem. Konstruowanie identyfikacji kulturowej państwa nad morzem 1918–1939Źródło: Inne
d3k76wy
d3k76wy

Hanna Faryna-Paszkiewicz, Co każdy Polak o morzu wiedzieć powinien?

W dniu 10 lutego 1920 roku polskie oddziały wojskowe doszły do Bałtyku. Generał Józef Haller wjechał na koniu w morze na wysokości plaży w Pucku, bo chciał wrzucić w jego fale złoty pierścień. Według kilku źródeł patetyczny gest się nie powiódł: lód, sięgający około piętnastu metrów w głąb morza, był za cienki, by koń z jeźdźcem mogli ustać na nim bezpiecznie, lecz za gruby, aby pierścień przebił go i zatonął w wodzie. Tak więc zaręczynowy pierścień potoczył się tylko po warstwie lodu. Towarzyszący Hallerowi pułkownik Skrzyński spiął ostrogami swego konia. Ten szedł z oporem, chrapiąc niespokojnie. Mimo ostrzeżeń rybaków pułkownik posuwał się w stronę leżącego na tafli pierścienia… „Pułkownik Skrzyński nie zginął na froncie, to i w wodzie morskiej diabli go nie wezmą” – odkrzyknął jeździec. Zamoczył konia do połowy boków, ale dopiął swego: lód skruszył i zatopił pierścień. Tego samego dnia odbyło się uroczyste posiedzenie Sejmu, kiedy to marszałek Wojciech Trąmpczyński uznał „szum Bałtyku za najpiękniejszy
hymn naszej państwowości”. W takich oto wzniosłych okolicznościach, zachęcających do górnolotnych tonów propagandy, zwrócono baczną uwagę na niewielki fragment wybrzeża Bałtyku.

Dziś wiemy dokładnie, że Gdynia od 10 lutego 1920 po wrzesień 1939 roku miała przed sobą dziewiętnaście i pół roku, by zaistnieć na mapie Polski jako najlepszy przykład prężności i możliwości nowoczesnego państwa. Osiągnęła tę swoją efektowną dojrzałość z pomocą wielu środków wyrazu, przede wszystkim dzięki kreacji wysuniętej w morze placówki obronnej i pokojowo-portowej, z nastawieniem na funkcję handlowo-komunikacyjną. Gdyńską „bramę na świat” należało w tym samym stopniu szeroko otworzyć, co i być gotowym na szybkie jej zatrzaśnięcie i uszczelnienie. Zarysowane tu szkicowo funkcje Gdyni w jej dziewiętnastoletnim bytowaniu wystawiano na wyjątkowo liczne próby bardziej lub mniej skutecznej propagandy.

Budowie Gdyni towarzyszyła armia piszących, fotografujących i filmujących. Ówczesne media regularnie informowały o zmianach zachodzących na nabrzeżu, o budowie kolejnych basenów portu i rozwoju miasta. Zdjęcia Małego Kacka, rybackiej wioski z Kurhausem na osi jedynej ulicy i nakładającą się nań (jak na przezroczystych kolejnych foliach) urbanistyką właściwą dużemu miastu, do dziś robią wrażenie. Empatyczni ludzie pióra tym bardziej byli zafascynowani. Opisy wznoszącego się na naszych oczach portowego miasta właściwie nie wymagały skalkulowanej propagandy, nieszczerych słów zachęty, przesadnych zachwytów ani czczej retoryki. Reklamowany towar był naprawdę pierwszej jakości. Relacje z bieżących postępów prac dopełniały wizyty wysokich osobistości, a każda taka wizyta dodawała prestiżu otoczeniu. Prócz polityków, którzy z racji swoich funkcji byli tam obecni, Gdyni prenatalnej sekundowali i inni entuzjaści. Służyły im liczne wydawnictwa, ale przede wszystkim łamy lokalnych czasopism: „Torpedy. Oczu i Uszu
Gdyni”, „Szkwału” (który doczekał się wydanej w Toronto bibliografii), „Morza” czy „Latarni Morskiej”, z podtytułem „Przez morze do mocarstwa”, ale także „Opowieści Morskich Fal”, których adresatem była młodzież. Duże zasługi dla bieżącej propagandy budowy Gdyni miały łamy warszawskich „Wiadomości Literackich”. Prócz wielu rozrzuconych tam artykułów w 1937 roku sprawom polskiego morza poświęcono osobny numer.

Oczywistym stwierdzeniem będzie, że szczególną legitymację na polu literatury pięknej w służbie morskiej i gdyńskiej propagandy wyrobił sobie Stefan Żeromski. Gdy jego Wiatr od morza ukazał się drukiem, pisarz, nolens volens, stanął na czele literackich propagandystów. Zaangażowany w organizację plebiscytów, przypieczętował swoją postawę „człowieka polskiego morza”. Jego książka zaczęła żyć niezależnym bytem, cytowana w nadmiarze, dobra na każdą okoliczność. Od pisarza w dwudziestoleciu oczekiwano takiej właśnie postawy, deklaracji, zaangażowania i udziału we wszelkich akcjach propagandowych. Wiatr od morza porównywano do czynu patriotycznego, uważając, że książka przyczyniła się do zespolenia duchowego Pomorza z całą Polską. Fragmenty tego utworu czytano w Gdyni na wieczorach prozatorskich w latach 1929 i 1930. Lektorką była Kazimiera Rychterówna.

d3k76wy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3k76wy