Poli Raksy twarz. Dziewczyna z okładki, która zniknęła
Jej twarz i nazwisko znał w Polsce każdy. Ogromną popularność zyskała dzięki kultowemu serialowi, unieśmiertelniła ją piosenka-przebój. A wszystko to zaczęło się od okładki.
Apolonia Raksa urodziła się w Lidzie (obecnie Białoruś) w 1941 roku. Rodzice przenieśli się wraz z nią i jej siostrą po zakończeniu wojny na południowy zachód Polski. Zaczęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Los miał dla niej inne plany, jej kariera aktorska zaczęła się przez zupełny przypadek.
– Wracając z uniwersytetu wstąpiłam z koleżanką do baru mlecznego, do którego nigdy wcześniej nie chodziłam. Posilał się tam akurat fotoreporter czasopisma "Dookoła świata", Barącz, który przyjechał do naszego miasta, by zrobić zdjęcia jakiejś dziewczyny w związku z konkursem "Gwiazda tygodnia". No i stało się. Sfotografował mnie - wspominała w jednym z wywiadów Raksa. Miała wtedy 19 lat. W Polsce skończył się trend na traktorzystki, murarki i inne kobiety pracy na okładkach. Zaczęto poszukiwać dziewczyn... po prostu ładnych.
To właśnie na okładce magazynu wypatrzyła ją reżyserka Maria Kaniewska. Obsadziła piękną blondynkę w jednej z głównych ról głośnej ekranizacji "Szatana z siódmej klasy". Wtedy już przyszła gwiazda zrozumiała, że musi zmienić rodzaj studiów, zapisała się na łódzką filmówkę. Po sześciu latach zagrała Marusię Ogoniok, co przypieczętowało jej status wielkiej gwiazdy.
Jak w swojej książce "Gwiazdy kina PRL" pisze Sławomir Koper, ten serial wyrządził jej największą "krzywdę". Filmowcom nie starczyło wyobraźni, by prezentować na ekranie zróżnicowane, pogłębione emocjonalnie postaci kobiece. Raksa, będąc zachwycającą pięknością, grała kobiety wierne, kochane, wspomagające. W dodatku serial o żołnierzach, psie i czołgu jeszcze pod jednym względem miał duży wpływ na jej życie.
- Kolejni narzeczeni odchodzili w siną dal, bo nie mogli znieść tego ciągłego szarpania mnie za rękę i pytania widzów: A co z Jankiem? - powiedziała kiedyś, nawiązując do swojej ekranowej miłości Janka Kosa (w tej roli oczywiście Janusz Gajos).
- Żaden aktor nie godzi się chętnie na takie ograniczenie swojego emploi. Mnie takie ograniczenie spotkało już w początkach mojej pracy zawodowej. Po moich pierwszych filmach uznano, że powinnam grać wyłącznie postacie dziewcząt pięknych, prostych, o łagodnym sercu; a więc typ ról, które określa się mianem "pierwsza naiwna" - powiedziała kiedyś aktorka.
Jak wspomina autor, gdy jednak zagrała czarny charakter w jednym z odcinków "Kapitana Sowy", to widzowie byli wręcz oburzeni. Raksa narzekała na ograniczony wybór kobiecych postaci.
- Ile dobrych ról kobiecych oglądaliśmy w naszych filmach? Dotychczas chyba tylko trzy: w "Jak być kochaną", w "Niekochanej" i w "Polowaniu na muchy". Nasz film jest zdominowany przez panów. Panowie walczą, cierpią, przeżywają problemy; panie pełnią w [tym] świecie rolę pomocniczą, są po to, by wysłuchać, pocieszyć, wesprzeć - cytuje jej słowa Koper.
Nieudane związki Poli Raksy
Gwiazda polskiego kina wyszła za mąż tylko raz. Małżeństwo z operatorem Andrzejem Kostenko przetrwało sześć lat. - Nigdy nie był typem wiernego męża i kompletnie nie nadawał się na ojca rodziny. Balangowicz i playboy, nie gardził kontaktami z paniami z półświatka. Na dodatek był o swą żonę maniacko zazdrosny, utrudniając jej granie miłosnych scen - wspominał go Gene Gutowski. Po rozstaniu Raksa obiecała sobie, że już nigdy nie wyjdzie za mąż.
Jednak serce wciąż miała otwarte. Wpadł w nie Bogusław Linda, sporo młodszy i szalenie przystojny młody aktor. Niestety ta relacja była zbyt naznaczona przez różnicę wieku. Ostatecznie aktorka wypędziła go ze swojego mieszkania.
Ostatni raz Pola Raksa zjawiła się na planie filmowym, gdy zagrała w "Porwaniu Agaty". Dziś nawet nie wiadomo do końca, czy aktorka wciąż żyje w Polsce. Jej syn konsekwentnie odmawia kontaktu z nią zarówno dziennikarzom, jak i dawnym przyjaciołom. Fani tęsknią.
O audiobooku "Gwiazdy kina PRL" Sławomira Kopra:
Kino PRL-u. Możemy się zżymać na papierowe dialogi i natrętną propagandę, ale był to jedyny czas w historii polskiej kinematografii, kiedy zachodni recenzenci czekali na nowe obrazy z Polski. Scenariusze znad Wisły (jak np. "Kanał" Stawińskiego) podbijały serca włodarzy Hollywoodu, a termin "polska szkoła filmowa" został wpisany na stałe do światowego słownika popkultury. Polscy reżyserzy zażywali sławy porównywalnej z popularnością Antonioniego i Kurosawy, a polscy aktorzy stawali się gwiazdami festiwali filmowych.
Sławomir Koper umiejętnie weryfikuje filmowe legendy i kreacje z prozą życia ich bohaterów. Czerpie pełnymi garściami ze wspomnień, wywiadów i korespondencji – tych publikowanych i tych pisanych do szuflady. Wertuje tysiące akt IPN-u, by znaleźć niekiedy szokujące notatki na temat opisywanych postaci. Wielcy artyści, kultowe filmy, anegdoty, ploteczki i małe dramaty. Niezapomniane sceny utrwalone obiektywem kamery i te, których kamera nie zdążyła uwiecznić. Na szczęście dla nas Koper dotarł do nich i je opisał.