Znana pisarka amerykańska Susan Sontag, uznawana za mistrzynię prowokacji, w najbliższą niedzielę odbierze Pokojową Nagrodę Związku Księgarzy Niemieckich, przyznawaną co roku na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie nad Menem. Jak zapowiada agencja DPA, autorka jak zwykle wypowie się bez ogródek - prawdopodobnie jednoznacznie rozprawi się z wojenną polityką Stanów Zjednoczonych.
Być może również Niemcom dostanie się za swoją rygorystyczną politykę pokoju. Kiedy kontrowersyjna Sontag odbierała dwa lata temu kulturalną Nagrodę Jerozolimy w ramach targów książki w tym mieście, nie miała obaw, aby skrytykować Izrael za niewspółmierne używanie broni i przemocy wobec Palestyńczyków.
Związek Księgarzy Niemieckich uzasadnił swój wybór tym, że Susan Sontag ujmuje się za godnością niezależnego myślenia w świecie pełnym zafałszowanych obrazów i skrzywionej prawdy.
70-letnia laureatka doskonale wiedziała jak chronić swoją niezależność. Pisarka jest bożyszczem amerykańskiej lewicy, ale świadomie się od niej separuje. Nie postrzega siebie jako pacyfistki i jej zdaniem na przykład wojna w Bośni była niepotrzebna.
Już w latach 60. ta bardzo zdolna i piękna kobieta mówiła współrodakom niewygodne rzeczy, że "biała rasa" to rak historii, że Ameryka zbudowana jest na "ludobójstwie".
Największe zamieszanie wywołały jej wypowiedzi na temat głębszych przyczyn ataków terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Pisarka wyjaśniła, że wrześniowe ataki nie były skierowane przeciwko cywilizacji i ogólnie pojmowanej wolności, tak jak twierdził rząd prezydenta Busha, lecz były wynikiem mocarstwowej polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych.
Według opinii amerykańskiego czasopisma "Time" odgrywa ona rolę społecznego sumienia Ameryki i zaskarbiła sobie wiele sympatii.
Dziś nadal uważana jest za grande dame i równocześnie enfant terrible literatury amerykańskiej.